„Super Express”: – Na wczorajszej komisji Antoni Macierewicz zaprezentował raport swojej podkomisji na temat katastrofy w Smoleńsku. Po raz kolejny powtórzył też tezy o „wybuchu w samolocie”. Jak ocenia pan wnioski, które zostały na niej przedstawione?
Marcin Kierwiński: – Problem z panem Macierewiczem i jego tzw. ekspertami polega na tym, że od początku postawili absurdalną i kłamliwą tezę. Na przestrzeni czasu wspomniana ekipa za wszelką cenę stara się udowodnić swoją tezę. Mimo że nie ma dowodów na to, o czym pan Macierewicz opowiada. Nie da się uzasadnić tego, o czym opowiada były szef MON. Wracając jednak do pani pytania o raport podkomisji Macierewicza, to w ogóle mnie nie zaskoczył, jeśli chodzi o informacje w nim zawarte. Od lat powtarzane są te same brednie, które przeczą temu, co faktycznie wydarzyło się w Smoleńsku. Macierewicz mówi o mitycznych wybuchach.
– To znaczy?
– Po tym, jak – zdaniem Macierewicza – doszło do wybuchów, samolot spokojnie leciał, a piloci rozmawiali ze sobą. Żadne nagranie z kokpitu i czarnych skrzynek nie potwierdza tezy, o której mówi pan Macierewicz.
– Czemu temat katastrofy smoleńskiej odżył w przestrzeni publicznej właśnie teraz?
– Mamy do czynienia z brudną i cyniczną grą, którą uprawia Macierewicz i Kaczyński. Wielu osobom wydawało się, że prezes PiS Jarosław Kaczyński jest zmęczony tym, co wyprawia Macierewicz. Mówiło się, że Macierewicz pójdzie w zapomnienie. Temat jednak odżył. Kaczyński skalkulował, że reaktywowanie tematu smoleńskiego opłaca się politycznie. Zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie.