RAFAŁ ZIEMKIEWICZ

i

Autor: red RAFAŁ ZIEMKIEWICZ

Ziemkiewicz: To Brytania traci, nie ja

2018-02-17 3:00

- Zapewne jakiś polski kapuś poleciał do posłanki i pokazał jej cytaty z tekstu jako przykład krytyki przyjmowania imigrantów - mówi 'Super Expressowi" Rafał Ziemkiewicz, odnosząc się do sprawy jego wjazdu do Wielkiej Brytanii.

"Super Express": - Brytyjska poseł Rupa Huq zapisała pana do jednego obozu z Jackiem Międlarem i Marianem Kowalskim. Chciał pan obalić demokrację w Wielkiej Brytanii?

Rafał Ziemkiewicz: - Poglądy Jacka Międlara są mi coraz bardziej obce. Kiedyś wydawał mi się może narwany, pełen dobrych chęci, ale coś się z nim później stało. Marian Kowalski w ogóle wydaje mi się opętany przez szatana, ale nie mnie to oceniać. I kiedy ktoś chce kogoś obrazić, to nie zestawia go z Szekspirem, ale z grafomanem. Ta pani poseł wnioskowała zresztą o zakaz wjazdu nie tylko dla mnie, ale też Donalda Trumpa. Też jako homofoba i islamofoba. Wolę zatem, by mówić, że znalazłem się w towarzystwie prezydenta USA niż Międlara i Kowalskiego.

- Dlaczego pani poseł chce panu zakazać wjazdu na Wyspy?

- W jednym z felietonów zacytowałem opowieści miejscowych Polaków o sytuacjach, jakie ich spotykały na Wyspach. Tekst "Barbarzyńcy w murach" można znaleźć w sieci, niech każdy oceni, ile w nim "nazizmu". Zapewne jakiś polski kapuś poleciał do posłanki i pokazał jej cytaty z tekstu jako przykład krytyki przyjmowania imigrantów. Wątpię, żeby jej wniosek był poważnie przyjęty przez Home Office, choć diabli wiedzą. Trumpowi wjazdu nie zakazali.

- Trudno uwierzyć, że pani poseł mogła zakazać Polakom organizowania spotkań...

- To działa inaczej. Tam, gdzie miały się odbyć spotkania, na policję dzwonił miejscowy lewak, zapowiadając, że on się czuje oburzony spotkaniem z ekstremistą. I on przyjdzie z kolegami i zrobi rozróbę. W knajpie pojawiali się smutni panowie z policji, grożąc, że jak tak będzie, to można stracić licencję. Organizator mówił, że wszędzie pojawiali się smutni panowie, sugerując odwołanie imprezy. Nie dziwię się właścicielom tych miejsc. Chcą tam żyć i robić interesy, więc muszą żyć z policją dobrze. Odpuściliśmy.

- Nie ma pan sobie nic do zarzucenia? W Polsce pojawiły się głosy, że sam pan się prosił o taki odbiór.

- To, że ja się tam nie pojawię, to nie jest strata dla mnie, tylko dla Wielkiej Brytanii. I te głosy słychać głównie ze środowiska dawnych palikociarzy czy KOD. Cechuje ich duża frustracja, bo im bardziej się awanturują, tym mniej znaczą, tym bardziej rośnie znaczenie PiS. A oni zostali przez obywateli odrzuceni! Dla nich to ostatnia pociecha, że gdzieś tam ktoś zakazuje czegoś antyislamskiemu Ziemkiewiczowi. Z punktu widzenia lewicy to jednak głupi triumf, bo jej związek z islamem jest absurdalny. Znam przepisy szariatu i wiem, że jako chrześcijanin przeżyję, ale ateizm czy homoseksualizm będzie karany śmiercią. Lewica jest tu jak kurczaki popierające płk. Sandersa z Kentucky Fried Chicken.

- Odwiedzi pan jeszcze Wielką Brytanię?

- Myślę, że tak, bo muszę choćby szarpnąć się na batalię sądową przeciwko dziennikowi "Guardian" i pani poseł Rupie Haq. Nie mogę pozwolić na to, by mnie nazywano neonazistą, bo to jest skrajnie obelżywe. Tego odpuścić nie mogę. Ten proces wytoczę i wygram.