Piękna blondynka, która pojawiła się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym we Włocławku na sprawie rozwodowej Zbonikowskich, to była asystentka posła PiS i pracownica biura poselskiego PiS w Toruniu. To właśnie z nią przez długi czas romansował Zbonikowski. I to właśnie ona stała się przyczyną, dla której żona posła wniosła o zakończenie małżeństwa.
Przesłuchanie kochanki posła trwało blisko dwie godziny. Po wyjściu obie panie robiły wszystko, aby na siebie nie patrzeć. Nie były też rozmowne. - Nie będę z panem rozmawiać - rzuciła nam krótko Lidia W. Również żona polityka PiS nie odpowiedziała na żadne pytanie. - Nie jestem w stanie rozmawiać. To bardzo trudna sytuacja dla mnie - skwitowała Monika Zbonikowska.
Sprawa rozwodowa Zbonikowskich ciągnie się od ponad roku. Żeby udowodnić winę męża, Monika wynajęła agencję detektywistyczną i przekazała jego bieliznę do ekspertyzy. Wyniki DNA potwierdziły jej obawy, "w majtkach były ślady innej kobiety", właśnie Lidii W. Ale to nie wszystko. O zażyłości posła ze współpracowniczką świadczyła też miłosna telefoniczna korespondencja. "Zwariowałam na Twoim punkcie wiesz? (.) Kocham Cię (.) A wiesz, że uroczo wczoraj wyglądałeś, leżąc na moich udach" - pisała w SMS-ach do posła Lidia W. Co na to Zbonikowski? - Ja chcę dogadać się ze swoją żoną. Przecież ta sprawa szkodzi naszym dzieciom. Uważam, że moja żona jest inspirowana przez moich przeciwników politycznych - powiedział nam w sądzie poseł. Wczorajsza rozprawa była jedną z ostatnich. Postanowienie ma zapaść w kwietniu.
Zobacz: Zawiadomienie ws. zdarzeń pod Wawelem. ZNIEWAŻYLI Kaczyńskiego?