"Super Express": - Zawsze pan przynosił sprośne rekwizyty, a dzisiaj pan przyniósł książkę.
Janusz Palikot: - Może zacytuję Leśmiana, który leży na stole: "Boże w niebie pełen chwały, a na krzyżu pomarniały. Gdzieś to bywał, gdzieś się skrywał, żem to ciebie nie widywał". Czytałem go na spotkaniu pt. "Polityk przyłapany na czytaniu". Dostałem książkę od prowadzących i obiecałem publiczności, że w mediach będę zawsze z jakąś książką.
- Łagodnieje pan?
- Nie. Jak pan mnie spyta o dzisiejszy wpis na blogu, to domagamy się prokuratury dla księdza pedofila i pornografii dziecięcej, z którą mieliśmy w gimnazjum salezjańskim, kiedy dzieci zlizywały z kolan księdza śmietanę. Gdzie jest Gowin, prokuratura, gdzie Tusk?
- Najpierw zajmijmy się tym, o czym mówi cała Polska - o sędzim Ryszardzie Milewskim, który to został wybrany za czasów, kiedy pan był w PO. Czuje się pan odpowiedzialny?
- Od dwóch lat jestem już poza PO i mam nadzieję, że odpokutowałem (śmiech). Zgoda, biorę część odpowiedzialności za wszystko, co robiła PO. Ale nawet to, że PO powołała go na to stanowisko, nie oznaczało, że sędzia ma się zachować jak "gówienko". Choć nie mam doświadczenia jako polityk, który dzwoni i wydaje polecenia.
- Właśnie. Kiedyś powiedział pan: "Uważam prezydenta za chama". A teraz pana Frycza za stronę Antykomor skazano w procesie karnym. Dzwonił pan gdzieś w tej sprawie?
- Nie, ale bronię Frycza. Mimo że prezydent jest moim przyjacielem i go lubię, to się z nim w wielu sprawach nie zgadzam. Szczególnie w tym przypadku nie zgadzam się z postępowaniem wymiaru sprawiedliwości. Trzeba zlikwidować w kodeksie zapisy dotyczące obrazy prezydenta, funkcjonariusza publicznego czy uczuć religijnych. Są trzy takie artykuły, m.in. 212. Te projekty nowelizacji, które my złożyliśmy, Sejm odrzucił. Mam nadzieję, że presja europejska spowoduje, iż PO się opamięta.
- Jadę sobie wczoraj z taksówkarzem, który mi mówi, że nie ma na kogo głosować. Głosował na Palikota, ale Palikot go zawiódł.
- Ale dlaczego?
- No właśnie, dlaczego? Ma pan 4 proc. poparcia.
- Niech mnie pan nie rozśmiesza. Wie pan, ile CBOS nam dawał w sierpniu 2011 roku? 0 proc.! A dostaliśmy 10 proc. Mamy teraz dobre kilkanaście procent poparcia.
- A kto panu robił ten sondaż?
- Sami robimy na podstawie call center. Teraz mam 13-15 proc. I podam argument z tych sondaży, które się pokazują wszędzie. TNS, czyli dawny OBOP: Kto miałby zastąpić Tuska? Kwaśniewski 21 proc., Kaczyński - 13 proc., a trzeci kto? Palikot z Sikorskim po 9 proc.
- Jeszcze jest coś takiego jak ulica. Kochała pana, widziała w Palikocie szansę na wyparcie z polityki Tuska i Kaczyńskiego, zacznie rządzić. A teraz? Jak pan się pokazuje, to taksówkarze np. mówią: "Przyszedłeś się tu lansować?" i "Wypierd...". Jak na proteście przeciwko ACTA.
- Dziś rano byłem na targu ruskim w Lublinie. Raz w tygodniu jestem na targu gdzieś w Suwałkach. I ludzie nie krzyczą. Fotografują się ze mną, mówią mi: "Niech pan tego Tuska odpędzi od fotela". Na bazarze wciąż jest dobrze.
- Siedzi tu przyszły premier?
- Niewykluczone.
- A nie wydaje się panu, że skoncentrował się na rzeczach marginalnych? Ludzi interesuje, żeby mieli pracę i pieniądze. A pan dziś? Marihuana albo walka z Kościołem. Przeczytam coś: "Nie przeszkadzają mi krzyże w szkołach czy innych miejscach publicznych. Krzyż jest w takim samym stopniu w Polsce symbolem religijnym, co narodowym. Jeśli komuś przeszkadza symbol religijny, niech odczytuje to w sposób narodowy. Kościół w Polsce był zawsze po stronie ludu i polskości" - kto to powiedział?
- Ja. Kiedyś tak rzeczywiście myślałem i wcale się tego nie wypieram.
- I co się stało? Ksiądz pana napadł?
- Na szczęście nie. W 2005 r., kiedy wchodziłem do PO, byłem politykiem odnoszącym się z sympatią do Kościoła. Natomiast 2010 r. - katastrofa smoleńska, umocnienie się Rydzyka, wtrącanie w każdym kazaniu, kim ma być prezydent. Teraz w niedzielę jeden z biskupów mówił, że trzeba Sejm rozwiązać.
