Tomasz Wróblewski: Zjawisko ludzi nietykalnych

2012-02-20 3:00

Sprawę Michnik - Krasowski ocenia naczelny "Rzeczpospolitej"

"Super Express": - Robert Krasowski przegrał proces wytoczony mu przez Adama Michnika m.in. za słowa: "Jedną trzecią życia poświęcił obronie byłych ubeków". Według sądu zabrakło zwrotu "wydaje się".

Tomasz Wróblewski: - No cóż, czytając fragmenty tekstów Krasowskiego sprzed lat, miałem wrażenie, że chciał powiedzieć coś innego, niż mu się przypisuje, ale źle wykorzystał pewne narzędzia skrótów myślowych. Trzeba bardziej dbać o precyzję słowa i wypowiadać się mniej spektakularnie. Z korzyścią i dla dziennikarzy, i dla czytelników. To pozytywny aspekt tej sprawy.

- Więc jest także negatywny?

- Niestety, tak. Coraz więcej autorów zaczyna bać się wypowiadać własne myśli, które dotyczą Adama Michnika. Jeżeli dana wypowiedź nie jest obudowana odpowiednimi klamrami, przygotowanymi przez prawnika, to sprawa może skończyć się w sądzie. A skoro tak, to może lepiej dla świętego spokoju w ogóle nic nie pisać? To niepokojące zjawisko.

- Czyli cel - pisać dobrze albo wcale - został osiągnięty?

- Nie wiem, czy to był właśnie zamiar Michnika, ale mam wrażenie, że taki jest tego efekt. To nie wzmacnia jego wizerunku. Raczej stwarza wrażenie, że łatwiej mu się bronić w sądzie niż argumentami. Można mieć wrażenie tłamszenia pewnych opinii. Nawet tych, których normalnie Michnik nie zaskarżyłby do sądu. Tworzy się publiczna hipokryzja, bo źle można pisać tylko o tych, których nie stać na dobrych adwokatów. Ciężko krytykować wielkie korporacje, bo trzeba być przygotowanym na bardzo kosztowne procesy. Teraz, jak widać, zaczyna to dotyczyć także poszczególnych ludzi.

- Legenda opozycji PRL i autor kilku niezłych, poważnych esejów od lat chodzi po sądach i się procesuje. Czuje pan mały zgrzyt?

- Jak już pan pewnie zauważył, ja także muszę się pilnować i mówić ostrożnie. Nie mam wrażenia, żeby od czasu wygranych procesów autorytet Michnika wzrósł i żeby obiegowe opinie o nim zniknęły. Może jest ich mniej w gazetach, ale nie w codziennych rozmowach dziennikarzy. To tworzy jeszcze gorsze zjawisko - ludzi nietykalnych. Gdy słyszę czasem kogoś mówiącego w debacie: "teraz będę mówił ogólnikami, bo boję się procesu i zastrzegam, że to moja prywatna opinia, a nie fakty", to od razu wiem, o kim będzie mowa.

Tomasz Wróblewski

Redaktor naczelny "Rzeczpospolitej"