Zdrada Judasz była wygodna dla innych apostołów?
„Super Express”: - W Ewangeliach nie brakuje niegodziwców, ale żaden z nich nie jest tak czarnym charakterem jak Judasz. To jego imię weszło do kultury jako synonim szubrawcy. Zasłużył sobie?
Tomasz Terlikowski: - Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Judasz stał się postacią, na którą apostołowie rzutują własną niewierność, własną ucieczkę, własne wątpliwości. To w dużej mierze dlatego stał się on postacią tak dramatyczną, tak złą, tak jednoznaczną. A przecież historię Judasza znamy tylko z opowieści innych. Nie znamy jego relacji. Nie wiem, jak on sam siebie określał. Mało tego, my nawet nie mamy żadnych pozytywnych opowieści o nim. Wszystkie przedstawiają go w negatywnym świetle. Ale nawet z nich wyłania się postać raczej tragiczna niż dramatycznie zła.
- Czemu więc jego potoczny odbiór jest tak jednoznaczny? Niemal cała tradycja religii i kultury widzi też jednowymiarowo
- Bo tak jednoznacznie przedstawiają go Ewangelie. Ich twórcy notują słowa Jezusa o tym, że „lepiej, by się nie urodził”. To bardzo mocna ocena. Jeśli pojawiają się listy apostołów, to Judasz jest zawsze wymieniany na końcu. I zawsze jest tam dodane: „ten, który zdradził” lub „ten, który wydał”. O ile jeszcze w relacji Mateusza Judasz popełnia samobójstwo z żalu za to, że zdradził Jezusa, to już u Papiasza, jednego z najstarszych pisarzy chrześcijańskich, Judasz miał nabrzmieć od ropy i zostać zjedzony przez robactwo. A więc już w bardzo wczesnej tradycji staje się tak jednoznaczną postacią. Dochodzi do tego jeszcze kontekst wyłaniania się chrześcijaństwa.
- To znaczy?
- Pamiętajmy, że wszyscy uczniowie Jezusa byli Żydami i ta grupa zaczyna spierać się z inną grupą Żydów o postać Jezusa. Jedni nazywają go Mesjaszem, Panem, Bogiem. Drudzy nazywają go oszustem i ci, którzy podążają za nim sami są oszustami. A więc ci, którzy poszli za Jezusem muszą bardzo jednoznacznie ocenić tego, który z tej drogi zrezygnował, zdradzając Jezusa. Warto też wrócić do samych apostołów i ich postaw.
- Wspomniał pan, że na Judasza rzutowali własne słabości.
- Ewangelie opowiadają, że w Wielkim Tygodniu Jezus został zostawiony przez wszystkich poza kobietami i Janem. Jeszcze w niedzielę palmową wjeżdża triumfalnie do Jerozolimy. Jest otoczony ludźmi, ale ten tłum się rozprasza i za chwilę będą krzyczeć, żeby go ukrzyżować. Ostatecznie, niemal wszyscy apostołowie też go zostawiają. Piotr się wyparł, pozostali gdzieś zbiegli. Zostawili też Judasza samego. Pod krzyżem są więc tylko kobiety i Jan. Ten ostatni, bo prawdopodobnie był nieletni, i nic mu nie groziło. Nie było ich w pobliżu, więc ewidentnie mają poczucie winy. A kiedy człowiek ma poczucie winy, potrzebuje wskazać kozła ofiarnego, na którego może je zrzucić. Tak jest po prostu najłatwiej. Judasz był więc idealnym kandydatem, by to na niego rzutować swoje poczucie winy, swoje emocje, swój żal.
- Ten aspekt historii Judasza jest niezwykle uniwersalny.
- Dokładnie. To typowe zjawisko, które pojawia się w bardzo wielu momentach, kiedy społeczeństwa, narody, grupy swoją odpowiedzialność przerzucają na tych, których uważają za najgorszych. W efekcie samych siebie uniewinniają, a winnymi czynią jedynie jednostki. W opowieści biblijnej Judasz jest taką jednostką.
- Mało tego, rekonstruując dzieje życia Judasza z strzępków informacji, którymi raczą nas ewangeliści, pisze pan, że był on jedynym z apostołów, który nie pochodził z Galilei, ale z Judei. Tym łatwiej było całkiem zmieszać go z błotem, bo był obcy?
