ZBIGNIEW ZIOBRO

i

Autor: Marek Zieliński W walce o drugie miejsce Zbigniew Ziobro szedł "łeb w łeb" ze swoim konkurentem, ale na ostatniej prostej przegrał wyścig. Może udałoby się, gdyby minister sprawiedliwości posiadał samochód? Tak czy siak Ziobro może pochwalić się 1/3 udziałów w domu rodzinnym (wartość 150 tys. złotych), wartym ponad 0,5 mln złotych 125-metrowym mieszkaniem, gospodarstwem rolnym (135 tys. złotych), dwiema działkami leśnymi (175 tys. złotych), a także środkami pieniężnymi (220,5 tys. złotych oraz 1,85 tys. euro). Zbigniew Ziobro zarabiał w 2017 jako minister (prawie 240 tys. złotych), z tytułu diety poselskiej (ponad 30 tys. złotych) a także jako prokurator generalny (przeszło 60 tys. złotych). ŁĄCZNY MAJĄTEK: 1 555 602,89 złotych

Ziobro o Dudzie, Kaczyńskim Tusku i Morawieckim! Padły mocne słowa [WYWIAD]

2019-09-18 4:01

Zbigniew Ziobro w mocnym wywiadzie mówi, co sądzi o najważniejszych polskich politykach. Zdradza, kto byłby najlepszym premierem po wyborach. - Jarosław Kaczyński jest najbardziej doświadczonym politykiem naszego obozu i architektem zwycięstwa. Byłby więc najlepszym premierem, bo najbardziej kompetentnym - zachwala polityk. Minister sprawiedliwości zabiera też głos odnośnie prezydentury Andrzeja Dudy. Jak twierdzi, głowa państwa „bardzo dobrze sobie radzi”. Oprócz tego szef resortu sprawiedliwości chwali się sukcesami, przyznaje tez, czego nie udało mu się jeszcze zrobić w wymiarze sprawiedliwości.

„Super Express”: Będzie pan po wyborach ministrem sprawiedliwości?
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro: Zaczekajmy na ich wynik. To wyborcy będą decydować, kto będzie rządził i w konsekwencji jaki będzie skład Rady Ministrów. Chcę, żeby reforma wymiaru sprawiedliwości została dokończona, bo Polacy zasługują na szybko i dobrze działające sądy.

Mówi się, że pańskie ambicje sięgają o wiele dalej. Premier, może prezydent...
Rozczaruję pana. Nie mam takich planów. Jestem skupiony na reformowaniu wymiaru sprawiedliwości.

Wielu wyborców PiS nie zrozumiało zmiany na stanowisku premiera. Nie był pan zdziwiony, że Mateusz Morawiecki zastąpił Beatę Szydło?
Głównym architektem naszego obozu politycznego jest i pozostanie prezes Jarosław Kaczyński. To dzięki niemu odnieśliśmy sukces. Prezes ma wizję, która wykracza poza „tu i teraz”, i to dzięki niej rządzimy samodzielnie od kilku lat. Wyniki sondażowe dowodzą, że podejmuje trafne decyzje.

Czy w takim razie Jarosław Kaczyński powinien zastąpić Mateusza Morawieckiego i zostać premierem po wyborach?
- Jarosław Kaczyński jest najbardziej doświadczonym politykiem naszego obozu i architektem zwycięstwa. Byłby więc najlepszym premierem, bo najbardziej kompetentnym, ale wiemy z jego wywiadu w „Super Expressie”, że niestety nie ma takich planów.

Czy pana zdaniem PiS powinien ponownie wystawić na kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę? Jak pan ocenia jego prezydenturę?
- Uważam, że prezydent Andrzej Duda bardzo dobrze sobie radzi. Ma wielką umiejętność w nawiązywaniu bezpośrednich relacji z Polakami. I jest bardzo dobrze przez nich odbierany. Wraz z małżonką Agatą Dudą godnie i bardzo profesjonalnie reprezentują nasz kraj na arenie międzynarodowej. Jestem przekonany, że Andrzej Duda jest najlepszym kandydatem na prezydenta obozu Zjednoczonej Prawicy w 2020 roku.

