henryk hoser arcybiskup

i

Autor: ARCHIWUM

Abp Henryk Hoser: W Kościele zdradzono św. Jana Pawła II

2015-10-03 4:00

Kościół do sprawy uchodźców podchodzi bardzo realistycznie. Nie patrzymy na ideologiczne pohukiwania z jednej, czy drugiej strony. Gdzie jedni mówią, że należy przyjąć wszystkich uchodźców, drudzy straszą zagrożeniem, uważają, że przyjmować nie należy absolutnie nikogo. Sam uczestniczę w bardzo konkretnych rozmowach na temat pomocy uchodźcom. Ostateczna decyzja należeć musi do polskiego rządu. Kościół mówi, że należy pomagać - mówi abp Henryk Hoser

„Super Express”: - Kilka miesięcy temu głośno było o słowach ekscelencji o tym, że „w Kościele zdradziliśmy sw. Jana Pawła II”. Na czym ta zdrada polegała?

Abp. Henryk Hoser: - Mówiłem o zdradzie pastoralnej, ale też częściowo doktrynalnej. Pierwszy za pontyfikatu św. Jana Pawła II  synod o rodzinie odbył się w roku 1980. Za nauczaniem synodu praktyka Kościoła jednak nie poszła. Mówię to, i będę powtarzał: nie pójście za wezwaniem ojca św. jest opuszczeniem go, zdradą. Może w mniejszym stopniu miała ona miejsce w Polsce, gdzie coś próbowaliśmy robić, ale na Zachodzie to było powszechne wręcz odejście od duszpasterstwa rodzin, którego już tam w licznych diecezjach nie ma.

Wielu konserwatywnych publicystów uważa, że Kościół w Niemczech dokonał praktycznie rzecz biorąc schizmy z Kościołem katolickim?

Na pewno są tam pewne cechy do schizmy podobne. To separowanie się od magisterium czyli nauczania Kościoła , jest w tym kraju zauważalne i narastające, jako postawa postępującej prywatyzacji treści wiary. Jest to jednak sytuacja bardzo złożona, o różnym stopniu nasilenia stanowiąca sygnał alarmowy dla całego Kościoła.

Przejdźmy do spraw polskich.  Znane jest powiedzenie, że Polacy są w stu procentach katolikami i jednocześnie w stu procentach antyklerykałami. Wielu wierzących krytykuje na przykład polityczne zaangażowanie ludzi Kościoła. Znam jednak przykład odmienny – znajomy jest niewierzący, jednocześnie uważa, że właśnie Kościół jest ostoją cywilizacji, wręcz zbyt mało miesza się do polityki. Rzeczywiście?

Postawy, które pan przytacza są bardzo spolaryzowane, odległe od siebie. A życie ma przecież także odcienie szarości. Nie można powiedzieć, że wszyscy Polacy są katolikami, bo przecież tak nie jest. Nie można też powiedzieć, że wszyscy są antyklerykałami. Trzeba brać proporcje takimi, jakie one są. Na temat postaw społeczeństwa publikowane są badania socjologiczne. Przekaz jaki z nich płynie potwierdza, że nikt nie osiąga świętości w jej doskonałym wydaniu, tylko do niej dąży. Przecież i święci byli grzesznikami i ze swoich grzechów się spowiadali. Istnieje dystans między przykazaniami a praktycznym życiem. I Kościół ma tego świadomość. Jest właśnie dlatego narzędziem zbawienia. Jego rolą jest umożliwienie naprawy, poprawy danego człowieka, dźwigania się, wychodzenia z moralnych kryzysów i porażek. Ojciec św. mówi, że Kościół to szpital. A szpital jak wiemy, zajmuje się niesieniem pomocy chorym, na tej samej zasadzie Kościół niesie pomoc grzesznikom. Jezus w Ewangelii mówi: „nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.”. W przypadku kondycji Kościoła sytuacja jest zawsze dynamiczna. Możemy starać się o podnoszenie poziomu wiary, jednak sytuacji idealnej na tej ziemi nie osiągniemy.