- Gdybyśmy mieli szukać znajomych nam współczesnych analogii, to ktoś był z PiS, a ktoś z PO. Galilea to była ta gorsza część Izraela. Z jednej strony bogatsza, bo dużo lepiej funkcjonująca z poganami, czyli Rzymianami, a z drugiej mniej pobożna i mniej przeniknięta Torą. Judea zaś co prawda biedniejsza, bo poza Jerozolimą była po prostu pustynną i górzystą krainą, za to bardziej uczona, bo bardziej pobożna. Oto mamy jedenastu ludzi, którzy są z Galilei; mają podobne doświadczenia życia podobne do Jezusa. I jeden jest z Judei. Nie oznacza tylko, że jest dla nich kimś obcym. Oznacza to coś więcej.
- Co takiego?
- To znaczy, że Judasz porzucił znacznie więcej niż inni apostołowie. On zrezygnował z czegoś bardziej, bo musiał przenieść się do tej gorszej części. Poszedł do Jezusa – nauczyciela Galilejczyka. A przecież to w Judei funkcjonowali najbardziej nobliwi z nich. Jak się dobrze wczytać w Ewangelię, okazuje się, że Jezus do Judasza miał zaufanie. Uczynił go bowiem odpowiedzialnym za wspólne pieniądze. A wyobraźmy sobie grupę kilkunastu mężczyzn, którzy rywalizują o względy Mesjasza, którego oni traktują politycznie. Bardzo długo myślą, że Jezus odtworzy królestwo Izraela, a oni będą razem z nim rządzić. Od tego, kto jest w jakim miejscu, zależy wiele w przyszłości. Judasz jako skarbnik, swoisty minister finansów, miał mocną pozycję w otoczeniu Jezusa. Między apostołami jest więc naturalna rywalizacja. Nie jest wykluczone, że Judasz lepiej od nich znał święte pisma i to znowuż powoduje napięcia. To wszystko to dodatkowe powody, dla których oni mogą traktować go trochę gorzej. Ale znów – głównym powodem jest to, że oni sami go zawiedli.
- W jakim sensie?
- Nie jest tak, że apostołowie uciekli tylko przed Jezusem. Jest w Ewangeliach scena bardzo symboliczna. Jezus mówi: „Jeden z was mnie zdradzi”. Jan pyta, który z nich go zdradzi, na co Jezus mówi, że ten, któremu poda kawałek chleba zamoczony w misie. Podaje go Judaszowi, jasno wskazując, kogo ma na myśli. Judasz wychodzi, ale nikt za nim nie idzie. Jezus chciał Judasza uratować. Dał uczniom wyraźny sygnał, by go uratowali, by za nim pobiegli. Wtedy być może zdrady Judasza by nie było. Jezus i tak zostałby ujęty i skazany. Judasza do jego schwytania nie był potrzebny i gdyby inni apostołowie go powstrzymali, nie zostałby zdrajcą. Można więc powiedzieć, że zdradzili przyjaciela. A kiedy ma się z powodu tej zdrady poczucie winy, to kto jest winny? Przecież nie my.
- Wspomniał pan o tym, że Jezus wiedział, iż Judasz go zdradzi. Ten szczegół opowieści niesie wiele możliwości interpretacji. Jedna z nich dotyczy tego, czy Judasz nie jest jednak niezbędnym ogniwem historii Jezusa, a wpisywanie go w rolę najgorszego nikczemnika po prostu wobec niego niesprawiedliwe.
- To teza bardzo gnostycka, bo gnostycy rzeczywiście wyrażali przekonanie, iż historii zbawienia nie ma bez Judasza. Mnie bardziej interesuje inne pytanie. Obaj jesteśmy dziennikarzami, więc obaj doskonale wiemy, że ludzie po latach opowiadający o jakichś wydarzeniach mają tendencję do ich interpretacji ex post. A przecież Ewangelie zostały spisane po latach z tego, co zapamiętano. Nie jest więc wykluczone, że ewangeliści niektóre z tych twardych wypowiedzi, wpisujących Judasza w pewność, że on będzie zdrajcą, zostały wyostrzone. Jak mówiłem, Judasz nie był niezbędny, by historia Jezusa się dokonała. Ale jeśli powołując Judasza, wiedział, że go zdradzi, to pojawia się fundamentalne pytanie o jego wolność. Jeśli nie miał wolności wybory, był do tego wybrany, to czy może ponosić odpowiedzialność za to, co zrobił? To napięcie między wolnością a wszechwiedzą bożą, które występuje nie tylko w odniesieniu do Jezusa. To jedno fundamentalnych pytań chrześcijaństwa, ale w historii Judasza ujawnia się z całą mocą.
- Jak na nie odpowiadano w dziejach chrześcijaństwa?
