Leszek Miller

i

Autor: Piotr Grzybowski/SUPER EXPRESS Leszek Miller

Afera w Funduszu Sprawiedliwości

Ziobryści zamienili Ministerstwo Sprawiedliwości w dom publiczny? Leszek Miller nie bierze jeńców!

2024-05-29 5:58

Afera w Funduszu Sprawiedliwości rozgrzewa do czerwoności. Ostro pisze o niej Leszek Miller w najnowszym felietonie dla "Super Expressu". "Ministerstwo oddane w lenno Zjednoczonej Prawicy nie powinno nazywać się Ministerstwem Sprawiedliwości. Raczej Niesprawiedliwości. Wystarczyło kilka lat, by ta świątynia prawa i procedur zamieniona została w lupanar" - pisze były premier.

Dudalot

Nie ulega wątpliwości, że ministerstwo oddane w lenno Zjednoczonej Prawicy nie powinno nazywać się Ministerstwem Sprawiedliwości. Raczej Niesprawiedliwości. Wystarczyło kilka lat, by ta świątynia prawa i procedur zamieniona została w lupanar. Skoro najwyżsi urzędnicy Ministerstwa patronowali i korzystali z łamania, obchodzenia i naginania prawa, to w zasadzie państwa w znaczeniu pryncypiów moralnych i prawnych już nie ma. Nie zapominajmy przy tym, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie było jedynym miejscem, gdzie mordowano prawo, sprawiedliwość i przyzwoitość.

W tym procederze brali udział nie tylko kanciarze z ministerialnymi tytułami, którzy dostali do ręki Fundusz Sprawiedliwości. Dziś słyszymy od byłego premiera, że on za ten Fundusz nie odpowiadał zaś prezes wszystkich prezesów opowiada dyrdymały, że sensacje odkrywane w ciągu ostatnich dni to nieprawda. To, że on w miarę normalnie chodzi to też nieprawda? Jego kolano jest jak cmentarne wrota podczas pandemii – tam, gdzie chciał wejść, wchodził bez żadnych przeszkód. Każdy mógł?

Każdy może też zoperować sobie kolano. Tylko nie każdy ma taką moc, żeby przy okazji ktoś podarował szpitalowi 18 mln. złotych. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością, choć jak się zdaje to akurat prezesowi za bardzo nie dokucza. A co na to wszystko prezydent – pierwszy strażnik konstytucji? Milczy … Co najwyżej wyrywa się od czasu do czasu z jakimś pomysłem jak Filip z konopi. W konkurencji opowiadania banialuk, mydlenia oczu i siania farmazonów pan prezydent bez najmniejszego wysiłku zdystansował samego Mateusza Morawieckiego - mistrza wszelkich czarów-marów. Rzecz miała miejsce w Koninie, gdzie przy okazji promowania swojego kolegi w wyborach do PE pan Duda skupił się na Centralnym Porcie Komunikacyjnym.

Niby nic nowego – nie pierwszy raz upomina się, żeby ta horrendalnie droga inwestycja z niejasnymi perspektywami ekonomicznej opłacalności zaczęła się materializować. O jednym dotąd nie powiedział. Otóż zdaniem prezydenta Dudy CPK jest nam potrzebny, gdyż będziemy coraz bogatsi i niektórzy z nas, być może wielu, będzie chciało podróżować prywatnymi samolotami. Rodacy, którzy kupią sobie samolocik lub nawet samolot będą musieli gdzieś go parkować. CPK im to umożliwi, tam będzie bardzo dużo miejsca! Podobnie na lotniskach regionalnych, którym nie będą już potrzebni żadni pasażerowie, tylko miejsca parkingowe do wynajęcia. Czyż nie jest to piękna wizja? Niestety jak to u nas - zamiast się cieszyć ponura nuda. Jak nie kanty w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, to wyrzucone w szwajcarskie błoto półtora miliarda złotych. O co ten krzyk? Przecież każdy wie, że Szwajcaria do tanich nie należy.