Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki wreszcie postanowili odnieść się do zarzutów, że mogli wyciągać kasę z Sejmu dzięki zagranicznym wyjazdom. O dziwo, nie wykazali pokory, tylko bezczelnie zaczęli straszyć.
- Wystąpimy na drogę prawną przeciwko każdemu, kto twierdzi, że wyłudziliśmy pieniądze - przekonywali. Co więcej! Mogliśmy się dowiedzieć, że słynny wyjazd do Madrytu, podczas którego pijani posłowie zataczali się po mieście - co pokazaliśmy w "SE" - był tak naprawdę ważnym dniem ich pracy, bo walczyli o "zwrot wraku tupolewa". A że po spotkaniach zabalowali? - Tam jest Madryt, tam się ludzie bawią - rozbrajająco ogłosił Hofman.
Jeszcze bardziej rozbrajające były ich szczegółowe tłumaczenia. Kamiński, podpierając się "ekspertyzą prawną", której nikomu nie pokazał, po raz kolejny powtarzał: "nie ma w Sejmie kilometrówki".
Zobacz też: Hofman, Rogacki i Kamiński idą na wojnę z Giertychem
Władze Sejmu twierdzą jednak co innego. - Posłowie mogą odbywać podróże zagraniczne nie na dwa, ale na trzy sposoby. Kupujemy im bilet, pobierają ekwiwalent lub kilometrówkę. Kilometry są liczone od granicy państwa do miejsca docelowego. I za to poseł otrzymuje ok. 84 grosze za kilometr plus 50 proc. tej stawki - mówi TVN24.pl Jan Węgrzyn z Kancelarii Sejmu.
Trzej posłowie złamali też przepisy w sprawie kupna biletów. - Kupiliśmy bilety lotnicze, a następnie złożyliśmy standardowy wniosek, który się składa za podróż innym środkiem, niż kiedy bilet zakupiony jest przez Kancelarię Sejmu - mówi Hofman. Ale to sprzeczne z obowiązującym prawem. - Kupno biletu lotniczego na własną rękę, nieważne kiedy, bez zgody, jest złamaniem przepisów - odpowiada wiceszef Kancelarii Sejmu.
Wyraźnie wychudzony Adam Hofman przekonywał wczoraj, że Kancelaria Sejmu nie straciła na ich wyjazdach ani złotówki. Ale w przypadku, gdy poseł weźmie ekwiwalent, który jest równy cenie biletu linii LOT, a poleci tanimi liniami, to w kieszeni zostanie mu co najmniej kilkaset złotych.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail