mirosław skowron

i

Autor: "Super Express"

Mirosław Skowron: Zderzenie elit z rzeczywistością

2015-11-04 3:00

Trwa dzielenie PiS na czworo, sprawdzanie, która z frakcji dostanie swoje, a która poczuje się pokrzywdzona i być może zbuntuje. Piszemy o tym w dzisiejszym numerze na str. 5. Przy okazji trwa udowadnianie, jak nieważnym politykiem jest Beata Szydło (co ułatwili wydajnie działacze PiS, wysyłając ją na urlop i informując o tym media). I podkreślanie, że wszystko w PiS zależy tylko i wyłącznie od Kaczyńskiego.

Nie chcę się czepiać, ale dokładnie tego życzyła sobie zdecydowana większość wyborców PiS. Przez lata frond i podziałów udowadniali, że wszyscy, którzy z Kaczyńskim się kłócili, są przez nich odrzucani. Decydować ma właśnie prezes. To, kto wokół niego stoi, ma znaczenie drugorzędne.

Przedstawiciele tzw. elit jęczą, że to mało demokratyczne. Choć kiedy o wszystkim w PO decydował też tylko jeden facet, nie przeszkadzało, bo tamten facet był swój.

Elity nie mogą zrozumieć, dlaczego wyborcy przez lata porażek w ogóle się od Kaczyńskiego nie odwracali. Zamiast utyskiwać, zastanowiłbym się na ich miejscu, z czego to wynika. Skąd sytuacja, w której zdjęcie z Kaczyńskim wystarczy, żeby dostać się do Sejmu i rządzić? Niemal tak, jak kiedyś wystarczyło zdjęcie z Wałęsą.

Jako człowiek z prowincji postaram się to trochę naświetlić. Przeczytałem kiedyś zgrabne zdanie, że: "Warszawa to 500 kilometrów kwadratowych otoczonych przez rzeczywistość". To niestety prawda. Jesteśmy krajem nieco latynoskim i niemal o wszystkim decydują elity skupione w Warszawie. Elity, które odrzuciły Polskę prowincjonalną (a więc zdecydowaną większość kraju) i zajmowały się nią tylko wtedy, gdy musiały okazać jej obrzydzenie lub ją wyśmiać. Przyjmując pozy misjonarzy cywilizujących dzikusów.

Elity spychały myślących inaczej niż one na margines. Z czasem na margines spychały coraz większe grupy. Np. młodych, najbardziej przez ostatnie lata pokrzywdzonych. Kiedy młodzi się zbuntowali, od czołowego propagandysty rządów PO usłyszeli, że jest im za dobrze i poprzewracało im się w głowach.

Coraz szerszy margines, odrzucany i ośmieszany, poszedł za tym, który ich nigdy nie odpychał. Tzw. elity nie zauważyły, że przez lata pogardzania i wywyższania się zbudowały między sobą a rzeczywistością rów. I że to one są dziś marginesem. Po stylu rozmów z afery podsłuchowej i reakcji na demokratyczny werdykt wyborców można powiedzieć, że są marginesem w szerszym znaczeniu tego słowa.

Zobacz: Andrzej Stankiewicz: Niewykluczone, że do Platformy wróci Donald Tusk