- Czekam już ponad trzydzieści lat i nie wiem, czy doczekam się sprawiedliwości. To wszystko bardzo trudno znieść. Nikt nie zwróci mi męża, ale chciałabym, aby w sprawie "Wujka" zapadł wyrok skazujący Kiszczaka. Mam nadzieję, że uda się jeszcze do tego doprowadzić i skazać go, co byłoby dla mnie jakąś formą zadośćuczynienia - mówi nam ze łzami w oczach Krystyna Gzik, której mąż został zastrzelony podczas masakry górników w kopalni "Wujek".
O śmierci swojego męża Ryszarda Gzika (?35 l.) dowiedziała się 17 grudnia 1981 r. Miał postrzał głowy, kula weszła jednym uchem, drugim wyszła. Pan Ryszard osierocił 11-letnią córkę Agnieszkę.
Okrutną pacyfikację doskonale pamięta też jeden z przywódców strajku Stanisław Płatek (63 l.). I podobnie jak pani Krystyna wierzy, że Kiszczak odpowie w końcu przed sądem za zbrodnie stanu wojennego i masakrę górników. 9 grudnia, kiedy przewożono byłego szefa bezpieki do gdańskiego szpitala, był w domu. Oglądał całe wydarzenie w telewizji.
- Czuje się jakąś satysfakcję. Cieszę się, że w końcu może sprawiedliwość dosięgnie Kiszczaka. To niepojęte i skandaliczne, że do tej pory nie udało się go osądzić i skazać! - mówi nam Stanisław Płatek.
Tymczasem Czesław Kiszczak od wtorku przebywa w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym, do którego przywiozła go karetka pod eskortą stołecznej policji. Poddawany jest badaniom lekarskim, a od ich wyniku i opinii biegłych zależy, czy odpowie przed sądem za zbrodnie stanu wojennego.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz też: Dzieci Kiszczaka, Jaruzelskiego, Urbana. Co dziś robią, kim są dzieci komunistów?