Piotr Semka: Zimny realizm Sikorskiego

2010-12-30 3:00

Polską politykę zagraniczną w minionym roku ocenia Piotr Semka

"Super Express": - Jak ocenia pan polską dyplomację w mijającym roku?

Piotr Semka: - Należy ją ocenić w kontekście śmierci Lecha Kaczyńskiego. W czasie drugiej części kadencji zmarłego prezydenta obserwowaliśmy kruchą równowagę między aktywizmem, który był domeną Kaczyńskiego, a polityką realizmu i ugodowości, jaką prowadziła PO. Wraz ze zmianą na stanowisku głowy państwa owa równowaga została zastąpiona przez zimny realizm Radka Sikorskiego i koniunkturalizm Bronisława Komorowskiego.

- Jakie działania prezydenta Komorowskiego ma pan na myśli?

- Chodzi np. o zaproszenie do konsultacji ws. wizyty prezydenta Miedwiediewa i relacji polsko-rosyjskich Wojciecha Jaruzelskiego - człowieka, który jest symbolem poddaństwa wobec Moskwy. Dajemy tym bardzo zły sygnał władzom rosyjskim.

- A czym objawia się zimny realizm Sikorskiego?

- Polska dyplomacja kontynuuje doktrynę trzymania się głównego nurtu zachowań unijnych, szczególnie tych prezentowanych przez Berlin i Paryż. Zakłada ona, że jeśli będziemy unikać kontrowersji, to kraje te będą w większym stopniu nas słuchały. Jakiekolwiek wychylanie się będzie powodowało to, że znacznie mniej będziemy w stanie ugrać, np. w kwestiach ratowania równowagi finansowej Unii. Tu można powiedzieć, że jakichś sukcesów się dopracowaliśmy. Natomiast w innych sprawach wizja polityki prezentowana przez PO słabo się sprawdza.

- W jakich?

- Odrzucono choćby doktrynę Lecha Kaczyńskiego, aby budować sojusz państw frontowych wobec Rosji. Nie twierdzę, że było to łatwe przy ciasnocie zachowań Litwy i porażce obozu pomarańczowych na Ukrainie. Przyjęto w zamian niemieckie hasło, że unijny wymiar polityki wschodniej będzie powoli powodować, że tacy ludzie jak Łukaszenko staną się bardziej cywilizowani. Okazało się, że cywilizowani nie są i w dodatku potrafią być bardzo nieprzyjemni. Niestety, słabością wschodniej części Unii jest to, że nie potrafi ona działać razem i nie wypracowała wspólnej strategii wobec krajów postsowieckich. W związku z tym wszyscy stukają do drzwi największych sił UE, a te mają zupełnie inne interesy niż choćby Polska.

- Pana zdaniem proces normalizacji z Rosją przebiega we właściwym kierunku?

- Ekipa Tuska obrała bardzo złą taktykę. Przyjęła rosyjską optykę sugerującą, że za złe relacje między naszymi krajami odpowiada wyłącznie polska strona, a konkretnie bracia Kaczyńscy. Zdaniem Kremla lata 2005-2007 były czasem niezwykłej agresji wobec Rosji. Dla polskiej racji stanu źle się stało, że się z tym zgodzono. Może to skutkować tym, że kiedy trzeba będzie walczyć o swoje, Rosjanie powiedzą: "O! Tusk zamienia się w Kaczyńskiego". To już uderzyło w premiera. Prasa rosyjska się dziwi, że jak to - Miedwiediewa fetował, a teraz nasz raport w sprawie katastrofy smoleńskiej oskarża? To jest pułapka, w którą Polska nie powinna dać się złapać.

- Duch braci Kaczyńskich nadal unosi się nad relacjami Polski i jej sąsiadów?

- Na to wygląda. Przecież polepszenie relacji z Niemcami odbyło się na podobnej zasadzie, jak z Rosją. Platforma z emfazą ogłosiła, że Jarosław Kaczyński nie ma już wpływu na polską dyplomację i od razu panuje atmosfera przyjaźni.

- Czy ta przyjaźń z Niemcami przyniosła jakieś realne korzyści dla Polski?

- Polska dyplomacja skupiła się jedynie na prestiżowym sukcesie, jakim było pozbycie się Eriki Steinbach z rady Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Natomiast cały "Widoczny Znak", chociaż nadal wygląda bardzo niepokojąco, nie budzi większego zainteresowania polskiego rządu.

- Udało się wyeliminować wpływ sporów wewnętrznych na polską politykę zagraniczną?

- Wydaje mi się, że nadal bardzo szkodzi jej fakt, że dwie największe siły prowadzą ze sobą wojnę na śmierć i życie. PO wszystkie swoje działania na arenie międzynarodowej prezentuje jako ogromny sukces. Boi się przyznać do jakichkolwiek błędów, gdyż wie, że tym samym narazi się na ostry atak ze strony PiS. Cała ta sytuacja sprawia, że nie ma w Polsce miejsca na konstruktywną debatę i tym samym nie możemy wypracować dobrej polityki zagranicznej.

Piotr Semka

Publicysta "Rzeczpospolitej"