Afera podsłuchowa

i

Autor: materiały prasowe

Zmarnowany skandal. Recenzja książki Sylwestra Latkowskiego i Michała Majewskiego „Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost”

2014-10-21 0:06

Ledwo opadł bitewny kurz po aferze taśmowej, a Sylwester Latkowski i Michał Majewski już oddają do rąk czytelników opasłe tomisko, które tę aferę opisuje.

Afera podsłuchowa

i

Autor: materiały prasowe

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to fakt, że autorzy narracyjnie mocno inspirowali się w pisaniu swojej książki bodaj najsłynniejszą publikacją z dziedziny dziennikarstwa śledczego, czyli „Wszystkimi ludźmi prezydenta” Carla Bernsteina i Boba Woodwarda. Problem polega jednak na tym, że afera taśmowa to nie afera Watergate, a więc Latkowski i Majewski to nie mogą być Bernsteinem i Woodwardem.

Zamiast więc z wypiekami na twarzy śledzić dziennikarską mrówczą pracę, czytamy to wszystko z lekkim politowaniem. Po pierwsze, mnóstwo tu zbędnego patosu, nieuzasadnionego poczucia, że oto jesteśmy świadkami historycznego dla polskiego dziennikarstwa dochodzenia i tworzenia atmosfery, że zaraz dowiemy się czegoś druzgocącego dla polskiego życia publicznego. Po drugie, na ponad 400 stronach mamy relację z wejścia w posiadanie taśm, ich opublikowania i następstw tego wydarzenia. Na tej samej ilości stron Woodward i Bernstein opisali niemal całą aferę Watergate. U dziennikarzy „Washington Post” widzieliśmy, jak tytaniczna praca śledcza doprowadza do kolejnych świadków i poszerzenia wiedzy o patologiach administracji Nixona. Tu kręcimy się w kółko – są podsłuchane taśmy i... tyle. Reszta to opis znanych już perypetii z wejściem ABW i prokuratury do redakcji „Wprost” na czele. A wszystko to okraszone dość zabawnymi (choć niezamierzonymi, jak sądzę) opisami.

Ta afera i ta książka to zmarnowana szansa. Niby dostajemy to, co zapowiedziane jest w tytule, ale taśmy były znakomitym punktem wyjścia do dalszego pogłębiania wiedzy o zarejestrowanej degrengoladzie władzy. Od publikacji taśm, nie dowiedzieliśmy zasadniczo nic nowego. Nie wiemy bowiem, co działo za kulisami władzy, kiedy podsłuchy nie były włączone. Nie ma dowodów, że to, co mówią wszyscy zarejestrowani to więcej niż słynne skróty myślowe. Nie jest sztuką dostać jedno źródło informacji i je upublicznić. Sztuką jest wykorzystać je do dalszego dziennikarskiego śledztwa, potraktować podsłuchy jako nitkę, która poprowadzi do kłębka. Książka Latkowskiego i Majewskiego jest dowodem, że ta sztuka się nie udała. Zresztą nie tylko im, ale całemu środowisku dziennikarskiemu.

Sylwester Latkowski, Michał Majewski, "Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost", Zysk i S-ka, Poznań 2014