Polityka zagraniczna to jedno z największych rozczarowań rządów PiS. Trudno jednak, aby było inaczej, skoro stała się ona zakładnikiem kompleksów szefa polskiej dyplomacji i interesu partyjnego PiS. Zamiast budować pozycję Polski na arenie międzynarodowej Witold Waszczykowski wykorzystuje funkcję do budowania swojej pozycji w PiS.
Jako człowiek z zewnątrz, który nie przeszedł szlaku bojowego z Jarosławem Kaczyńskim i jego towarzyszami z PC, próbuje swoimi mało dyplomatycznymi, a przez to szkodliwymi wypowiedziami zyskać opinię bardziej pisowskiego niż PiS. Jego tyrady wpisują się w najbardziej radykalne skrzydło pisowskiej myśli politycznej z jej zamiłowaniem do budowania alternatywnych rzeczywistości, szukania wszędzie wrogów zewnętrznych i absolutnego niezrozumienia złożoności współczesnego świata.
W sferze działań polska polityka zagraniczna jest przedłużeniem polityki wewnętrznej prowadzonej innymi środkami. Obliczona jest wyłącznie na utwardzanie twardego już elektoratu PiS i uwiarygadnianie się jako siły radykalnie innej od tego, co było do tej pory. Aby się o tym przekonać, wystarczy przyjrzeć się zgłoszonej w ostatniej chwili, konkurencyjnej dla Donalda Tuska, kandydaturze Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa Rady Europejskiej. Tusk to w końcu postać wytrych w pisowskiej propagandzie; symbol wszystkiego, co w Polsce najgorsze; człowiek o "wilczych oczach", zaprzaniec, sprzedawczyk i pudelek Angeli Merkel. Podtrzymując przez lata tę narrację, PiS niejako skazał się na wystąpienie przeciwko niemu na unijnej arenie. Nie chodzi więc o to, że czegoś dla Polski nie zrobił lub zrobił coś źle (bo i jego funkcja nie daje szczególnego pola do popisu, jeśli chodzi o interes naszego kraju), chodzi o to, że jest arcywrogiem obozu PiS i prędzej Kaczyńskiemu ręka uschnie, niż przyłoży ją do reelekcji byłego szefa PO.
Wyrównując jednak rachunki z Tuskiem, Kaczyński traci siły i zasoby na prowadzenie walki, w której nie ma szans na wygraną i która Polsce nie przyniesie żadnego pożytku. Podobnie jak wiele innych działań, których dyplomacja pod wodzą ministra Waszczykowskiego się podejmuje. PiS nieustannie podkreśla, że czas przywrócić Polsce podmiotowość na arenie międzynarodowej, ale wdając się w głupie, niezrozumiałe dla innych krajów (bo mające jedynie sens z perspektywy wewnętrznej wojny politycznej) działania, marnuje aktywa, które można by wykorzystać z pożytkiem dla pozycji Polski. Zwłaszcza że w szalonym świecie, w którym żyjemy, są ważniejsze dla nas sprawy niż to, czy Tusk zostanie ponownie wybrany, czy nie.
Zobacz: Walczak: Po nas choćby trociny