Senator Jacek Bury poinformował w poniedziałek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Senacie, że wyszedł z klubu Koalicji Obywatelskiej: - Dzisiaj złożyłem stosowne oświadczenia i pisma do władz klubu - oznajmił. Zaznaczył jednocześnie, że pozostanie senatorem bezpartyjnym. - Prodemokratyczna większość w Senacie jest niezagrożona - ocenił Bury. Jak dodał senator: - Polska 2050 dzięki mojej osobie uzyskuje sprawczość w Senacie, a ja dołączam do nich w ramach ścisłej współpracy. Mamy zbieżne wartości zasady, którymi kierujemy się w polityce. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie owocna, będzie służyła Polsce i wszystkim obywatelom (...) Dla mnie przede wszystkim jest różnica jakościowa, cieszę się, że z Szymonem możemy podejmować konstruktywną pracę w kierunku poprawiania Polski i nie boimy się podejmowania trudnych tematów i wyzwań, chcemy poprawić jakość życia politycznego - twierdził.
Zdecydowanie bardziej otwarty Bury był w rozmowie z portalem Interia.pl. Tam dokładniej wytłumaczył, co skłoniło go do opuszczenia szeregów Platformy Obywatelskiej. Gdy prowadzący rozmowę zagaił, że takie odejście to nie za piękny prezent na tegoroczne 20 urodziny PO, senator odpowiedział stanowczo: - To ona na niego zapracowała. Widzę, że PO nie jest zainteresowana robieniem tego, na co się umawialiśmy. A umawiałem się z KO, że wejdę do klubu, ale mogę pozostać przy swoich poglądach, nie będę musiał głosować zgodnie z dyscypliną i będziemy pracować nad naprawą Polski. A w tej sprawie nic się nie działo. Zgłaszałem inicjatywy i pomysły, ale stwierdziłem, że to nie ma sensu, że nie da się pracować z tak zarządzaną organizacją.
- Czy ktokolwiek jest w stanie odpowiedzieć, czy PO ma jakiś program? Czy chce iść po wyborców centrowych? Lewicowych? Jak chce naprawiać gospodarkę i finanse publiczne? Funkcjonowanie kraju? Ja po roku bycia w klubie KO nie widzę odpowiedzi. Są tylko akcje polegające na komentowaniu tego, co zrobił PiS. A ja nie czuję się komentatorem politycznym, tylko chcę coś zrobić - dalej jechał z ugrupowaniem Borysa Budki, dodając, że jeśli on zna odpowiedzi na te pytanie, to wypada obdarzyć go szacunkiem za... "dyskrecję".
Jeszcze bardziej ponure wizje snuł Bury względem przyszłości PO. - Platforma umiera, umiera, ale umrzeć nie może. PO trzymają pieniądze. Kiedy jednak patrzę na nastroje, sprawczość, determinację i działania kierownictwa partii, to mam wrażenie, że jest to projekt w fazie schyłkowej. Spodziewam się, że przed wyborami za 2,5 roku, kiedy PO nie będzie miała dobrych notowań, a nie będzie ich miała, nastąpi exodus wielu polityków. 6-9 miesięcy przed wyborami popatrzą na słupki poparcia i zaczną kalkulować - zaskakująco przepowiadał Bury.
To wciąż nie był koniec krytyki przewodnictwa Borysa Budki. - Nawet nie ma klimatu, by rozpocząć dyskusję, jaką partią powinna Platforma być. Ludzie boją się zadawać pytania. Wszyscy czekają na ruchy Budki i jego otoczenia, które przejęło władzę, a tamci wszystko rozmywają (...) Budka i jego dwór, bo powstał nowy dwór. Dla nich najważniejsza jest obecność w mediach i to, żeby PO była liderem opozycji. To dwie największe troski kierownictwa PO. Niestety (...) Mam wrażenie, że dla szefów Platformy polityka to gra, zabawa, Twitter, dowcipkowanie, prześmiewanie, docinki. Ale czemu to służy? Chyba tylko temu, by być rozpoznawalnym i wybieralnym w kolejnych wyborach - jechał bez trzymanki.
- Jeśli zapytałbym dziś w PO, gdzie jesteście na osi lewica-centrum-prawica, to zaczęliby drapać się po głowie i zerkać na Budkę. Pytaliby: "Borys, ale gdzie mamy być? Dostosujemy się do wszystkiego. Powiedz nam, gdzie mamy być? Staniemy gdzie chcesz, Borys". A Borys i dwór patrzą na sondaże i się głowią: "Może bardziej na lewo? A nie, nie, jednak na prawo. Hmm... nie, nie, może stójmy w środku". Jest kompletne pomieszanie - dodał prześmiewczo na koniec.