- Ale pan naprawdę uważa, że Kościół jest podstawowym problemem w tym państwie? Ja panu coś poradzę, jeśli mogę. Ludzie chcą prowadzić swoje interesy, a państwo robi wszystko, żeby utrudniać drobnym przedsiębiorcom pracę...
- I dlatego 13 października Kongres Małego i Średniego Biznesu Ruchu Palikota jest w Krakowie. Dwa tygodnie temu przedstawiliśmy propozycję 50 mld dodatkowych dochodów do budżetu.
- A skąd pan weźmie te 50 mld?
- Z polityki antytransferowej - z Polski wyprowadza się rocznie 78 mld zł. Banki, sieci handlowe, duże korporacje. Chcemy to ograniczyć przepisami.
- A co pan zrobi dla zwykłego człowieka, który prowadził sklep, a teraz nie może go prowadzić? Nie ma jednego okienka, które pan obiecywał.
- To Szejnfeld akurat, ale też biorę odpowiedzialność, bo byłem wtedy w PO. Ale wróćmy do tego, co obiecujemy: metoda kasowa w VAT, czyli płacę VAT wtedy, kiedy mi zapłacono za fakturę, a nie wtedy, kiedy ją wystawiłem. Po drugie, obniżka składki na FUS o 30 proc. razem z likwidacją umów śmieciowych. To jest główna bariera w zatrudnianiu. Bardzo wielu ludzi się nie zatrudnia, bo opłaty na FUS są za wysokie. Po trzecie wreszcie, firma na próbę, czyli tak jak w Wielkiej Brytanii mogę nie płacić przez 3 miesiące podatków, z wyjątkiem VAT-u, zanim podejmę ostateczną decyzję, czy będę firmę prowadził. To ma pomóc wejść na rynek. Wreszcie, jak w Holandii, osoba na samozatrudnieniu, czyli prowadząca działalność gospodarczą, sama decyduje, czy chce być w powszechnym systemie emerytalnym i płacić składki, czy nie.
- Fajnie, ale to tylko obietnice. Ma pan też kłopoty z podwładnymi. Jest u pana poseł Łukasz Krupa. Sprawa jest poważna - "Zebrałam 250 podpisów dla pana Łukasza Krupy. Miałam umowę, że za każdy podpis dostanę złotówkę. Musiałam długo czekać na pieniądze. W końcu zapłacił 250 zł" - to słowa jednej z pracownic Krupy. Co pan na to?
- Ta osoba jest dziś w SLD. Dlaczego jak była w Ruchu, nie mówiła o tym? Nie wierzę w to. To zagrywki kogoś, kto się rozczarował, nie ułożyło się, przeszedł do konkurencji. I teraz pluje na człowieka. Oczywiście, jeżeli prokuratura postawi zarzuty, a sąd skaże Krupę, to go usuniemy z RP. Ale to dość przyzwoity, przedsiębiorca i poseł. Nie sądzę, żeby to zrobił.
- A co by pan powiedział ludziom, którzy mówią o pani poseł Grodzkiej, że jej podstawową kompetencją jest tylko to, że zmieniła płeć?
- Grodzka jest wybitnie merytoryczną posłanką, ale to jest jedna z rzeczy, których nam się nie udało pokazać.
- Bez politycznego doświadczenia.
- Jest osobą wybitnie wykształconą w dziedzinie kodeksu pracy, spraw społecznych, stosunków pracy.
- Czyli nie jest prawdą, że np. ja sobie teraz zmieniam płeć i idę do Palikota, i mnie przyjmuje? (uśmiech)
- Ludzie nie głosowali na Grodzką, tylko na listę Ruchu Palikota.
- Ona ciągnęła trochę tę listę...
- Nie, ona teraz przeżywa dopiero okres, kiedy część mediów uważa, że jest bardziej wpływowa na świecie niż Elton John. Ona zmienia wizerunek Polski na świecie, pokazuje, że to otwarty kraj. Ubolewam, że nie udaje jej się pokazać merytorycznie, bo media i ludzie są głównie zainteresowani zmianą płci. To musi wybrzmieć, a później nastąpi wyciszenie i zrozumienie, że tacy ludzie są, i to wielu. I że musimy im stworzyć warunki do normalnego życia. Wbrew pozorom ktoś, kto zmieni płeć, ma więcej problemów niż przedsiębiorca. Chcę ją pokazać i ona będzie bohaterem przyszłorocznego Kongresu dotyczącego spraw społecznych.
- Kwaśniewscy nie zaprosili Millera na ślub córki. Czy zaprosili Palikota?
- Nie byłem nigdy przyjacielem rodziny. Spotykamy się i cenimy, ale to nie jest prywatne. Ślub to coś innego.
- Czyli nie zaprosili pana?
- Ale ja w ogóle nie chciałbym tam być! To byłoby coś absurdalnego, gdyby człowiek, z którym się prawie nie znamy, zaprosił mnie na ślub.
- A życzenia pan złoży?
- Oczywiście, życzę powodzenia i gratuluję Aleksandrowi Kwaśniewskiemu świetnych sondaży. A ślub niech się odbędzie jako ceremonia prywatna.