Zwycięży Janukowycz

2010-01-14 3:00

O kulisach kończącej się kampanii wyborczej przed pierwszą turą wyborów prezydenckich na Ukrainie specjalnie dla Czytelników "Super Expressu" opowiada Piotr Pogorzelski, stały korespondent Polskiego Radia w Kijowie

"Super Express": - W niedzielę na Ukrainie odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Jak przebiegała kampania wyborcza?

Piotr Pogorzelski: - Wbrew zapowiedziom była bardzo spokojna. Mimo że na początku spodziewano się ostrej walki z wykorzystaniem najbrudniejszych chwytów, to po epidemii grypy, która miała miejsce jesienią, politycy uspokoili się. Kampania ta nie była walką programów, w tym względzie ambicjami bliżej jej było do konkursów piękności.

- Prześledźmy dokładnie jej przebieg.

- Kampanie najważniejszych kandydatów ruszyły właściwie już dwa lata temu. Prezydent Wiktor Juszczenko poświęcił większą część swojej kadencji na walkę z Julią Tymoszenko. Obecnie premier Tymoszenko znajduje się na drugim miejscu w sondażach, za Wiktorem Janukowyczem. Tu warto zaznaczyć, że obecny prezydent, dla którego poparcie waha się w granicach błędu statystycznego, o wiele częściej atakował Julię Tymoszenko niż lidera opozycji. Kampania Wiktora Juszczenki była w dużym stopniu oparta na wykorzystaniu zajmowanego przez niego stanowiska, ponieważ nie było oligarchów chętnych do finansowania kandydata z tak małym poparciem społecznym. Prezydentowi pozostawały zatem gospodarskie wizyty i bezpłatne transmisje wystąpień w państwowej telewizji, a także reklamy na billboardach, co nie wymaga wielkich nakładów.

- Czy prezydentem Ukrainy miałby szansę zostać kandydat z małymi środkami finansowymi?

- Jeżeli popatrzymy na sondaże, to zobaczymy, że prowadzą ci, którzy na kampanię wydali najwięcej. Kandydat, którego kampanii nie wspiera swoimi pieniędzmi jakiś oligarcha, nie liczy się. Zwycięzca oczywiście później musi się odwdzięczyć - na przykład ustawiając odpowiednio przetargi. Najbogatszy człowiek na Ukrainie, Rinat Achmetow, oficjalnie sponsoruje Janukowycza - Achmetow to przecież deputowany z ramienia jego partii - lecz tajemnicą poliszynela jest, że popiera także Tymoszenko. Wracając do obecnego prezydenta, w jego przypadku najważniejsze jest, kogo poprze on w drugiej turze. Nie dlatego, że ktoś się połasi na jego elektorat, lecz przez wzgląd na to, że jako głowa państwa ma swoich ludzi w regionach, którym może wydać dyspozycje kogo promować.


- Czy już kogoś poparł?

- Oficjalnie Wiktor Juszczenko przekonuje, że to on będzie zwycięzcą wyborów. Obserwując jego kampanię, można jednak stwierdzić, że pośrednio popiera on Wiktora Janukowycza, a walczy z Julią Tymoszenko. Wiem, może się to wydawać dziwne dla tych, którzy pamiętają pomarańczową rewolucję. Był to chyba wtedy chwilowy sojusz. Politolodzy zwracają uwagę, że prezydent i jego otocznie obawiają się zwycięstwa premier, ponieważ może ona zająć się rozliczeniem nie zawsze zgodnych z prawem interesów tej grupy. Z Wiktorem Janukowyczem łatwiej się dogadać.

- Czy w tej kampanii jest kandydat, którego da się przypisać do kategorii: posiadacz czystych rąk?

- Powiedzenie prezydenta Wiktora Juszczenki: "te ręce niczego nie kradły", na pewno można zastosować do jednego z kandydatów, byłego ministra obrony Anatolija Hrycenki. Nie ma on jednak szans na zwycięstwo, ponieważ nie ma pieniędzy pozwalających na prowadzenie szerokiej kampanii. Uczciwi wydają się też były szef MSZ Arsenij Jaceniuk i bankier Serhij Tihipko. Są to dość bogaci ludzie, którzy jednocześnie są w stanie przedstawić źródła swoich dochodów.

- Juszczenko objął najwyższy urząd w kraju przy ogromnym społecznym entuzjazmie. Co się stało - lub nie stało - że doszczętnie stracił poparcie?

