Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Zdaniem redaktora. Tomasz Walczak: Lewak w Watykanie?

2016-08-01 7:00

Słowo "lewak" w ostatnim czasie robi w Polsce zawrotną karierę. Odmieniane przez wszystkie przypadki, nawet te niewystępujące w języku polskim. W ustach polskiej prawicy ma być stygmatem na człowieku, który nie zgadza się z konserwatywną wizją świata. I wcale nie trzeba być wyznawcą Marksa czy Che Guevary, żeby załapać się do tej kategorii. Lewakiem zdążono okrzyknąć już Donalda Tuska (liberała) czy szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera, czyli chadeka pełną gębą. Co bardziej krewcy prawicowi bojownicy lewakiem ochrzcili też papieża Franciszka.  

Sam Franciszek z lewicą powinowactwa nie czuje. Pytany kiedyś przez dziennikarzy, czy czuje się choćby socjaldemokratą, odparł, że nie, a jego nauczanie, które za lewicowe może być wzięte, wypływa wprost z Ewangelii. Nic to jednak dla prawicy, nie tylko zresztą tej polskiej, która nie może wybaczyć Franciszkowi, że jego pontyfikat upływa pod znakiem upominania się o ubogich oraz uchodźców. Szczególnie to ostatnie uznano w Polsce za totalną aberrację, która od dłuższego czasu skłania prawicowych publicystów do dowodzenia, że papież w kwestiach politycznych wcale nie jest nieomylny. A w ogóle jego lewactwo okrywa hańbą stolicę Piotrową.

Te oskarżenia Franciszka o "lewactwo" są o tyle ciekawe, że pokazują, jak daleko na prawo przesunęła się w naszym kraju debata publiczna, skoro zwykłe chrześcijańskie miłosierdzie wobec pokrzywdzonych stawia papieża w jednym szeregu z Frakcją Czerwonej Armii. Kiedyś, żeby zasłużyć sobie na miano "lewaka", trzeba było być przynajmniej członkiem Antify lub wzywać do krwawej rewolucji przeciwko kapitalizmowi. Dziś nawet nauczanie Ewangelii dla niektórych brzmi jak herezje "Manifestu komunistycznego".

Owszem, wiele z głoszonych przez Franciszka nauk ma wiele wspólnego z lewicową wrażliwością, która nie odrzuca ludzi wyłącznie ze względu na kolor ich skóry, religii czy orientacji seksualnej. Ale żeby zapisywać Ojca Świętego do "lewactwa"? Równie dobrze ktoś mógłby nazwać go faszystą tylko dlatego, że relaksuje się, słuchając Wagnera, czyli ulubionego kompozytora Hitlera.

Franciszek jest i pozostanie przywódcą Kościoła katolickiego, wiernym jego dogmatom. O czym zresztą szybko przekonają się ci polscy liberałowie, którzy w ostatnich dniach wyznawali papieżowi miłość. Bo kiedy przejdzie do aborcji, in vitro czy kapłaństwa kobiet, będzie on głosił to samo, co ultrakonserwatywny polski katolik. Może z tą tylko różnicą, że Franciszek sam siebie stawia w roli partnera do rozmowy, a nie nieomylnego kaznodziei, który posiadł monopol na prawdę. Czego akurat i polscy liberałowie, i ultrakonserwatyści mogliby się od niego nauczyć. Ci pierwsi może nawet bardziej.

Zobacz: Rokita DRWI z nadwagi papieża Franciszka i jego czułości dla prostytutek

Nasi Partnerzy polecają