- W poniedziałek po godz. 22 policjanci otrzymali zgłoszenie o mężczyźnie leżącym na chodniku przy ul. Rozbrat. Udali się na miejsce, by udzielić mu pomocy, Gdy z posiadanych przez niego dokumentów udało się ustalić, że mieszka blisko, funkcjonariusze postanowili odstawić go bezpiecznie pod dom - informuje nas Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Choć policjanci nie ujawniają, o kogo chodzi, nam udało się ustalić, że mężczyzną, który najwyraźniej opadł z sił, był były minister sportu w rządzie PO-PSL Andrzej B. Jak wynika z informacji "SE", ten wieczór spędzał w modnym lokalu na warszawskim Powiślu. Musiało być naprawdę wesoło, bo około godz. 22 w restauracji miało dojść do sprzeczki z obsługą. Podobno były polityk PO miał się żalić policjantom, że ktoś na niego psiknął gazem obezwładniającym. Wczoraj Andrzej B. miał wyłączony telefon. - Nie mamy nic do powiedzenia w tej sprawie - uciął z kolei menedżer restauracji, z której były minister został wyprowadzony na ulicę. Tam leżącego na chodniku odnaleźli go policjanci. Nie został zbadany alkomatem.
Zarówno B., jak i personel lokalu nie złożyli policjantom żadnej skargi. Wczoraj koledzy byłego ministra z PO nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. - Nie jest członkiem PO, wystąpił o zawieszenie na trzy miesiące kilkanaście miesięcy temu. Ponieważ zgodnie ze statutem nie został odwieszony, utracił prawa członkowskie - informuje nas Jan Grabiec (45 l.), rzecznik PO, i dodaje, że prywatnie nigdy nie poznał byłego ministra. Prośba o zawieszenie, z którą wystąpił B., była związana ze śledztwem, jakie prowadziło przeciw niemu CBA. Dotyczyło ono nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych polityka.
Zobacz także: Duda idzie na wojnę z PiS? Zaskakujące wystąpienie prezydenta!