Zdzisław Krasnodębski: To ulica kreuje politykę

2012-02-07 3:00

Dlaczego premier Tusk konsultuje się z tymi, których szantażowi miał nie ulec?

"Super Express": - Czy ustąpienie premiera w sprawie ACTA można uznać za zwycięstwo polskiego społeczeństwa obywatelskiego?

Prof. Zdzisław Krasnodębski: - Jest to raczej małe zwycięstwo. Decyzję Donalda Tuska należy widzieć bardziej w kategoriach odwrotu taktycznego, które widzieliśmy już w kilku przypadkach. Ale premier podpisał już ACTA, a teraz gra na przeczekanie.

- Niemniej obywatelskie nieposłuszeństwo wspierane argumentami organizacji pozarządowych sprawiło, że premier stracił trochę rezon.

- Oczywiście, jest to jakiś sukces. Pamiętamy, że wypowiedzi premiera i rządu z początku burzy wokół ACTA były bardzo stanowcze. Teraz okazuje się, że uległ protestom. To tylko pokazuje, że tylko nacisk społeczny wymusza na rządzie konsultacje z opinią publiczną. A ta ekipa nie słynie z chęci do rozmowy z obywatelami.

- Coś w tym chyba jest, bo ACTA początkowo nie była omawiana z organizacjami, które zgłaszały poważne zastrzeżenia do tego porozumienia.

- Podobnie było z ustawą refundacyjną. Dopiero po proteście lekarzy zaczęły się rozmowy. Myślę więc, że od dłuższego czasu jest to stała metoda komunikowania się tego rządu ze społeczeństwem. Jeszcze na początku pierwszej kadencji pamiętamy debaty rządzących z obywatelami. Teraz zasada jest taka, że najpierw przygotowuje się ustawy lub podejmuje decyzje, a dopiero potem toczy się rozmowa, wymuszona silnym i trwałym oporem społecznym.

- Donald Tusk i jego ekipa potrzebują po prostu argumentu siły bardziej niż siły argumentu?

- Tak to niestety wygląda. Wynika to po części z koncentracji władzy w jednym ręku i pewnej słabości mediów, które debaty toczą dopiero, kiedy jest już za późno. Mamy sytuację, w której spór polityczny przenosi się na ulicę i to dopiero ona powoduje początek refleksji.

- Sytuacja z ACTA nauczy w końcu premiera, że dla własnego dobra lepiej najpierw rozmawiać ze społeczeństwem?

- Nie wierzę w taką zmianę. Filozofia premiera jest bowiem taka, że obywateli traktuje się jak konsumentów, którym sprzedaje się jakiś ładnie opakowany produkt. W gruncie rzeczy uważa on, że głównym aktem politycznym obywateli są wybory. Potem rządzi się, będąc przekonanym, że obywatele mają się dostosować do podjętych decyzji, a nie wpływać na proces ich podejmowania.

- Może premier po prostu nie rozumie idei społeczeństwa obywatelskiego?

- Wydaje mi się, że ani jej nie rozumie, ani nie lubi. Niby słynie ze świetnej komunikacji ze społeczeństwem, ale ta w gruncie rzeczy ogranicza się do PR-owskich zagrywek. Nie ma w tym niestety poważnej dyskusji z obywatelami o przyszłości kraju.

- Organizacje pozarządowe mogą poczuć jednak siłę wobec chwiejności premiera?

- Trudno powiedzieć. Problem polega na tym, że w rozmowach ze społeczeństwem Tusk stosuje taktykę dyskredytacji grup, które wchodzą z nim w konflikt. Tak było z obrońcami krzyża, kibicami czy związkowcami. Z protestującymi wobec ACTA się akurat nie udało, bo jest to ruch ponadpartyjny, któremu trudno przyłożyć jakąś łatkę i skompromitować.

Prof. Zdzisław Krasnodębski

Socjolog