- Ukraińcy zapamiętają Wiktora Juszczenkę z odsłonięć pomników i długich wystąpień. Ich zdaniem mało zrobił z tego, co obiecał, poza tym często zmienia zdanie i nie uznaje krytyki pod swoim adresem. Ukraińcy pozytywnie oceniają jego proeuropejską orientację i dążenie do ucywilizowania ukraińskiego życia politycznego. Ja dodam, że jest on jedynym znanym ukraińskim politykiem, którego z czystym sumieniem można nazwać prozachodnim. Prowadził jednak politykę nastawioną na zaspokajanie potrzeb tylko jednego regionu - zachodniej Ukrainy i częściowo centrum. Dla wschodniej Ukrainy był nacjonalistą, który mówił o bohaterach UPA. Ale i zachód kraju przestał być jego bastionem, gdyż zdaniem jego wyborców z tego regionu nie spełnił składanych im obietnic. W ciągu ostatnich dwóch lat stracił dużo poparcia również przez to, że sprawiał wrażenie, iż jego głównym zajęciem jest przeszkadzanie rządowi Tymoszenko. Ostatecznie swoje szanse zrujnował konfrontacyjnym nastawieniem do Rosji, czego większość ukraińskiego społeczeństwa nie jest w stanie zaakceptować.


- W poprzednich wyborach Janukowycz był w zachodnich mediach przedstawiany jako kandydat przychylny rosyjskim wpływom na Ukrainie. Tymczasem przecież jako gubernator bogatego obwodu donieckiego nie wpuszczał tam rosyjskiego kapitału.

- To tylko część prawdy. Podstawowym biznesem oligarchów ze wschodniej Ukrainy jest przemysł metalurgiczny. A on się nie może obyć bez gazu. A gaz pochodzi z Rosji. A żeby dostawać go tanio - trzeba iść na ustępstwa.

- A Tymoszenko? Jak jest z jej odpornością na rosyjskie wpływy? Kiedyś Rosja ścigała ją międzynarodowym listem gończym, dziś jest częstym gościem w Moskwie.

- Bez wątpienia skręciła w stronę Rosji. Tylko to, co Janukowycz może mówić bez ogródek, ona musi kamuflować odpowiednią retoryką. Gdyż elektorat Janukowycza mieszka na rosyjskojęzycznym wschodzie i południu kraju, elektorat Tymoszenko - w centrum i na zachodzie. Jednak wszyscy główni kandydaci podpisaliby się pod takim hasłem: będę prowadzić politykę proeuropejską, dbając przy tym o dobre, równoprawne stosunki z Rosją.

- Jak wyglądają poglądy dwojga liczących się kandydatów odnośnie przystąpienia Ukrainy do NATO?

- Wiktor Janukowycz zapowiedział, że za jego kadencji Ukraina nie wejdzie do NATO, a Julia Tymoszenko wypowiada się wymijająco.

- Czyli?

- Zawsze tak samo: Ukraina powinna dołączyć do europejskiego systemu bezpieczeństwa.


- Takowy dopiero jest w planach...

- Otóż to. Ale w tej kampanii pytania o członkostwo w NATO czy w Unii Europejskiej nie są uważane za istotne. Dominują kwestie socjalne. Proszę pamiętać, że mieszkańców Ukrainy dość ciężko doświadcza kryzys ekonomiczny. I kandydaci na prezydenta prześcigają się w pomysłach, jak mu zaradzić. Choć na Ukrainie w sprawach wewnętrznych prezydent ma niewielkie kompetencje i pełniej może się wypowiadać właśnie na temat polityki zagranicznej.

- W drugiej turze wyborów spotkają się Janukowycz i Tymoszenko. Czyje zwycięstwo byłoby najlepsze dla polskiej racji stanu?

- W pierwszej turze zwycięży Wiktor Janukowycz. Jestem w stanie pójść o duży zakład, że w drugiej również. Dla niego, jak i dla Julii Tymoszenko Polska gra drugorzędną, jeśli nie trzeciorzędną, rolę. Premier woli kontaktować się z Brukselą bez pośrednictwa Polski i brylować na tamtejszych salonach. Lider opozycji najlepiej czuje się w Moskwie, ale stosunki z Unią Europejską wydają się dla niego koniecznością, gdyż zdaje sobie sprawę, że tam również lokują się interesy wspierających go grup. Dlatego będzie dążyć do zbliżenia z Unią. Poza tym dla Ukraińców ważna jest kwestia zniesienia wiz do państw objętych układem z Schengen. Sądzę, że sferę stosunków Warszawy i Kijowa będą wypełniać marginalni działacze - polscy kresowiacy i ukraińscy skrajni nacjonaliści.

Piotr Pogorzelski

Stały korespondent Polskiego Radia w Kijowie