Jako minister sprawiedliwości reformuje pan sądownictwo, jako prokurator generalny toczy wojnę z przestępcami, jako lider partii rządzącej koalicji prowadzi kampanię wyborczą... Ma pan jeszcze czas dla siebie?
(Cisza) Właśnie mi pan uświadomił, jak mało mam tego czasu. W tym roku w wakacje byłem z rodziną trzy dni nad morzem. Na szczęście każdą wolną chwilę po pracy staram się spędzać z dziećmi, bawię się z nimi.

Zabawa wieczorami w domu nie wystarczy.
A tu pana zaskoczę. Jeśli tylko znajdę czas, gram z chłopakami w piłkę i badmintona. I jeździmy razem po lesie na rowerach.

Uprawia pan jakiś sport?
Sport dość intensywnie uprawiałem kiedyś. Teraz jedynie z rana staram się przez 15-20 minut trochę poćwiczyć, choć i to niestety nie zawsze się udaje.

Wyrabia pan kondycję na następną kadencję ministra sprawiedliwości?
Zbieram siły, aby każdego dnia pracować najlepiej jak potrafię. Bo dzięki tej pracy są wymierne efekty. Właśnie udało nam się przeprowadzić operację przejęcia ponad 1,4 mld zł od karteli narkotykowych. To są konkretne pieniądze, które zasilą budżet państwa. To pieniądze, z których w przyszłym roku będzie można opłacić wyprawki szkolne dla 4,5 mln uczniów w Polsce. To są właśnie wymierne efekty naszej pracy. Odebranie przestępcom tak gigantycznych pieniędzy było możliwe dzięki wprowadzonej z mojej inicjatywy konfiskacie rozszerzonej, nowym przepisom, które przygotowaliśmy razem z wiceministrem Marcinem Warchołem. Skutecznie walczymy z mafią VAT-owską, dzięki czemu w budżecie są dodatkowe miliardy złotych na programy społeczne, na 500 plus.

Głośno jest też o mafii lekowej, która wyprowadza lekarstwa za granicę, przez co pacjenci w Polsce nie mogą ich kupić. Co pan robi w tej sprawie?
Mafia lekowa powoduje poważne zagrożenie dla setek tysięcy Polaków, którzy potrzebują leków ratujących zdrowie i życie. Przypomnę, że to za rządów PO-PSL wprowadzono w 2015 roku korzystną dla mafii lekowej zmianę w ustawie Prawo farmaceutyczne. Oznaczała ona całkowitą bezkarność kryminalną patologicznych zachowań w tej sferze. To był prezent dla mafii. Efektem było gwałtowne pogorszenie się zaopatrzenia aptek w ważne leki, np. antynowotworowe, przeciwzakrzepowe, przeciwastmatyczne i nowoczesne insuliny. Zamiast trafiać do pacjentów, były one wywożone na handel za granicę. Dlatego z inicjatywy prokuratury, przy współpracy z Ministerstwem Zdrowia, Ministerstwo Sprawiedliwości zmieniło dziurawe prawo. Wprowadziliśmy wiele rozwiązań uderzających w mafię lekową. Miedzy innymi karę do 10 lat więzienia za nielegalny handel lekami i do 3 lat więzienia za utrudnianie kontroli inspekcji farmaceutycznej. To dopiero dzięki tym nowym przepisom, które weszły w życie trzy miesiące temu, prokuratorzy mogą skutecznie rozbijać lekową ośmiornicę. Śledztwa są już zaawansowane.

