Piątek, godz. 13.00. Sąd Okręgowy we Włocławku. Jako pierwsza pojawia się Monika Zbonikowska z adwokatem. Jest smutna. Nie chce rozmawiać z dziennikarzami. - Bardzo proszę o uszanowanie mojej prywatności. Nie będę wypowiadać się dla prasy - powiedziała jedynie. Poseł również pojawił się w towarzystwie prawnika. - Proszę zrobić zdjęcie mojej żonie, ona jest ładniejsza ode mnie - rzucił w naszą stronę.
Przypomnijmy, że w tym samym sądzie toczy się sprawa rozwodowa państwa Zbonikowskich. Z pozwem o rozwiązanie małżeństwa wystąpiła żona, która podejrzewa posła o niewierność. Dowodem na zdradę miały być specjalnie przebadane majtki polityka, na których wykryto kobiece DNA, należące do asystentki parlamentarzysty PiS.
Oprócz osobistych kłopotów polityk może mieć spory problem związany z wykonywaniem funkcji posła. W czerwcu do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa. Zbonikowski miał opłacać prywatne telefony, a także swoje wesele i chrzciny córki za sejmowe pieniądze przeznaczone na działalność biura poselskiego.
A kilka dni temu śledczy otrzymali kolejną bulwersującą informację, z której wynika, że poseł miał podać nieprawdę w oświadczeniu majątkowym. Miał tam nie wpisać m.in. kombajnu wartego 600 tys. zł, opryskiwacza (35 tys. zł,) agregatu siewnego (14 tys. zł), przyczepy (12 tys. zł).
- Potwierdzam, że otrzymaliśmy w czwartek zawiadomienie na ten temat od osoby prywatnej. Przekazaliśmy je do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście, która sprawdza już, czy poseł Łukasz Zbonikowski opłacał prywatne rachunki z pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie biura poselskiego - mówi "Super Expressowi" wiceszef Prokuratury Rejonowej we Włocławku, Arkadiusz Arkuszewski.
Zobacz także: Obama MOCNO w rozmowie z Dudą: Wyrażam zaniepokojenie sprawą TK