"Super Express": - Czy seria najnowszych afer wstrząśnie Polską tak, jak kiedyś np. afera Rywina?
Grzegorz Górny: - Tego typu afery, jeżeli przebiją się do świadomości społecznej, są w stanie wywrócić scenę polityczną. Gdyby podobne skandale dotyczyły Millera, Belki, Buzka czy Kaczyńskiego, ówczesne rządy bardzo szybko mogłyby pod ich ciężarem nawet upaść. To, że dziś jest inaczej, wynika z nastawienia mediów. Wielu dziennikarzy ustawiło się w roli adwokatów obozu rządzącego. Zamiast dociekać prawdy, bagatelizują bądź usprawiedliwiają zachowania rządzących. To niebezpieczne.
- Przychylność mediów uratuje Platformę?
- To zależy od reakcji młodzieży i elektoratu miejskiego, które przesądziły o zwycięstwie PO w 2007 r. Obie te grupy są też głównymi odbiorcami mediów.
- Młodzież odczytuje politykę raczej pobieżnie. Jak odbierze te afery? Jako "prowokację CBA" czy też machlojki Platformy?
- Dziś jeszcze nie wiadomo. Rozczarowanie rządami Tuska powinno przekładać się na jakąś inną partię. PiS, któremu dorobiono gębę partii "obciachowej", ma jednak trudności z przyciąganiem młodych wyborców. Zadecyduje stopień rozczarowania, gdyż poza PiS nie rysuje się obecnie jakaś istotna alternatywa. Ani na lewicy, ani na prawicy.
- Platformie nie grozi zatem szybka powtórka z AWS bądź SLD?
- Zadecyduje o tym poziom wewnętrznych kłótni. Dezintegracja obu tych ugrupowań zaczęła się od sporów między liderami. Miller i Kwaśniewski stanęli w pewnym momencie po przeciwnych stronach. Olbrzymie spory miały też miejsce w AWS. Na razie w PO nie doszło do podobnych podziałów. Mogą być jednak głębsze niż wydaje się politologom. Analizy często nie uwzględniają konfliktu charakterów.
- Kampanii towarzyszyć będą prace komisji śledczej. Ma szanse powtórzyć casus komisji rywinowskiej?
- To zależy głównie od SLD. Lewicy powinno zależeć na intensywnej i dobrej pracy tej komisji. A więc skupieniu się na aferze hazardowej z czasów PO. Upadek Platformy bądź jej osłabienie jest najbardziej na rękę właśnie SLD. Tam jest znaczna część jej elektoratu. Politycy PO czują to zagrożenie i właśnie dlatego zastraszają SLD, chcąc badać sprawy sięgające czasów Jerzego Jaskierni. Dają tym wyraźny sygnał, by SLD nie dążyło do zbyt poważnego badania afer, gdyż może ucierpieć.
- Jedyną ofiarą afer jest na razie pewność siebie Donalda Tuska. Wystartuje w wyborach prezydenckich?
- Tylko wtedy, gdy będzie pewny wygranej. Teraz w swoim stylu czeka na wyniki badań opinii i próbuje przeciwdziałać ewentualnemu spadkowi popularności. Widać, że wybrał putinowską metodę "dobry car, źli bojarzy". Prezentuje się jako jedyny sprawiedliwy, który odcina od siebie skompromitowane postaci. Ten pomysł na razie się sprawdza. Choć nie wiem na jak długo.
- W rozmowie z "SE" dr Barbara Fedyszak-Radziejowska też wspomniała o putinizacji naszej polityki. Putinizacji elit, którym wystarczy jedna światła partia i przywódca...
- Ja wskazałbym raczej na uprawianie polityki przez skupianie się głównie na wizerunkowych grach w mediach. W Rosji Putin miał olbrzymi kapitał zaufania i popularności, ale powstrzymywał się od reform. Kraj nadal żyje z surowców, nie ma normalnej gospodarki. U nas PO doszła do władzy z kapitałem zaufania, którego także nie przekuła w reformy. Nawet w sferze ekonomii, która miała być jej silną stroną. Nie dzieje się nic z finansami publicznymi, budżetem zadaniowym. Nie ułatwiono życia przedsiębiorcom. Było tylko widowiskowe odpalenie komisji "Przyjazne Państwo". Analogią z putinizmem jest właśnie ten stracony, najlepszy czas dla reform. Kreowany w mediach wizerunek stabilnego państwa może zaś szybko tąpnąć.
- Czy ktokolwiek może zagrozić Tuskowi w walce o prezydenturę? Lech Kaczyński ma nie najlepsze notowania.
- PiS udowodnił już kiedyś, że stać go na zaskakujące posunięcia. Kiedy wszyscy spodziewali się premiera Jarosława Kaczyńskiego, wystawili do rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Inna sprawa, jak ten eksperyment się zakończył Być może dla władz PiS będzie to przestroga, by takich decyzji nie podejmować. Realny jest jednak start kogoś takiego jak Zbigniew Ziobro. Dla samej partii poszerzenie pierwszych szeregów i promocja osób młodych, bardziej dynamicznych, może się zresztą okazać zbawienna.
Grzegorz Górny
Współtwórca i redaktor naczelny kwartalnika "Fronda", dziennikarz i publicysta