Stara się pan zaostrzyć kary dla najgroźniejszych bandytów. Czy dziś nie są karani wystarczająco surowo?
Kara musi groźnych przestępców odstraszać. By wiedzieli, że popełnienie brutalnej zbrodni będzie bardzo drogo kosztować. Prawo musi też gwarantować ofiarom najcięższych przestępstw i całemu społeczeństwu, że sprawcy zapłacą za krzywdę i zło, jakie uczynili. Wreszcie – co niezwykle istotne zwłaszcza w przypadku przestępców seksualnych atakujących dzieci – takie osoby muszą być izolowane od społeczeństwa tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Bezwzględne dożywocie istnieje w innych krajach, np. w Wielkiej Brytanii. Są osoby, które trzeba izolować na zawsze.

Zaostrzanie kar to jednak nie wszystkie zadania Ministerstwa Sprawiedliwości…
Dbamy o bezpieczeństwo i inne potrzeby obywateli. Przykładem są choćby alimenty, których ściągalność do państwowego Funduszu Alimentacyjnego wzrosła w 2019 r. aż o blisko 200 proc. To wynik przygotowanej przez nas zmiany przepisów dotyczących egzekwowania obowiązku alimentacyjnego. Dzięki nowym rozwiązaniom dziesiątki tysięcy polskich dzieci po raz pierwszy w życiu otrzymały wsparcie alimentacyjne ze strony swoich rodziców.

Dobro dzieci to dla pana priorytet?
Tam, gdzie możemy dzieciom pomóc, robimy to. Zakazaliśmy odbierania dzieci rodzicom, gdy jedyną przyczyną jest bieda. Uruchomiliśmy rejestr sprawców przestępstw na tle seksualnym, by chronić najmłodszych.
Pamiętamy o różnych potrzebach – dzieci i dorosłych. To dlatego przeznaczyliśmy niemal 40 mln złotych z Funduszu Sprawiedliwości na budowę w Warszawie kliniki „Budzik” dla dorosłych, która będzie niosła pomoc osobom w śpiączce, w dużej mierze ofiarom przestępstw. W ten sposób pieniądze, zasądzone od przestępców, są przekazywane na mądry i dobry cel. Wspieramy również inne szpitale, które dzięki pieniądzom z Funduszu mogą zakupić nowoczesny sprzęt ratujący życie i zdrowie Polaków.

Jak pan komentuje aferę byłego już wiceministra Łukasza Piebiaka? Chodzi o słynną aferę hejterską w sieci wobec sędziów nieprzychylnych dobrej zmianie.
Tę sprawę wyjaśnia prokuratura. I ocenią ją sądy, bowiem z tego, co słyszałem, sędziowie wymieniani w kontekście afery, z wiceministrem Piebiakiem włącznie, twierdzą, że nastąpiły tam wielkie manipulacje, pomówienia i złożyli pozwy do sądów. Pan sędzia Piebiak był kiedyś wiceszefem „Iustitii”, a w pewnym momencie zdecydował się z grupą sędziów z nami współpracować, przez co stał się ofiarą hejtu, wyzwisk i mowy nienawiści ze strony niegdysiejszych kolegów sędziów. Przez cztery lata ze strony sędziów kontestujących zmiany padały wypowiedzi, które wyrażały się w takich określeniach jak „Judasze”, „zdrajcy” – czym te słowa różnią się od tych, które media niedawno przytaczały? Gdzie wtedy byli ci, którzy teraz tak bardzo się oburzają? Gdzie było to święte oburzenie?

Broni pan Piebiaka?
Nie. Jak tylko pojawiła się pierwsza informacja o tym, że mógł brać udział w działaniach etycznie nieakceptowalnych, został zdymisjonowany. Nie przesądzam, czy wszystkie informacje podawane przez media są prawdziwe. Od tego są sądy, ale dla dobra wymiaru sprawiedliwości, dla zachowania najwyższych standardów, od razu podjąłem taką decyzję. Pod żadnym względem nie usprawiedliwiam nagannych zachowań. Warto jednak pamiętać kto rozpoczął mowę nienawiści z pozycji „nadzwyczajnej kasty”. Ja potępiam takie praktyki bez względu na to, z której pochodzą strony. I oczekuję od innych, żeby nie byli jednostronni.

