"Super Express": - Znamy rozliczenia PO i PiS z wydatkowania publicznych subwencji partyjnych. Oprócz wydatków na pracowników partii, co jeszcze jest zrozumiałe, kolejny rok z rzędu dominują wydatki na PR, choć marzy nam się, żeby dużo więcej pieniędzy przeznaczać na działalność intelektualną. Stwierdzenie, że naszym partiom zależy na trwaniu, a nie na zmienianiu kraju bardzo rozminie się z prawdą?
Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: - Chyba nie aż tak bardzo. Poza tym każda partia stara się możliwie jak największą część tych pieniędzy przeznaczyć na kampanie wyborcze. Kiedy akurat ich nie ma, oszczędzają, co mogą. Przypominają w tym władców feudalnych, którzy w czasie pokoju zbierali jak najwięcej złota na przyszłe wojny.
- Żeby te wojny prowadzono jeszcze na merytoryczne programy wypracowane w partyjnych think-tankach, byłoby idealnie. A na tle partii w rozwiniętych demokracjach Zachodu nasze ugrupowania są ewenementem jako te, które wierzą w siłę spotów wyborczych?
- Właśnie. I nie przestrzegają przy tym prawa, które same ustanowiły, a które zmusza je do tego, by więcej przeznaczały na działalność intelektualną. Niestety, nie mamy odpowiedniego systemu kontroli, który by je zmusił do wywiązywania się ze swojego obowiązku.
- Szkoda, że trzeba kręcić bat na partie, które same nie rozumieją, że im się dofinansowane think-tanki opłacają. A tak utrzymujemy pewną fikcję.
- Fikcji nie ma za to w Niemczech. Wiele czerpiemy z tamtejszego systemu politycznego, ale akurat z działalności intelektualnej nie bierzemy od nich nic. A przecież niemieckie partie przeznaczają ogromne pieniądze na fundacje będące ich potężnym intelektualnym zapleczem. Dzięki temu stają się one nie tylko wyznacznikiem pewnych merytorycznych standardów programowych w kraju i sprawiają, że niemiecka polityka jest tak wartościowa dla życia obywateli, lecz także promieniują na inne kraje. Swego czasu miały bardzo poważny wpływ na polskie życie polityczne, doradzając, jak tworzyć nowoczesną politykę w czasie, gdy w Polsce niewiele osób wiedziało, jak ją robić.
- Polskim politykom nawet się nie śniło, że ich think-tanki mogłyby odgrywać taką rolę.
- Wielka szkoda, że nie ma polskiego odpowiednika tego typu niemieckich fundacji, które mogłyby podobnie oddziaływać na zagranicę i życie intelektualne w krajach, na których bardzo nam zależy - jak Białoruś, Ukraina czy Gruzja.
dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas
Uczelnia Vistula, tygodnik "Sieci"