O zaangażowanie polityczne pytam nie przypadkowo. Sobór Watykański II zakazał kapłanom czynnego udziału w działalności politycznej, kandydowania na stanowiska państwowe.  Tymczasem przy okazji kryzysu wokół uchodźców coraz więcej mówi się o tym, że radykalny islam zaleje Europę. Ortodoksyjni duchowni muzułmańscy polityką zajmują się jak najbardziej. Zdaniem wielu katolików Kościół przeszedł do defensywy.

Absolutnie nie jesteśmy w defensywie. Kościół do sprawy uchodźców podchodzi bardzo realistycznie. Nie patrzymy na ideologiczne pohukiwania z jednej, czy drugiej strony. Gdzie jedni mówią, że należy przyjąć wszystkich uchodźców, drudzy straszą zagrożeniem, uważają, że przyjmować nie należy absolutnie nikogo. Sam uczestniczę w bardzo konkretnych rozmowach na temat pomocy uchodźcom. Ostateczna decyzja należeć musi do polskiego rządu. Kościół mówi, że należy pomagać. Ale nie tylko ludzi tych przyjąć, ale też określić, ilu rodzinom jesteśmy w stanie pomóc, jaką przyszłość im zapewnić. W Komunikacie Konferencji Episkopatu Polski jasno i wyraźnie zaznaczyliśmy, że ludziom potrzebującym należy się pomoc, ale robić to trzeba mądrze i rozumnie, tak, by podołać sytuacji.

Krążą plotki, że trwający synod biskupi miałby wprowadzić komunię świętą dla osób w niesakramentalnych związkach.  Sam rozmawiam z ludźmi, którzy po latach życia bez ślubu zawarli sakrament małżeństwa. Twierdzą oni, że przerwa, dojrzewanie do decyzji, a także radość z powrotu do możliwości udziału w sakramentach było dla nich najlepszą duchową lekcją. Czy jeśli Kościół złagodzi nauczanie w sprawie nierozerwalności małżeństwa, nie skrzywdzi właśnie tych, którym ta reforma miałaby pomóc?

Proszę się nie obawiać. Praktyka sakramentalna ma ścisły związek z Ewangelią. Nikt z nas Pisma Świętego nie zmieni. Wymogów, które Pan Jezus nam stawia nie będziemy ani dyskutować, ani relatywizować, ale starać się będziemy je jak najwierniej odczytać. Nasze duszpasterstwo powinno być reakcją na sytuację społeczną. Jeżeli małżeństwa się rozpadają, musimy sobie odpowiedzieć, dlaczego tak się dzieje.  Są przyczyny społeczne, duchowe i kulturowe, które sprawiają, że małżeństwa przestają być trwałe. Trzeba je usunąć, aby małżeństwo odzyskało swój blask i trwałość. Trwałość, stanowiącą tak wielką wartość dla osoby, która w związek małżeński się angażuje.  Człowiek jest zbyt wielką wartością, by traktować go jako byt przechodni, coś doraźnego. Jeśli ktoś chce zaangażować się we wspólne życie z drugą osobą, to takie zaangażowanie musi być pełne, dozgonne i wierne.

Media mówią co innego. Słyszymy w nich, że oto przyszedł liberalno-lewicowy papież Franciszek, który pozwoli na rozwody, zreformuje Kościół w sposób taki, jak chcą tego lewicowe autorytety. Skąd taki przekaz?

Bo media mają wyjątkową zdolność upraszczania i deformowania rzeczywistości. Ludzie często budują opinię na doniesieniach medialnych, a nie na źródłach. Ojciec święty wygłosił ostatnio cykl katechez na temat rodziny, gdzie stawia bardzo duże wymagania. Ojciec święty w tych sprawach wymaga od nas większego radykalizmu, niż do tej pory. Zdaje sobie jednak sprawę, że ludziom potrzebna jest pomoc, asystencja, łaska przebaczenia, którą Kościół zawsze wszystkim oferuje.

Czy rzeczywiście papież złagodził stanowisko w sprawie aborcji?

