"Super Express": - Według prof. Środy NSZZ "Solidarność" powinien się zastanowić nad zmianą nazwy na "Solidarność z PiS". Pana też drażni alians związku z tą partią?
Paweł Lisicki: - Moim zdaniem mamy do czynienia z odwrotnym procesem. Solidarność pod kierownictwem Piotra Dudy jest bardziej zdystansowana do PiS, niż była choćby za Janusza Śniadka. Świadczy o tym fakt, że Duda spotkał się z przedstawicielami różnych partii opozycyjnych - w tym z Leszkiem Millerem - którzy są zdecydowanie przeciwni ustawie emerytalnej. Zresztą czymś naturalnym jest, że w sytuacji gdy związkowcy protestują, to bliżej jest im do opozycji niż do rządu.
- Ale dziś Solidarności bliżej do PiS niż do innych partii, a po 1989 roku zawsze trzymała z prawicą. Dlaczego?
- Jeśli przez prawicę rozumiemy partie podkreślające przywiązanie do patriotyzmu i niepodległości, to naturalnie Solidarności, która wyrasta z tych samych korzeni co AWS i PiS, jest bliżej do nich niż do SLD. Solidarność była poniekąd organizatorką AWS. W żadnym kraju związki zawodowe nie są neutralne politycznie, ale związane z ruchami partyjnymi czy ideologicznymi. We Włoszech są związki chadeckie, socjalistyczne i komunistyczne. W Polsce obok Solidarności mamy także OPZZ, któremu z kolei jest bliżej do lewicy.
- Drugim elementem tożsamości Solidarności jest zdaniem pani profesor eksponowana na manifestacjach związkowców religijność.
- Katolicyzm jest częścią polskiej tradycji politycznej i nie ma w tym nic dziwnego, że NSZZ "Solidarność" odwołuje się do tego dziedzictwa.
- Ale dziś Solidarność zapomina, że "powstała nie tylko po to, by troszczyć się o dobrobyt robotników, ale godność i prawa obywatelskie wszystkich, zwłaszcza wykluczonych".
- Solidarność z lat 80. występowała w dwóch rolach: była wielkim ruchem narodowym domagającym się demokracji i niepodległości oraz występowała w obronie interesów ludzi pracy. Po 1989 roku ta pierwsza misja została zakończona i Solidarność musiała się przekształcić w ruch bardziej związkowy, a mniej ogólnonarodowy. Czy jednak - wbrew temu, co mówi pani Środa - Solidarność, sprzeciwiając się wydłużeniu i zrównaniu wieku emerytalnego, nie występuje właśnie w interesie wszystkich?
- A jak dziś Solidarność realizuje tę drugą misję - walki o interesy ludzi pracy?
- Swój piątkowy protest może uznać za udany. Mała w gruncie rzeczy grupa osób, którą udało się sprowadzić pod Sejm, została dostrzeżona, a głównym oponentem premiera stał się Piotr Duda. Najpierw dzięki wystąpieniu sejmowemu, a teraz dzięki protestowi.
- A przy okazji związkowcy lżyli polityków, nie pozwolili im opuścić Sejmu pod groźbą użycia przemocy. Zresztą swojego celu nie osiągnęli, bo ustawę przepchnięto.
- Był to symboliczny wyraz sprzeciwu i na tle tego, co się dzieje w innych krajach, taka forma protestu była dopuszczalna. To, że nie udało się związkowcom powstrzymać reformy, nie świadczy o ich klęsce. Byłoby nią, gdyby wtargnęli do Sejmu i siłą powstrzymali polityków przed przegłosowaniem ustawy.
Paweł Lisicki
Redaktor naczelny "Uważam Rze"