- Będziemy mieli teologów takich jak Augustyn, Kalwin, do pewno stopnia także Tomasz z Akwinu, którzy będą mówili o tym, że Bóg jest wszechwiedzący w związku z tym wie, co wybierzemy i jaki jest nasz koniec. Św. Tomasz powie, że niektórych Bóg wybiera do zbawienia, innych nie. Jan Kalwin z kolei powie, że jednych wybiera do zbawienia, innych do potępienia i nikt z tym nic zrobić nie może, bo to wybór Boga. Ale gdzie w tym wszystkim wolność człowieka? Pojawią się więc teolodzy, którzy wprowadzając Kabałę do myśli chrześcijańskiej, powiedzą, że Bóg stwarzając człowieka, chciał, żeby on był wolny, więc ograniczył swoją wszechwiedzę na temat tego, co wybierzemy. Tego jednego Bóg nie wie. Wracając do samego Judasza, przy tej koncepcji Boga, wiedział on, że Judasz może zdradzić Jezusa, ale nie miał pewności, czy to zrobi. A nabrali jej uczniowie, kiedy poznali całą tę historię.
- A więc Judasz to nie tylko zwykły zdrajca, ale też ważny punkt rozważań teologicznych?
- Tak, w Judaszu zbiega się jedna z fundamentalnych debat chrześcijaństwa na temat wolności człowieka i wszechwiedzy Boga. Debata, która jest ostatecznie nierozstrzygalna, bo z perspektywy chrześcijańskiego myślenia jesteśmy istotami skończonymi i tkwiącymi w czasie. Bóg jest istotą nieskończoną i znajdującą się poza czasem, co oczywiście sprawia, że nie jesteśmy go w stanie zrozumieć w pełni.
- W swojej książce przywołuje pan słowa ostatnich papieży na temat Judasza, gdzie widać próbę łaskawszego spojrzenia na tę postać, ujrzenia go w całej jego złożoności. To znak naszych czasów, gdzie na ludzką naturę i ludzkie słabości patrzymy nieco łaskawszym okiem?
- Rzeczywiście, próżno na przestrzeni dwudziestu wieków istnienia Kościoła szukać cieplejszych słów o Judaszu. A to Kościół zbudował taką jego wizję jako człowieka przesiąkniętego złem. Łagodniej na Judasza nasza kultura zaczyna patrzeć dopiero pod koniec XIX w. W myśli chrześcijańskiej jednym z pierwszych, który tak zrobi będzie rosyjski prawosławny teolog Siergiej Bułgakow. I to bardzo ciekawe, czemu tak się stało. Otóż, rosyjska teologia prawosławna patrzy na Rosję jako na naród „Bogonoścę”, czyli niosącego Boga. Tłumacząc to na język ewangeliczny, jest po prostu apostołem. Bułgakow swoje fascynujące dzieło o Judaszu pisze na emigracji we Francji, już po rewolucji bolszewickiej. To czysto teologiczne rozważania, które kończy wyjaśniając, że Rosja jak Judasz była apostołem i jak Judasz Rosja bolszewicka Boga zdradziła, prześladując religię, wiernych i kapłanów. I dostrzega, że są powody – zaniedbania chrześcijan, brak sprawiedliwości – dla których Rosja stała się Judaszem. On te same powody dostrzega w Judaszu. I teraz przejdźmy do współczesnych Kościołów.
- Co z nimi?
- Chrześcijanie mierzą się z bardzo trudnym dla Kościoła wiekiem XX, nie tylko ze względu na prześladowania, ale także ze względu na to, że wiele kościołów chrześcijańskich kilka razy nie dorosło do poziomu Ewangelii. Nie były w stanie wystarczająco mocno sprzeciwić się choćby nazizmowi i wystarczająco jednoznacznie stanąć po stronie Żydów. Dlatego zaczynają odnajdować się w postaci Judasza jako postaci mniej jednoznacznej. Zaczynają doświadczać, że w każdym z nas i w każdej wspólnocie chrześcijańskiej jest nie tylko zasada Piotrowa, czyli zasada władzy; nie tylko zasada Janowa, czyli zasada miłości; nie tylko zasada Pawłowa, czyli zasada nauki. Jest też jakaś zasada Judaszowa. W każdym z nas są pytania i wątpliwości i czasem każdy z nas podejmuje decyzje, które podejmowane nawet w dobrych intencjach, przynoszą dramatyczne skutki.
Rozmawiał Tomasz Walczak
Książka Tomasz Terlikowskiego „To ja, Judasz. Biografia apostoła” ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego