Piotr Walentynowicz

i

Autor: ARCHIWUM

PiS przesadza z odszkodowaniami? Dostał 250 tys. zł za śmierć babci

2017-07-01 4:00

Gdański radny PiS Piotr Walentynowicz (40 l.), wnuk Anny Walentynowicz (†81 l.), dostał 250 tys. zł zadośćuczynienia za śmierć babci w katastrofie smoleńskiej. Argumentował, że "stracił najbliższą osobę, która go wspierała, była dla niego wzorem, służyła mu radą oraz że mocno przeżył jej śmierć". Wcześniej prawie pół miliona złotych otrzymał tytułem zadośćuczynienia Janusz Walentynowicz, ojciec Piotra.

Piotr Walentynowicz wystąpił do sądu z roszczeniem pod koniec ubiegłego roku. Kwota, o jaką wnioskował - 250 tys. zł, została mu wypłacona w marcu 2017 r. Stało się tak dzięki ugodzie, jaką z wnukiem Anny Walentynowicz zawarło Ministerstwo Obrony Narodowej, które zajmuje się wypłatami odszkodowań za smoleńską katastrofę. - Moją krzywdę pogłębia to, że sprawa katastrofy do dziś toczy się w prokuraturze i jest obecna w mediach. W wyniku "zaniedbań aparatu państwa" narażony jestem też na traumę ekshumacji - uzasadniał Walentynowicz we wniosku.

Według portalu Oko.press urzędnicy uznali, że Piotr Walentynowicz mieszkał z babcią przed śmiercią i się nią opiekował. Przypomnijmy, że także ojciec Piotra - syn działaczki Solidarności - dostał odszkodowanie. W 2011 r. z Prokuratorii Generalnej Janusz Walentynowicz otrzymał 250 tys. zł, a w 2016 r. tytułem ugody - 200 tys. zł (domagał się 1,25 mln zł).

ZOBACZ TAKŻE: Wnuk Anny Walentynowicz idzie po pieniądze do rządu

Odszkodowanie za śmierć babci to niejedyne państwowe pieniądze, jakie dostaje radny PiS. Jak ujawnił "SE", Piotr Walentynowicz od sierpnia 2016 r. pracuje w spółce PIT-Radwar należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Zarabia tam 9-9,5 tys.?zł brutto miesięcznie. - Pracuję na szeregowym stanowisku, złożyłem swoje CV i otrzymałem propozycję pracy - mówił nam Walentynowicz.

Pytany wczoraj o odszkodowanie, uciął temat. - Na ten temat nie będę się wypowiadał tak długo, jak nie wróci do Polski wrak oraz czarne skrzynki i dopóki nie zostanie zakończone śledztwo i nie zostaną wyjaśnione przyczyny katastrofy. Nie chcę, żeby dziennikarzom kwestia odszkodowań przesłaniała to, co jest najważniejsze, czyli prawdę - powiedział nam Walentynowicz.