Wiedział pan o procederze z udziałem swojego wiceministra?
Nie. A moja reakcja na ujawnione informacje była szybka i zdecydowana.

Dlaczego posiedzenie Sejmu zostało ostatnio nagle przerwane i ma być dokończone po wyborach? Politycy opozycji zarzucają wam, że macie jakieś niecne plany...
To ich bujna wyobraźnia. A chodzi jedynie o to, że gorączka przedwyborcza skłania teraz posłów bardziej do politycznych fajerwerków niż do sejmowej pracy nad ustawami.

Opozycja zarzuca panu łamanie konstytucji i chce postawić przed Trybunałem Stanu. Obawia się pan tego?
Mam się obawiać, że stanę przed Trybunałem Stanu? Za co? Za walkę z przestępcami? Za odbieranie im pieniędzy skradzionych zwykłym ludziom? Za zaostrzanie kar dla zwyrodnialców gwałcących i zabijających dzieci? Za przywracanie obywatelom wiary w sprawiedliwość? Myślę, że opozycja powinna się martwić raczej postawieniem przed Trybunałem Stanu własnych liderów – Donalda Tuska, Ewy Kopacz, czy byłych ministrów finansów: Jacka Rostowskiego i Mateusza Szczurka.

Sądzi pan, że są do tego podstawy?
Oczywiście, powinni ponieść odpowiedzialność w kontekście mafii VAT-owskiej, która za ich rządów święciła triumfy. Dlaczego Platforma Obywatelska, Donald Tusk, Ewa Kopacz, nie chcieli dać państwu narzędzi do walki z przestępcami w białych kołnierzykach? Dlaczego przez 8 lat nie przyjęli prawa o konfiskacie rozszerzonej? A kiedy my w 2017 r. zgłosiliśmy w Sejmie projekt ustawy o konfiskacie, też głosowali przeciw. Dlaczego? Jaki mieli interes w tym, by mafie były bezkarne? Wielkie afery gospodarcze, lichwiarze, mafia lekowa – można długo wyliczać. Na koniec swoich rządów PO dała im prezent w postaci skrócenia terminu przedawnień. W wyniku tej decyzji wielu groźnych przestępców uniknęło odpowiedzialności karnej.

Uważa pan, że Tusk chronił przestępców?
Świadomie nie podejmował działań, które skutecznie by ich eliminowały. Platforma chroniła ciemne interesy grubych ryb, a my chronimy interesy zwykłych ludzi. Nie bez powodu w zakładach karnych wyraźnie wygrywa wybory Platforma Obywatelska. Niech każdy sobie odpowie na pytanie: dlaczego?

Czy to dobrze, że minister sprawiedliwości jest jednocześnie prokuratorem generalnym? Opozycja zarzuca panu, że taki system wiąże się z ręcznym sterowaniem.
To właśnie dzięki połączeniu tych funkcji państwo uzyskało narzędzia, by skutecznie walczyć z mafią VAT-owską, z lichwiarzami, z mafią reprywatyzacyjną. Może dlatego opozycji zależy na powrocie do poprzedniego nieefektywnego rozwiązania. Czy pan wie, że za rządów PO-PSL zapadały rocznie tylko trzy skazania za przestępstwo lichwiarskie? A teraz toczą się setki tego rodzaju spraw. O czym to mówi?