Ojciec św. jedynie ułatwił, w Roku Miłosierdzia, możliwość otrzymania rozgrzeszenia i przystąpienia do spowiedzi dla osób, które brały udział w zabiciu nienarodzonego dziecka. Ocena samego grzechu jest wciąż jednoznaczna. Kościół zdaje sobie sprawę z powagi grzechu, w wyniku którego człowiek traci życie. Do tej pory czyn ten należał do tzw. grzechów zastrzeżonych, tzn. rozgrzeszać w takich sytuacjach mogli wybrani spowiednicy, najczęściej działający przy katedrach, czy specjalnych ośrodkach. Dzisiaj, w związku z rozpoczęciem Roku Miłosierdzia, Ojciec św. dał możliwość odejścia od zasady grzechów zastrzeżonych, tak, by każdy ksiądz, mógł udzielić rozgrzeszenia. To się dzieje zawsze w wypadkach nagłych. Istnieje coś takiego jak in articulo mortis – w obliczu śmierci każdy ksiądz, nawet zredukowany do stanu świeckiego ma obowiązek wysłuchać spowiedzi i udzielić rozgrzeszenia.

Media pisały też, że łatwiej będzie o „kościelny rozwód”.

Nie ma rozwodów kościelnych. To, co postanowił Ojciec Święty, to jedynie uproszczenie procedury stwierdzenia nieważności małżeństwa w momencie jego zawarcia. Fakt ten musi być stwierdzony w oparciu o istnienie ważnych przesłanek. Czyli jeśli ktoś np. przed ślubem sfałszował dokumenty, czy zataił informację o chorobie psychicznej, niepłodności, stopień bliskiego pokrewieństwa i innych przyczynach unieważniających.

Czy tak samo jak grzech aborcji traktowane jest in vitro?

Podobnie. Choć tu rozróżniać można między tymi, którzy są poddawani temu zabiegowi, a są najmniej świadomi tego, w czym uczestniczą, a tymi, którzy zabieg wykonują. To oni powodują, że część embrionów ginie. Ludzie często myślą: coś tam zrobią, wszczepią, będziemy mieli dziecko. Natomiast aborterzy, czy ci co wykonują zabieg in vitro od początku relatywizują wartość życia ludzkiego. Mówią, że to nie jest człowiek, że to jedynie zbiór komórek. To jest sprzeczne i z genetyką i z embriologią i biologią w ogóle. Każdy byt biologiczny rozpoczyna swój rozwój od jakiejś najmniejszej formy.

Często zarzuca się Kościołowi, że dyskryminuje ludzi urodzonych metodą in vitro.

Proszę znaleźć mi cytat, który o tym mówi. Co więcej, w dokumentach, które opracowaliśmy w zespole bioetycznym wyraźnie zaznaczyliśmy, że dzieciom tym należy się jeszcze więcej opieki i troski. Także dlatego, że w przyszłości będą one stawiały rodzicom trudne pytania.

Zbliża się kanonizacja błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Jak Diecezja Warszawsko-Praska przygotowuje się do tego wydarzenia?

Dla obu warszawskich diecezji to szczególnie ważne. Ksiądz Jerzy był kapłanem zarówno w Archidiecezji Warszawskiej, jak i Diecezji Warszawsko-Praskiej, pełnił posługę wikariusza w parafii w Ząbkach. To także duże wydarzenie dla diecezji, w której się urodził. Przede wszystkim jednak to ogromne wydarzenie w życiu całego Kościoła. Mieliśmy wielu wyniesionych na ołtarze męczenników z czasu II wojny światowej, tu mamy jednak do czynienia z pierwszym męczennikiem kanonizowanym po II wojnie światowej. Dlatego zależy nam, by ta kanonizacja stała się dużym wydarzeniem, a nie przeszła bez echa.

Na koniec nie mogę nie zapytać: Jaki jest dziś status księdza Wojciecha Lemańskiego?

Dokładnie nie wiem, bo sprawa jest w toku. Odwołań złożył wiele, nie wszystkie zostały ostatecznie rozpatrzone. Czekam na decyzję Stolicy Apostolskiej. Mam nadzieję, że ta bolesna dla wszystkich, niepotrzebna i mało budująca sytuacja znajdzie szczęśliwe rozwiązanie i że jedność kościelna zostanie przywrócona.

Rozmawiał Przemysław Harczuk

Zobacz też: Sławomir Jastrzębowski: Mam dość Polskich oszustów, chcę zobaczyć trochę ognia