Ministerstwo Prawy w akcji
Stare powiedzenie mówi, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Lecz nazywanie nadgorliwością amoku, w który wpadli niektórzy, to znaczące niedopowiedzenie.
W Kielcach jest sobie kino „Moskwa”. To najstarsze wciąż działające kino w mieście, otwarte jeszcze przed wojną pod nazwą „Palace”. Obecną nazwę zyskało, jak nietrudno się domyślić, po 1945 r. (choć przez chwilę działało jeszcze jako „Bałtyk”). To właśnie kino stało się obiektem internetowego hejtu tylko z powodu swojej nazwy. Nazwa istnieje od kilkudziesięciu lat, nie zmieniono jej po 1989 r., więc wrosła już w krajobraz miasta na dobre. Właściciele kina opierają się naciskom, żeby zmienić ją z powodu wojny na Ukrainie – i mają rację, bo nie ma do tego żadnego racjonalnego powodu.
Zaczęły się też pojawiać pomysły, powracające co jakiś czas, aby zburzyć Pałac Kultury w Warszawie. Swoje teksty w tej sprawie przypomniał między innymi publicysta portalu wPolityce Piotr Cywiński. Cywiński uderza w tony hurrapatriotyczne. Przypomina, jaką funkcję (dominacji symbolicznej nad miastem) miał pełnić PKiN, gdy powstawał i potem w czasach Peerelu. I to się zgadza. Moment na zburzenie budowli był zaraz po 1989 r., ale wtedy tego nie uczyniono. Dzisiaj nie ma to najmniejszego sensu – z kilku powodów.
Po pierwsze – ponieważ PKiN został już dawno oswojony. Wyrosły dwa, jeśli nie trzy pokolenia, które nijak nie kojarzą jego dawnej, symbolicznej funkcji. Dla których jest swojskim elementem miasta i będzie takim coraz bardziej. Po drugie – ponieważ operacja jego wyburzenia oznacza bardzo duże i konkretne koszty oraz problem dla mieszczących się w nim instytucji, a Polska potrzebuje teraz pieniędzy na inne rzeczy. Po trzecie – ponieważ niemal na pewno na jego miejscu stanąłby jakiś kolejny odrażający szklano-stalowy kloc, w rodzaju tych, które tworzą dzisiaj w stolicy przygnębiający bezład architektoniczny, a na tle których PKiN jawi się w swojej socrealistycznej formie zaskakująco elegancko.
Dziennikarz tygodnika „Sieci” Wojciech Biedroń napisał z kolei na Twitterze: „Rosjanie nie są niewinni. Oni wiedzą co robi ich Putin. Dla każdego »ruska« 48 godzin na wyjazd z Unii. Majątek zabezpieczony na poczet reparacji dla Ukrainy. Do tego pogarda dla Rosjan. Codzienny ostracyzm. To zwykły Rosjanin stworzył Putina. Tak jak zwykły Niemiec stworzył Hitlera”.
Istotnie, ogromna część Rosjan działania Putina akceptuje, nawet podziwia. Nie ma powodu wielu z nich współczuć. Ale Biedroń wzywa już niemal do bicia każdego napotkanego Rosjanina. A wśród Rosjan są też – niezbyt liczni, ale są – tacy, którym się rosyjska agresja nie podoba, którzy być może chodzą protestować, a może nie, ale pociąganie ich do tego typu zbiorowej odpowiedzialności – która już przecież ma zastosowanie w postaci sankcji – byłoby kontrproduktywne.
Wszystko to są przykłady zaczadzenia i utraty zdrowego rozsądku. Rosji nie da się w związku z jej agresją na Ukrainę wymazać z mapy naszej kultury – literatury, muzyki, malarstwa – czy historii, mimo że była to niemal wyłącznie historia fatalna. Opisane wyżej propozycje wyglądają zaś, jakby powstały w orwellowski Ministerstwie Prawdy.