W ostatnich miesiącach było kilka drastycznych przypadków mordowania dzieci. Niektórzy chcą, by dla takich morderców była kara śmierci.
Gdyby to ode mnie zależało, byłbym za wprowadzeniem kary śmierci w przypadku okrutnych, bestialskich mordów. Ale jesteśmy w Unii Europejskiej i musimy przestrzegać unijnego prawa. W resorcie pracujemy jednak nad wprowadzeniem kary bezwzględnego dożywotniego więzienia dla sprawców najcięższych morderstw, właśnie z myślą m.in. o dzieciach. Nie może być już tak, żeby – jak to się działo za czasów PO – przypadki bestialskich mordów kwalifikować jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi najwyżej 10 lat więzienia. PO i PSL nie głosowały ostatnio w Sejmie za podwyższeniem kar nawet dla tych najgroźniejszych przestępców.

Co uznałby pan za swój największy sukces, jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości?
Kluczowym momentem dla rozbicia mafii VAT-owskiej były przepisy, które przygotował mój resort. To było wprowadzenie w styczniu 2017 roku zmian w Kodeksie karnym, że za wyłudzenia VAT przestępcom grozi do 25 lat więzienia. Wtedy też po raz pierwszy pojawiły się głosy, że trzeba mnie odwołać. Tyle że dokładnie w momencie, kiedy uchwalono nowe przepisy, w Polsce natychmiast poprawiła się ściągalność VAT. Dzięki tej reformie mogliśmy wprowadzić m.in. 500 plus na każde dziecko, bo odzyskaliśmy rozkradane wcześniej pieniądze. Zabraliśmy je przestępcom i oddajemy Polakom.
Nasza władza zaczęła uderzać w podstawy biznesów przestępców. Mam na myśli również konfiskatę rozszerzoną, którą wprowadziliśmy w Polsce. Dzięki temu zaczęliśmy odbierać mafiom ich zdobyty nielegalnie majątek. I to z jakim sukcesem – w ostatnim roku rządów PO nad prokuraturą łączna kwota majątków przejętych od przestępców wyniosła zaledwie 160 mln zł. A teraz tylko od stycznia do sierpnia 2019 roku jest to już 3,3 mld zł! Gigantyczną różnicę między tymi kwotami każdy może sobie wyliczyć. 
Kolejnym sukcesem jest znacząca poprawa poczucia bezpieczeństwa Polaków. Niedawno opublikowany wynik badań CBOS pokazał, że prawie 90 proc. Polaków zadeklarowało, że w Polsce żyje się bezpiecznie. A w 2015 roku taka odpowiedź wskazało tylko 66 proc. badanych. Wprowadziliśmy też przepisy, które zlikwidowały samowolę komorników i wiele innych ważnych dla bezpieczeństwa Polaków zmian.


A co uznałby pan za porażkę, za coś, czego nie udało się panu spełnić?

Brak wyraźnego przyspieszenia spraw cywilnych i gospodarczych w sądach. I nie poprawia mi humoru, że w okresie rządów PO czas trwania tych postępowań wydłużał się znacznie bardziej niż dziś. Powstrzymaliśmy tę złą tendencję. Ale oczekiwane przyspieszenie spraw cywilnych i gospodarczych dopiero przed nami. Jest to efekt wojny, którą toczy z nami część środowiska sędziowskiego z udziałem totalnej opozycji i Komisji Europejskiej. Jednak dzięki zmianom procedury karnej udało się wyraźnie przyspieszyć sprawy karne. Mogę zapewnić, że wprowadzenie losowego przydziału spraw sędziom, przywrócenie instytucji asesora, a więc „sędziego na próbę”, a także uchwalenie przed kilkoma tygodniami gruntownych reform kodeksów postępowania cywilnego i karnego, wraz z dokończeniem reformy ustrojowej sądów, znacząco przyspieszy postępowania. Musimy więc tę reformę dokończyć dla wszystkich Polaków, także tych słabszych, których nie stać na drogie kancelarie i znanych z telewizji mecenasów.
Rozmawiał KAMIL SZEWCZYK

Mężczyzna i hormony. SPRAWDŹ!

Nasi Partnerzy polecają