Express Biedrzyckiej

Zełenski chce wykorzystać Tuska i Dudę? Były premier nie ma wątpliwości

2024-02-22 13:05

Wołodymyr Zełenski wezwał premiera Polski Donalda Tuska, aby przybył na polsko-ukraińską granicę, a prezydenta Andrzeja Dudę poprosił z kolei o wsparcie w prowadzeniu dialogu. Chodzi oczywiście o kryzys zbożowy i rolnicze protesty. Według Leszka Millera prezydent Ukrainy próbuje wykorzystać do swoich celów najważniejszych polskich polityków. - Jego pozycja nie jest tak mocna jak kiedyś, a po zdymisjonowaniu głównodowodzącego Ukrainy ma spore kłopoty i stara się w jakiś sposób wzmocnić swoją pozycję - powiedział.

Były premier był dziś gościem programu "Express Biedrzyckiej".

Kamila Biedrzycka: Zaskoczył pana Wołodymyr Zełenski zaproszeniem na granicę polsko-ukraińską premiera Donalda Tuska i prośbą do prezydenta Dudy o wsparcie dialogu?

Leszek Miller: Mam wrażenie, że to co zrobił pan prezydent Zełenski jest skierowane do ludności Ukrainy i ukraińskich rolników. To jest pokazanie, że sytuacja jest poważna i że prezydent robi wszystko co może. Bo jeśli chodzi o prawdziwe spotkanie z polskim rządem, to w taki sposób się go nie organizuje i tak się tego nie robi.

- Czyli prezydent Zełenski tym apelem do premiera rozgrywa politykę wewnętrzną Ukrainy?

- Tak. Jego pozycja nie jest tak mocna jak kiedyś, a po zdymisjonowaniu głównodowodzącego Ukrainy ma spore kłopoty i stara się w jakiś sposób wzmocnić swoją pozycję. A nawiązując do poszczególnych sformułowań… to co się dzieje na granicy, zwłaszcza ze strony polskich rolników, to nie są polityczne manipulacje jak mówi pan Zełenski. I jeśli mówi „dość Moskwy na naszych ziemiach”, to dotyczy to Ukrainy, bo ja nie widzę Moskwy w Polsce.

- Z pańskich słów wynika, że prezydent Zełenski próbuje wykorzystać premiera Tuska i prezydenta Dudę, czy idę za daleko?

- Dokładnie tak, nie idzie pani za daleko. Tak uważam. (…) Zełenskiemu chodziło o to żeby zainteresowani, zwłaszcza przemysłem rolnym czy rolno-spożywczym na Ukrainie, zobaczyli, że jest bardzo aktywny, że wzywa Polaków żeby przyjechali, rozmawiali itd. Ale w ten sposób się tego nie robi i w ten sposób żadnych skutków się nie osiąga.

- Czego się pan spodziewa po wizycie w Warszawie szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen? Usłyszymy wreszcie decyzję o odblokowaniu środków z KPO dla Polski?

- W Brukseli, w kuluarach, mówi się głównie o tym, że ta wizyta ma zabarwienie przygotowania czy urabiania ważnych europejskich polityków do wyboru pani von der Leyen na kolejną kadencję. Jak pani wie ona zgłosiła już akces, uzyskała poparcie w swojej rodzinie politycznej, ale to oczywiście za mało. Więc należy przewidywać, że ona będzie się teraz spotykać z różnymi politykami, sondując czy będzie miała poparcie. Warto też przypomnieć, że kiedy pięć lat temu była powoływana na to stanowisko, to w głosowaniu w europarlamencie uzyskała tylko 9 głosów przewagi, ledwo się prześlizgnęła. Musi o tym pamiętać, więc sądzę, że teraz będzie wkładała dużo pracy w uzyskanie poparcia.

- I to wszystko?

- Oczywiście, że w Warszawie nie będzie rozmawiała tylko o swojej kandydaturze. Będzie rozmowa także o Ukrainie i być może o sposobach uruchomienia pieniędzy, które Polska powinna już dawno otrzymać.

- Tym bardziej, że w tym tygodniu minister Adam Bodnar przedstawiał w Brukseli projekty dziewięciu ustaw, które mają w Polsce przywrócić praworządność i podobno te propozycje zostały przyjęte dość entuzjastycznie. Czy pan to potwierdza?

- Tak. Tu w ogóle jest duża ulga po tej zmianie w Polsce, że wreszcie te zasadnicze problemy zniknęły albo właśnie znikają. To jednak nie oznacza jakiejś wyjątkowej taryfy ulgowej dla naszego kraju. Pan minister Bodnar, który pojawił się tu z pakietem projektów, został przyjęty bardzo ciepło i z wielkim zainteresowaniem, ale teraz jest pytanie jak zamierza wdrożyć je w życie przy dużym prawdopodobieństwie weta prezydenta.

- A protest rolników? Jak pan ocenia reakcję rządu na ten kryzys?

- To nie jest kryzys tylko rządu Tuska, bo tego rodzaju wystąpienia mamy niemalże w całej Europie. (…) W Polsce protesty są związane z dwoma kwestiami: Zielonym Ładem i napływem ukraińskiej żywności. Obydwie sprawy nastąpiły na długo przed powołaniem rządu Donalda Tuska. Można więc powiedzieć, że Tusk pije piwo, które kto inny nawarzył. (…) Ale każdy dzień tej awantury na granicy działa, obiektywnie, przeciwko obecnie rządzącej ekipie. (…) Rozmawiała Kamila Biedrzycka