grób Grzegorza Przemyka

i

Autor: Piotr Molecki/East News (2) grób Grzegorza Przemyka

PRL

40. rocznica śmierci Grzegorza Przemyka. Śmierć spowodowana "efektem ślepego bestialstwa" Milicji

2023-05-14 10:01

Dokładnie 40 lat temu 14 maja 1983 roku zmarł Grzegorz Przemyk, maturzysta, syn poetki Barbary Sadowskiej, po tym jak został pobity przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Jak stwierdził w rozmowie z PAP dr hab. Patryk Pleskot, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie, jego śmierć była efektem "efektem ślepego bestialstwa" funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.

Minęło 40 lat od śmierci Grzegorza Przemyka, ofiary aparatu władzy PRL

W dniu 12 maja 1983 roku na placu Zamkowym w Warszawie funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej wylegitymowało trzech uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, Grzegorza Przemyka, Cezarego Filozofa i Jakuba Kotańskiego. Grzegorz Przemyk nie miał przy sobie dowodu osobistego, więc został zabrany na komisariat, na który dowód miała dostarczyć jego matka, poetka Barbara Sadowska

Uczniowie zostali zawiezieni na komisariat przy ul. Jezuickiej, już podczas wsiadania do radiowozu, Grzegorz Przemyk został uderzony pałką. Na komisariacie syn poetki był bity przez milicjantów, jednym z zomowców, który skatował ucznia był Ireneusz Kościuk, a personalia drugiego milicjanta do dziś nie zostały ustalone. Przemyka bił również milicjant Arkadiusz Denkiewicz, który miał nakazać "bić tak, żeby nie było śladów". 

Dowód osobisty maturzysty doniósł na miejsce Jakub Kotański, który miał słyszeć krzyki kolegi już na zewnątrz komisariatu. O godzinie 18:00 na komisariat przyjechała karetka, zomowcy poinformowali sanitariuszy, że zatrzymany jest narkomanem. Już w karetce powiedzieli, że wiedzą, że Grzegorz Przemyk symulował chorobę psychiczną, aby wyjść z komisariatu i odwiozą go do domu. Przy budynku pogotowia na ul. Hożej stan Przemyka pogorszył się tak, że nie był w stanie iść. Gdy matka Barbara Sadowska przyjechała odebrać syna nie zauważyła widocznych obrażeń na jego ciele i zabrała go do domu. Następnego dnia stan Grzegorza Przemyka gwałtownie się pogorszył, na miejsce wezwano karetkę. W szpitalu na Solcu stwierdzono obrażenia wewnętrzne i stwierdzono, że syn poetki nie ma szans na przeżycie. Maturzysta zmarł 14 maja o 13:15. 

"Śledztwo" i "sprawiedliwość" po latach. "Śmierć spowodowana efektem ślepego bestialstwa"

Poetka Barbara Sadowska, która od 1976 roku była obserwowana przez SB przyznała, że gdy była w więzieniu na ul. Rakowieckiej w Warszawie usłyszała, że "Was, Sadowska, nie możemy ruszyć, ale syna wam załatwimy". Agresja milicjantów wobec Grzegorza Przemyka wynikało nie tylko pochodzenie z opozycyjnej rodziny, ale również uczęszczanie do liceum, które przejawiało sympatie solidarnościowe. W raportach MO po śmierci maturzysty pisano nazywano jego matkę "alkoholiczką", a kolegę Cezarego Filozofa określano jako "narkomana". Jak jednak ocenia w rozmowie z PAP dr hab. Patryk Pleskot, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie, to nie była z góry zaplanowana akcja.

-  To, że Przemyk po maturze został zakatowany w komisariacie na śmierć, było efektem ślepego bestialstwa i okrucieństwa zomowców, którzy tam wtedy przebywali. To nie była przygotowana z góry akcja, która miałaby jakiś głębszy motyw - mówił ekspert.

16 maja 1983 roku prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci, które było po naradzie w prokuraturze generalnej zaczęło być kierowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Do zmycia winy z milicjantów zaangażowano rządową propagandę, 30 czerwca gen. Czesław Kiszczak w liście do rzecznika rady ministrów Jerzego Urbana pisał, że że świadkowie widzieli brutalne zachowanie sanitariuszy wobec Przemyka, a tego samego dnia komendant MO stwierdził, że nie ma podstaw do postawienia zarzutów milicjantów. 

W MSW ustalono, że śledztwo ma się zakończyć "winą sanitariuszy". 16 lipca 1984 roku sanitariusze zostali skazani, Michał Wysocki na dwa i pół roku więzienia, a Jacek Szyzdek na półtora roku, odzyskali wolność po amnestii z 21 lipca 1984 roku. Skazana została również lekarka Barbara Makowska-Witkowska, fałszywie oskarżona o pobicie i okradzenie innego pacjenta, co miało uwiarygodnić narrację o fatalnych praktykach w warszawskim pogotowiu ratunkowym.

W 1990 roku po odnalezieniu dokumentów MO uchylono wyroki z 1984 roku, a sprawa wróciła do sądu. Ireneusz Kościuk w 1997 roku został uniewinniony, a Arkadiusz Denkiewicz skazany na dwa lata więzienia, ale nie odbył kary ze względu na stan psychiczny. Kościuk brał udział jeszcze w trzech procesach w 2000, 2003 i 2004 roku, ale dopiero w maju 2008 roku Sąd Okręgowy skazał go na 8 lat więzienia, jednak w wyniku amnestii zmniejszono wyrok o połowę. Stwierdzono, że pobicie skończone śmiercią Grzegorza Przemyka było "przestępstwem popełnionym przez funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych" i nie ulega przedawnieniu. Wyrok został w 2009 roku uchylony przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, uznano, że sprawa przedawniła się w 2005 roku. W 2013 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Polska badając sprawę Przemyka, naruszyła artykuł 2. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a postępowanie trwało zbyt długo przez co doszło do przedawnienia. Orzeczono 20 tys. euro odszkodowania dla ojca Grzegorza Przemyka. Ponadto 3 maja 2008 roku Grzegorz Przemyk został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Wystawa IPN - stan wojenny
Sonda
Czy twoim zdaniem sprawiedliwie rozliczono sprawców zbrodni reżimu PRL?