Okazał się znacznie bardziej aktywny. Duda był natomiast straszliwie zdenerwowany i jeśli chodzi o poziom kontroli nad nerwami - Komorowski okazał się skuteczniejszy. Choć i to jest dyskusyjne, bo wielokrotnie przerywał Dudzie i próba pokazania się jako ten aktywniejszy może zostać odebrana jako brak kultury i ogłady. To wskazanie na Komorowskiego jest bardzo subtelne. Na pewno powstrzymał swój zjazd w dół. Pytanie tylko, czy nie za późno.
- Rzeczywiście, korzystna zmiana na kilka dni przed ostatecznym starciem nie daje gwarancji sukcesu. Zastanawia mnie też inna rzecz - obaj kandydaci grali na swoje żelazne elektoraty, okładając się wojną PO-PiS. Czy pana zdaniem, tą debatą któryś z nich mógł przekonać do siebie niezdecydowanych?
- Podzielam pana opinię. Miałem momentami wrażenie, że dyskutuje dwóch kandydatów na premierów - jeden z PiS, drugi z PO. Żaden z nich nie próbował wyjść poza swoje obozy polityczne. Głównym przesłaniem Komorowskiego było to, że może i jestem marnym prezydentem, ale i tak jestem lepszy niż prezydent z PiS, bo PiS był straszny. Duda natomiast przekonywał, że jest rzecznikiem zmiany, ale z jego wypowiedzi można wywnioskować, że ta zmiana w duchu jest pisowska. Nie potrafił ani słowem powiedzieć wyborcom, że opowieści o tym, jakoby miał być marionetką Kaczyńskiego, to bzdury. Że on będzie prezydentem, a głowy państwa żaden prezes nie będzie odwoływał. Powinien był zasygnalizować, że będzie samodzielnym podmiotem politycznym, a nie zrobił tego.
- Pana zdaniem ta debata zaważy jakoś na wyniku wyborów? Jeśli ciut lepiej wypadł Komorowski, to przy wyrównanej stawce zdoła pozyskać tylu wyborców, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść?
- No więc właśnie nie. Moim zdaniem po tej debacie Komorowski przestał tracić. Ale czy on kogokolwiek pozyskał? Jestem sceptyczny co do tego. Jeśli zatrzymałby się na poziomie 50 proc., to wszystko byłoby w porządku, ale jak wskazywały ostatnie sondaże, jego poparcie spadło poniżej poparcia Dudy. Na pewno wynik wyborczy rozstrzygnie się niewielką liczbą głosów. Cóż, w tym tygodniu może będą inne wydarzenia, które to rozstrzygną. Ta debata takim wydarzeniem nie była.
- W czwartek ma odbyć się druga debata. Ona może stać się takim wydarzeniem?
- Ta debata odbędzie się w telewizji o znacznie mniejszym zasięgu. Tylko jeśli w jej trakcie wydarzy się coś absolutnie nieprzewidywalnego, czyli jakiś nokaut, który czasami się zdarza, choć w niedzielę go nie było, to wtedy mogłaby ona na wyniku zaważyć. Podejrzewam, że większe znaczenie może mieć wydarzenie z udziałem tylko jednego z kandydatów - jakaś niefortunna wypowiedź czy zachowanie, które okaże się języczkiem u wagi.
- Bronisław Komorowski udowodnił, że to on ma większy potencjał na wpadkę. Znów pójdzie w ludzi...
- Sztab już mu nie pozwoli na swobodne spacery. W ogóle największe błędy Komorowski popełnił między niedzielą a czwartkiem w ubiegłym tygodniu, kiedy to wyraźnie sztab stracił nad nim kontrolę i prezydent zaczął wykonywać samodzielne ruchy. Kiedy odzyskano pewną kontrolę w piątek, kiedy zaprezentowano ten niby spontaniczny spot z jego dziećmi, kiedy ogłosił program pracy dla młodych, wyraźnie było widać, że łapie drugi oddech i ktoś zaczyna nad tym wszystkim panować. Błędu spontanicznych spacerów raczej już nie popełni. Pytanie, czy nie przydarzy mu się coś innego.
- Zastanawiam się nad rolą czarnego PR. Duda jest trochę teflonowy, bo jego kariera polityczna na razie nie jest zbyt bogata, niewiele da się na niego znaleźć. Co innego Komorowski, który w polityce jest jakby od zawsze.
- Tego nie możemy dzisiaj przesądzić. Na Dudę faktycznie sztabowi prezydenta niewiele się na razie udało znaleźć. Duda nie wykorzystał natomiast wielu argumentów ad personam. Szczególnie było to widać w debacie. Sztab słusznie mu podpowiedział, żeby nie atakował Komorowskiego, by nie wypaść na młodego aroganta. Co będzie dalej? Zobaczymy. Trudno to dziś przesądzić.
Zobacz: Marek Król: ZaJOWisty Komorowski