Gdzie on jest? Bo plugawą skorupę obserwuję w zasadzie na co dzień. I to na szczytach władzy. Ale gdzie jest wewnętrzny ogień tego skołowanego i chyba już w dużej części pozbawionego ducha narodu? Gdzie? Nowa odsłona afery taśmowej pokazała nam kolejne plugastwo. Jak na dłoni zobaczyliśmy, że żyjemy w sfałszowanej, oszukanej Polsce. Elżbieta Bieńkowska bez wstydu i zażenowania chwali się, że bierze udział w oszustwie. Mówiąc o wykorzystaniu pieniędzy z Unii na służbę zdrowia, zdradza, że posłuży się sfałszowanymi danymi, a może nawet sfałszowaną kontrolą NIK: "kontrolę zrobiliśmy tak, żeby wyszło dobrze. A jest źle".
To znaczy, że w tym kraju można fałszować wszystko i wszędzie, że fałszywymi danymi można się posługiwać dla pieniędzy i sprawowania władzy. Co się stało po upublicznieniu tej informacji? Nic. Ogień wygasł. Elżbieta Bieńkowska dalej jest wysoko opłacanym komisarzem do spraw unijnego rynku wewnętrznego, do spraw małych i średnich przedsiębiorstw i przemysłu. Czy komuś w Unii nie przeszkadza, że pani, która z pełną świadomością oszukuje w bardzo ważnych sprawach, piastuje taką funkcję? Chyba nie, bo nie słyszę o dymisji, konieczności tłumaczenia się i tak dalej. Tylko że mnie to bardzo przeszkadza. Zwykłemu Jastrzębowskiemu, który ma dość oszustw, krętactw i kreatywnej księgowości. Przeraża mnie myśl, że Polacy przywykli już do tego, że politycy właśnie tacy są. Otóż to, od nas, wyborców, zależy, jacy oni są. To my ich wybieramy. A teraz chcę się doczekać ognia.
Zobacz: Jerzy Jachowicz o bohaterach afery w NIK: Pozostają bezkarni