„Super Express”: - Mimo fali krytyki Jarosław Kaczyński i PiS chcą, aby wybory prezydenckie odbyły się 10 maja. Domagają się dla wszystkich głosowania korespondencyjnego. Ale z tych dwóch kwestii wyłamuje się Jarosław Gowin i jego posłowie, którzy są nawet ponoć w stanie zerwać koalicję i mówią o wyborach na wiosnę 2021r. A pan i pańska partia, Solidarna Polska, jesteście w tym sporze po stronie Kaczyńskiego czy Gowina. I czy nie boi się pan rozpadu koalicji przez wybory?
Zbigniew Ziobro: - Aby trafnie odpowiedzieć na pana pytanie, należy najpierw uzyskać odpowiedź na inne – mianowicie, w jakim punkcie rozwoju epidemii jesteśmy. Co mówią specjaliści z najbardziej renomowanych ośrodków na świecie, zajmujących się epidemiologią: przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia, epidemiolodzy z Uniwersytetu Harvarda w USA i niemieckiego Instytutu Kocha oraz brytyjscy uniwersyteccy specjaliści? Otóż mówią, że epidemia potrwa co najmniej rok, a może nawet dwa lata, a swoje apogeum osiągnie najpewniej za kilka miesięcy. I w tym sensie lepiej jest wybory przeprowadzić korespondencyjnie 10 maja niż w apogeum pandemii. W sprawie majowych wyborów prezydenckich i głosowania korespondencyjnego stoję po stronie Jarosława Kaczyńskiego i wspieram go w tej kwestii.
- Opozycja na czele z PO chce jednak przełożenia wyborów. Mówią, że nie liczycie się z obywatelami, którzy boją się o swoje życie i zdrowie.
- No właśnie, a jakie diagnozy stawia polska opozycja z Tuskiem i Budką na czele? Opowiadają, że tylko wariat albo zbrodniarz mógłby proponować ludziom pójście w maju do lokali wyborczych. A sami chcą posłać ich wtedy, kiedy – zdaniem wspomnianych ekspertów - liczba zarażonych koronawirusem, a więc i niebezpieczeństwo rozszerzenia epidemii, ma drastycznie wzrosnąć? Każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, kogo słuchać - światowej sławy ekspertów czy politycznych cyników. Czy chcielibyśmy, aby osoby, które kochamy, nasze mamy czy babcie, musiały – tak jak tego chce opozycja - głosować wtedy, kiedy liczba zakażonych w Polsce może być trzydziestokrotnie większa niż dziś? Bo przecież epidemia – jeśli wierzyć ekspertom - jesienią czy wiosną przyszłego roku może sięgać zenitu.
- Czy majowe wybory nie przeszkodzą jednak w skutecznej walce z pandemią?
- Rząd słusznie koncentruje całą uwagę na walce o zdrowie Polaków. Nie możemy jednak dopuścić, by działania podejmowane w walce z epidemią, doprowadziły do kolejnej tragedii w postaci np. krachu gospodarczego. Dlatego musimy wyważyć racje. Zadbać o to, by państwo, mimo nadzwyczajnej sytuacji, w każdym swoim wymiarze funkcjonowało sprawnie. Warunkiem skutecznego poradzenia sobie z tym wielkim wyzwaniem jest stabilna władza, która nie zajmuje się konfliktami na górze i rozciągniętą na długie miesiące kampanią wyborczą. Rząd, najlepiej wspólnie z opozycją, powinien być pochłonięty pracą na rzecz zdrowia i życia Polaków oraz wysiłkami, by gospodarka funkcjonowała i pozwoliła polskim rodzinom przetrwać trudne czasy. Właśnie dlatego powinniśmy wybory przeprowadzić jak najszybciej, a nie odkładać na czas, kiedy epidemia może sięgnąć zenitu, a ostry polityczny spór towarzyszący kampanii wyborczej będzie utrudniał ratowanie polskiej gospodarki. Innym rozwiązaniem byłoby przeniesienie wyborów na czas, kiedy epidemię będziemy mieć już niemal na pewno za sobą. Tylko – słuchając opinii ekspertów – to nie byłby rok, ale trzy lata.
