"Super Express": - Ryszard Petru został przyłapany z posłanką Joanną Schmidt w czasie wycieczki do Portugalii. Jakie polityczne konsekwencje poniesie?
Michał Kamiński: - Nie wiem, nie wypowiadam się na temat prywatnego życia innych osób.
- Jednak polityk startując w wyborach poniekąd godzi się na to odarcie z prywatności.
- Zgoda, to jest cena, którą każdy z nas płaci. Wielokrotnie sam ją zapłaciłem. Natomiast nie uważam, żeby dziś dla Polski jakimkolwiek problemem było to, z kim i gdzie Ryszard Petru spędza sylwestra. Uważam, że przed Polską stoją realniejsze problemy.
- Jeśli już mówimy o realniejszych problemach, to chyba to, gdzie i z kim Petru spędził sylwestra odbiera wiarygodność firmowanemu przez Nowoczesną protestowi.
- Wszyscy wiemy, że ten protest odbywa się rotacyjne, posłowie różnych partii przebywają w Sejmie. Chwała Bogu Polska jeszcze nie jest na wojnie i każdy ma prawo do spędzania wolnego czasu. Ostatecznie prezydent Andrzej Duda - mimo że jego formalny zwierzchnik, czyli Jarosław Kaczyński, mówi o puczu - jedzie sobie na narty. Więc tak samo można by było o tym dyskutować.
- A konsekwencje prywatne?
- Ale co mnie obchodzą konsekwencje prywatne? To w ogóle nie jest moja sprawa, nie mam w niej nic do powiedzenia.
- Co w takiej sytuacji spotkałoby pana?
- Ale w jakiej sytuacji?
- No gdyby ktoś przypadkiem spotkał pana w samolocie z posłanką z pańskiej partii.
- W mojej partii chwała Bogu nie ma posłanek.
- Fakt, w aktualnej ich nie ma...
- Więc można mnie spotkać z Protasiewiczem, Niesiołowskim czy Huskowskim. Są dziesiątki sytuacji, w których dziennikarz, polityk, aktor, aptekarz czy kosmonauta może podróżować pociągiem lub samolotem z jakąś swoją znajomą.
Zobacz: Petru WRÓCIŁ z Madery do Sejmu. Tak ratuje wizerunek [WIDEO]