"Super Express": - Wręczenie nagrody "Człowieka wolności" i hołdy składane tam Jarosławowi Kaczyńskiemu są dla niektórych powodem do obśmiania kultu jednostki, który wokół niego się wytworzył. Rzeczywiście mamy z czymś takim do czynienia?
Rafał Ziemkiewicz: - Kult jednostki kultowi jednostki nierówny. Bardzo różne są modele wodzostwa. W wypadku Jarosława Kaczyńskiego mamy do czynienia z wodzostwem opartym z jednej strony na modelu piłsudczykowskim.
- W jakim sensie?
- Nasz wódz jest naszym wodzem, bo stoi moralnie wyżej od innych. To bardzo charakterystyczne dla polskiej polityki, którą od zawsze tworzyli inteligenci. W krajach, w których tworzyli ją kupcy, celem polityki jest to, żeby się opłacało. U nas celem polityki jest to, żeby było słusznie. To zresztą wada całej polskiej polityki - także po drugiej stronie sceny politycznej - gdzie wystarczy stwierdzenie, że coś jest niesłuszne, żeby to potępić. Ale jest coś w kulcie Jarosława Kaczyńskiego, co jest mało piłsudczykowskie.
- Co takiego?
- W oczach jego wyznawców czymś, co go szczególnie legitymizuje, jest fakt, że jest celem nieustannych ataków. A ponieważ jest atakowany przez tych, których tradycjonaliści katoliccy i patrioci starego typu uważają za niesłusznych, to jest to najlepszy dowód, że jest człowiekiem w porządku. A jeśli tak, to szczegóły się nie liczą. Nie jest ważne to, co myśli o podatkach, bo cokolwiek by myślał, i tak ma rację. Wbrew zewnętrznym podobieństwom ten kult jednostki nie ma nic wspólnego z modelem północnokoreańskim. Żaden tam Kim Jar Kacz, jak z memów KOD, ale nasz kult inteligenta, który uosabia dobro.
- Prezes PiS to człowiek słynący ze swojej skromności i tego typu peany na jego cześć, jak obserwowaliśmy na rozdaniu wspominanych wyżej nagród, nie budzą w nim zażenowania i po prostu nie szkodzą PiS?
- W oczach ludzi, którzy nie są przesiąknięci tradycją romantyczną, szkodzi. Pozostając przy porównaniach z Piłsudskim, to trzeba pamiętać, że mimo całego wazeliniarstwa, które go otaczało, był człowiekiem skromnym, wręcz abnegatem. Chodził w jednej wytartej kurtce, zadowalając się dużymi ilościami papierosów i ewentualnie mocnej herbaty, którą nauczył się pić na Syberii. To się w Polsce ceni. Natomiast jeśli chodzi o ludzi, którymi się otacza, mogą obwieszać się towarami luksusowymi i jeździć najdroższymi samochodami, ale o to wodza się nie obciąża. Po prostu orze, kim może. Proszę zwrócić uwagę, że Jarosław Kaczyński może każdego z tych ludzi natychmiast wymienić. Dziś może powiedzieć, że pan X jest jego wiernym pretorianinem, a następnego stwierdzić, że należał do układu i wszyscy łykną to bez chwili zastanowienia.
- Czy nie jest trochę tak, że Jarosław Kaczyński gardzi wręcz lizusami i im ktoś bardziej próbuje mu zaimponować, tym bardziej potrafi go przeczołgać?
- To prawda, bo to trochę dwór wodza wojskowego. Choć Jarosław Kaczyński w sensie formalnym wojskowym nie jest, to u nas ten model przywództwa niepodległościowego jest mocno oparty na tradycjach kolejnych naczelników wojskowych. W tym nie mieści się przesadne lizusostwo i trzeba przyznać, że Jarosław Kaczyński nie za bardzo takie rzeczy inspiruje. Zresztą kiedy już odbiera hołdy, to nie jako on, Jarosław, ale jako symbol, uosobienie pewnych ideałów. Tak było z Piłsudskim, który uosabiał niezłomną walkę o niepodległość i oddanie Polsce.
- Wziąwszy pod uwagę tę głęboko zakorzenioną tradycję, nie powinno nas dziwić, że taki kult wokół Jarosława Kaczyńskiego się pojawił? I nie powinno nas dziwić, że ci, którym zależy na zaskarbieniu sobie sympatii pana prezesa, dwoją się i troją, żeby swoją lojalność pokazać?
- Nie powinno nas to dziwić, ponieważ nie zdołaliśmy wypracować jakiejś normalnej organizacji społecznej, kultury politycznej typu krajów zachodnich. Nigdy nie zdołaliśmy wyjść z modelu wodzowskiego, a jak próbowaliśmy, to udaremnił to zamach majowy. W gorszych czasach tych wodzów jest więcej i żrą się między sobą nieustannie, tak jak było w latach 90. na prawicy, a teraz w antyPiS-ie. W lepszych z kolei jest jeden wódz, tak jak Jarosław Kaczyński, który zdoła resztę zniszczyć lub włączyć do swojej watahy. To niestety pokazuje, że nadal jesteśmy społeczeństwem prymitywnym. Kudy nam do krajów o dużej kulturze demokratycznej jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone czy nawet Francja, czy Niemcy.
Zobacz także: Łukasz Warzecha: Protest studentów wstrząsnął reżimem