"Super Express": - Kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas poniedziałkowej wizyty w Polsce stwierdziła, że: "Polska wnosi swój wkład w przyjmowanie uchodźców. Być może pod względem geograficznym są to inni uchodźcy". Możemy zatem liczyć na zmianę frontu w kwestii polityki uchodźczej naszego partnera, w kontekście relokacji uchodźców wewnątrz struktury UE?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Mam nadzieję, że tak. Dostrzeżono wreszcie, że presja imigracyjna na Europę istnieje nie tylko z południa, ale również ze wschodu. Jest ona oczywiście odmiennej natury. Ja bym podkreślił, że spora część tych przybyszów, i to z obu kierunków, to po prostu imigranci. Bardzo mała część to uchodźcy wojenni. Wreszcie nastąpiło uznanie, że presja imigracyjna na Europę odbywa się z dwóch kierunków. A Polska jako państwo członkowskie Unii Europejskiej ma swój udział w przyjmowaniu imigrantów i należy brać to pod uwagę w ogólnym bilansie imigracyjnej presji na UE.
- Być może zmiana retoryki Niemiec to efekt nowego rozdania w niemieckim rządzie oraz niezadowolenia z polityki imigracyjnej w strukturze Unii?
- Tak. Myślę, że to trudne doświadczenie dla Angeli Merkel, jakim są ostatnie wybory, zmieniło jej spojrzenie na kilka kwestii. Mimo że jej partia wygrała, to jednak odnotowała słaby wynik. Niemiecki mainstream ma najgorsze notowania od 1949 roku. Uważam, iż to efekt nierozwiązania problemu imigracyjnego. Otwarcie się na imigrantów nie było dobrym pomysłem. Społeczeństwa tego nie zaakceptowały. Upieranie się przy nim spowodowało opłakane skutki. Kontynuowanie nacisku na Polskę i upieranie się, że przyjmowanie uchodźców to dobry pomysł przy jednoczesnym wycofywaniu się z niego w samych Niemczech, to sprzeczność.
- Poprzedniczce premiera Mateusza Morawieckiego zarzucano często niesubordynację w kontekście przyjmowania grup imigranckich. Nowy premier wydaje się kontynuować tę strategię, podkreślając, że "liczy na poszanowanie suwerenności naszego kraju".
- To jeden z podstawowych elementów polskiej strategii unijnej. Polega on na tym, aby przypomnieć klasie politycznej, że rządy powołują i odwołują wyborcy, a nie Komisja Europejska. To doświadczenie jest coraz bardziej wyraziste. Zwłaszcza w Niemczech, Francji czy we Włoszech. Tam scena polityczna została kompletnie przeorana. Dlatego, jeśli którykolwiek polityk zechce wdrażać swoje nietrafione pomysły w kontekście uchodźców, zostanie negatywnie podsumowany przez obywateli. Stwierdzenie premiera o poszanowaniu suwerenności jest bardzo ważne i obrazuje, że my ją mamy i mieć chcemy. W każdym państwie suwerenem są wyborcy.
- W czasie trwania poniedziałkowej rozmowy polski premier zauważył, że system azylowy, system migracyjny jest do naprawy. Widać, że Niemcy liczą na wsparcie Polski w tym zakresie. Może jakieś innowacyjne rozwiązanie zaproponowane przez premiera Morawieckiego pokazałoby, iż Polska angażuje się w temat, za który była wcześniej krytykowana?
- W interesie Niemiec jest pokazanie swoim wyborcom, że rząd jest w stanie ująć im ciężaru w postaci uchodźców i rozlokować ich w innych państwach. Taki był pierwotny - przedwyborczy zamysł. Po to powstał cały system przymusowej dyslokacji imigrantów. Jest już jednak po wyborach w RFN. Rząd niemiecki nie jest pod taką presją, pod jaką był ze strony swego elektoratu, a Polska na pewno nadal będzie się upierała, że nikt nie może być do niej przymusowo zesłany. Nie będziemy niczyją Syberią.
Zobacz także: Dr Justyna Schultz o wizycie Merkel: Polska jest dla Niemców ważniejsza niż Rosja