O tym, że opuszcza ogarnięty wojną kraj i wraca do domu Bojanowski poinformował w piątkowy (11 marca) wieczór. Jak podaje serwis "Press", korespondent TVN i TVN24 przebywał w Ukrainie od samego początku rosyjskiej inwazji. Relacjonował sytuację z Kijowa i okolic, a także z miejscowości wysuniętych bardziej na wschód. Pokazywał dramat i codzienne życie Ukraińców w atakowanym kraju, a także zniszczenia spowodowane bombardowaniami i ostrzałem rakietowym. Na początku marca media obiegło nagranie, na którym widać, jak w czasie realizacji materiału nad głową Bojanowskiego przelatuje rakieta. Teraz dziennikarz wraca do domu. "Po trzech tygodniach wracamy do Polski, do domów, na które nie spadają bomby i rakiety, gdzie nie słychać wybuchów i strzałów, gdzie nasze rodziny, za którymi bardzo tęsknimy, nie siedzą co noc w strachu w zimnych piwnicach" - pisze na Instagramie. I dodaje, że wraca z kraju, w którym mieszka "ponad 40 milionów nieprzeciętnie dzielnych i odważnych ludzi broniących się brutalną i nieludzką napaścią".
CZYTAJ TAKŻE: Ukraina w płomieniach, ale MIAŻDŻY Rosjan. Nie mają sprzętu, ludzi, uciekają w stronę granicy
Dziennikarz przyznał, że w obliczu powrotu do Polski czuje "bezsilność, żal i złość. Wielki szacunek i współczucie". "Obiecuję, że Was nie zostawimy" - zakończył swój wpis. On i jego koledzy wracają do domu, ale w Ukrainie wciąż zostaje kilkudziesięciu polskich dziennikarzy wraz z ekipami.
CZYTAJ TAKŻE: Porwanie mera Melitopolu. Ukraiński MSZ wzywa do reakcji. "To zbrodnia wojenna"