Spodziewałem się nieznacznego zwycięstwa Komorowskiego ze względu na dwie rzeczy: większą sympatię elektoratu lewicy do niego niż Jarosława Kaczyńskiego oraz wciąż wysoki elektorat negatywny prezesa PiS.
Cieszy mnie zwycięstwo Komorowskiego, gdyż zostanie zachowana pewna normalność, która obowiązywała w Polsce od 2007 roku. Już nikt nie będzie wpadał, wyważając drzwi do mieszkań, jak za rządów PiS.
Przeczytaj koniecznie: Ostateczne wyniki z II tury wyborów
Wyborcy podżyrowali trzy lata władzy PO. Partia ta stanie jednak przed sprawdzianem. Teraz nie będą już mogli mówić, że ktoś im przeszkadza. Jeżeli rzucą się na stołki, zaczną skupiać na personaliach, to mogą dostać nauczkę. Muszą pokazać projekty ustaw, wziąć się za reformę finansów publicznych. Za sanację mediów publicznych, a nie weryfikację kadr TVP, co było polityką idiotyczną.
Mam nadzieję, że Platforma zachowa się po tym zwycięstwie w sposób umiarkowany, nie wykaże się jakąś pazernością. Musi bowiem pamiętać, że za chwilę ma wybory samorządowe, a po roku parlamentarne. Może to wywołać refleksję i jakieś samoograniczanie się tej partii.
Myślę, że dojdzie do jakiegoś dialogu z lewicą, a przynajmniej jakąś istotną jej częścią. Tu na miejscu Platformy szukałbym trwałych sojuszników na dłuż-szą metę. Centrolewica ma czas, by się pozbierać i pomyśleć o wyniku lepszym niż 13-14 procent. PSL jest partią klasową, schodzącą ze sceny.
Kaczyński otrzymał naprawdę dużo głosów. To dobra pozycja wyjściowa przed wyborami parlamentarnymi. Pamiętajmy jednak, że PiS stracił naprawdę dużą część kadry kierowniczej w katastrofie smoleńskiej. Wybory prezydenckie okryły to mgłą, ale w kampanii wyborczej może im brakować kilku postaci, jak Gosiewski, Putra czy Gęsicka. Jako partia ponieśli największą stratę.
Jan Ordyński
Dziennikarz TVP Info, gdzie prowadzi "Rozmowę dnia" i "Minęła dwudziesta"