- Opozycja na czele z PO mówi do rządu: to wprowadźcie stan wyjątkowy i przesuńcie te wybory. Także zwykli Polacy, jak wynika z sondaży, nie chcą wyborów w maju. Część ekspertów i lekarzy uważa, że z dnia na dzień będzie rosła fala zarażonych i w maju może osiągnąć pułap nawet kilkunastu tysięcy. To nie będzie bezpieczna sytuacja, choćby dla seniorów.
- W tym rzecz: czy ważne dla dalszego funkcjonowania państwa decyzje wyborcze podejmować w momencie, gdy epidemia jest jeszcze pod względną kontrolą, czy wtedy, gdy jej skala może być nieporównywalnie większa? Mądrość polityków w dramatycznej sytuacji powinna polegać na mądrym wyborze. Czasami jest to mniejsze zło. Stąd propozycja szybkich wyborów i głosowania korespondencyjnego, które niesie wiele zalet, jeśli chodzi o bezpieczeństwo głosujących.
- Ale przecież musicie zdawać sobie sprawę, że tego może się nie udać przeprowadzić, bo jest mało czasu, a Senat najpewniej to utrąci.
- To zależy od odpowiedzialności opozycji.
- Mówi pan o sytuacji nadzwyczajnej, więc może lepiej już wprowadzić stan wyjątkowy.
- To tragikomiczne, że wprowadzenia stanu wyjątkowego żąda opozycja, która – mimo kolejnych demokratycznych wyborów przynoszących zwycięstwo PiS i całej Zjednoczonej Prawicy – insynuuje nam autorytarne zapędy. Jest wprost przeciwnie. Prezydent Andrzej Duda, ubiegając się o reelekcję, chce się poddać demokratycznemu osądowi Polaków. Widziałby go pan w ciemnych okularach, jak ogłasza stan wyjątkowy? Za rok czy za parę miesięcy ta sam opozycja rozpęta histerię, że mamy w Polsce dyktaturę.
- Pan miał test na koronawirusa?
- Tak. Bardzo wcześnie. Wynik był negatywny.
- W ministerstwie na koronawirusa zmarł niestety kilka dni temu kierowca jednego z pańskich wiceministrów. Jak pan to przyjął?
- Z ogromnym żalem. Współczuję jego rodzinie. Pan Michał od miesiąca przebywał na urlopie. Tym większym szokiem była dla nas wiadomość o jego śmierci. To był dobry, oddany swojej pracy człowiek. Wiem, że bardzo wysoko go cenił minister Marcin Romanowski, z którym na co dzień pracował.
- A pan się obawia wirusa? Tak po ludzku? Ma pan przecież małe dzieci. Jak pan sobie radzi w codziennym funkcjonowaniu?
- Pełnię odpowiedzialny urząd państwowy, który nie pozwala mi rozczulać się nad sobą. Troszczę się o swoich bliskich i współpracowników, dlatego przestrzegam wszystkich wskazań WHO. Tam, gdzie to konieczne – np. w małych pomieszczeniach czy w samochodzie – zakładam maseczkę, używam środków dezynfekujących, zachowuję właściwe odległości. Ale codziennie jestem w ministerstwie i bezpośrednio zarządzam zadaniami, za jakie odpowiadam. Na komfort pracy zdalnej nie mogę sobie pozwolić.
- Czy należy przedłużyć w Polsce wszelkie obostrzenia i stan zagrożenia epidemicznego np. do końca kwietnia albo i dłużej?
- Nie będzie całkowitego powrotu do normalnego życia, dopóki nie będzie skutecznej szczepionki i zagrożenie koronawirusem jest realne. Ale życie musi się toczyć dalej. Nie da się zamknąć ludzi na rok czy dwa w domach, licząc na cudowny środek. Inaczej czekają nas masowe bankructwa, czy destrukcja państwa. Nie możemy do tego dopuścić.
- Niektórzy ekonomiści, jak np. Jerzy Hausner, postulują w kontekście koronawirusa i jego skutków zawieszenie na dwa lata trzynastej emerytury i 500 plus.
- Jak najszybsze wybory potrzebne są właśnie po to, aby uniknąć takich sytuacji. Po to, by rząd mógł rozwiązywać problemy i zajmować się gospodarką, a nie opozycją, która chciałaby rozciągnąć kampanię wyborczą w czasie na długie miesiące, zamiast zakasać rękawy i wspólnie z rządem zająć się pracą.
Rozmawiał KAMIL SZEWCZYK