Zdaniem redaktora. Mirosław Skowron: Arłukowicz w skupie makulatury [OPINIE SUPER EXPRESS]

2014-12-31 3:00

Było kiedyś takie państwo, jak PRL. PRL walczył z "wrogami socjalizmu", ale jeszcze częściej walczył z brakiem sznurka do snopowiązałek oraz problemem skupu makulatury i butelek. Kto wie, czy cały ten PRL w ogóle nie padł pod naporem pustych butelek i stert przeczytanych gazet?

W III RP jest jednak nieco lepiej. Skupem makulatury i sznurkiem naszych czasów jest służba zdrowia. Na przełomie niemal każdego roku mamy wojnę ministerstwa bądź NFZ z lekarzami. W tym roku nie jest inaczej.

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz ogłosił, że lekarze nie chcą pracować więcej za te same pieniądze (doprawdy niebywała bezczelność!). Lekarze strzelają zaś sobie w stopę, wymyślając dodatkowe opłaty dla pacjentów (choć w przeciwieństwie do ministra potrafią się z tego wycofać). Pomiędzy wojującymi stronami stoją pacjenci, którzy jak zwykle obrywają.

Skąd wziął się obecny problem? Jakieś pół roku temu, kiedy Donald Tusk jeszcze żartował, że zamierza pozostać w Polsce, rozkazał ministrowi Arłukowiczowi, żeby skrócił kolejki do lekarzy specjalistów. Na zjeździe PO premier tłumaczył ministrowi, że "matka z chorym dzieckiem w przychodni nie może być odprawiana z kwitkiem, bo nie ma już miejsca, bo nie można jej zarejestrować". Arłukowicz z marsową miną kiwał głową, bo dopóki szef mu tego nie powiedział, to jakoś na to nie wpadł.

Tusk to polityk odpowiedzialny (nie to co ta paskudna opozycja). Wskazał więc źródła finansowania tej zmiany. Otóż tych źródeł... nie będzie, bo "nie będzie dosypywał lekarzom". Prawda, że proste!? Niemal na granicy geniuszu.

Szybko okazało się, że z tym exposé to jednak jaja i Tusk w Polsce pozostać nie zamierza. Arłukowicz puenty żartu jednak nie zrozumiał i wziął się za "pakiet antykolejkowy" na serio! Wziął, jak umiał. Jako lekarz zna zasadę, że silny cios w twarz skutecznie odwraca uwagę od bólu kolana. I zastosował ją w służbie zdrowia. Zlikwiduje kolejki u okulistów, ale zawali ludźmi lekarzy pierwszego kontaktu. Skończy się marudzenie na kolejki do specjalistów, bo nie będzie można się dostać już do lekarza ogólnego.

Sytuacja, w której pod koniec i na początku roku obudzilibyśmy się w kraju bez kłótni ministerstwa z lekarzami, oznaczałaby jedno: Polska przestała istnieć i okupują nas Niemcy lub Rosja.

Klasyk Sienkiewicz Młodszy w niedawnej, a pracowicie zapomnianej już aferze taśmowej mawiał, że "to państwo nie istnieje". Na nowy rok wszystkim pacjentom, a zatem wszystkim Polakom życzę tego, żeby państwo jednak istnieć zaczęło, ale żeby jednym z jego fundamentów przestały być problemy ze służbą zdrowia.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail