"Super Express": - Z doniesień "Gazety Wyborczej" i krążących plotek wynika, że w aferze podsłuchowej mogło dojść do podsłuchania premiera polskiego rządu Donalda Tuska. I to z udziałem byłych pracowników Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Czy gdyby to się potwierdziło, nie należałoby rozważyć pójścia tą samą drogą, co w przypadku WSI, i rozwiązać ABW, tworząc tę służbę od nowa?
Bogdan Święczkowski: - Warto postawić pytanie nie tylko o to, jak służby dbają o bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie. Warto zapytać też o to, czy służby specjalne obserwują i dbają o odnalezienie swoich byłych pracowników poza służbami, czy weryfikują ich zachowania, czy po prostu rzucają ich na rynek. Gdyby o to nie dbały, to jedną z opcji powinna być opcja zerowa, czyli rozwiązanie służb specjalnych, np. ABW, i zawiązania ich na nowo. Aczkolwiek takie działania podejmowało w przeszłości m.in. SLD, likwidując UOP i tworząc ABW. Nie do końca przyniosło to pozytywne rezultaty.
- Z pańskiego doświadczenia może być prawodopodobne, że za aferą podsłuchową stoją byli pracownicy ABW, którzy chcieli sobie dorobić?
- To jedna z hipotez, którą musi zbadać prokuratura. Podobnie ważną hipotezą jest wykorzystanie polskich służb specjalnych oraz polskich biznesmenów przez obce służby. Oprócz korzyści majątkowej w grę wchodzi właśnie ta najgorsza wersja, że te nagrania mogą znajdować się w rękach obcych służb.
- Mówimy obcych, w domyśle rosyjskich?
- W latach 2006-2007 ABW sygnalizowała np. premierowi, że zbyt wiele instytucji państwa polskiego znajduje się w pobliżu rosyjskiej ambasady. Za bardzo ułatwialiśmy służbom specjalnym Rosji pozyskiwanie informacji na temat działania MON, Kancelarii Premiera i innych wysokich funkcjonariuszy państwa, którzy przebywają w kompleksie na ul. Parkowej. Przecież to jest dokładnie naprzeciwko ambasady Rosji! Wtedy na te sygnały zareagowano i to uwzględniono, m.in. minister Szczygło przeniósł siedzibę szefa MON. Niestety, za czasów Platformy to zbagatelizowano, a prezydent Komorowski wręcz wrócił do Belwederu, w pobliże ambasady Rosji.
- W odczuciu wielu obywateli płacimy spore kwoty na służby, a one niezbyt dobrze wywiązują się ze swojej roli. Na ile to odczucie jest słuszne?
- Tu są dwie kwestie. Jedna to pewien bezruch polityków i niechęć do zadaniowania w zakresie kontrwywiadu i wywiadu. Donald Tusk, ale też Ewa Kopacz nie chcieli albo nie rozumieją, co mogą dzięki służbom specjalnym osiągnąć. Po drugie, nie ma planu i systemu bezpieczeństwa narodowego, który na wypadek pokoju i zagrożenia wojennego nadawałby określone zadania służbom. Przez to służbom brakuje kompetencji albo nakładają się one na siebie. W przypadku tej afery chodzi np. o to, kto powinien sprawdzać pomieszczenia, w których rozmawiają najważniejsi urzędnicy państwowi. BOR? ABW? Ktoś inny? To wciąż nie jest rozwiązane.
Zobacz także: GW: NAGRALI Tuska i Kulczyka w willi premiera. GRUPA WIEDEŃSKA chciała sprzedać taśmę!