Niemcy nie mają dowodów na zamach w Smoleńsku. Zbigniew Siemiątkowski dla Super Expressu

2015-04-09 4:00

- Wykluczam taką sytuację, że ktoś taki jak dziennikarz może być w posiadaniu jakichkolwiek autentycznych dokumentów wywiadu, a ten wywiad nic sobie z tego nie robi. Jeśli takie materiały posiada, niech przekaże je niezależnym ekspertom, którzy ocenią ich autentyczność. Niech się do tego ustosunkuje także rzecznik BND - mówi w wywiadzie w Super Expressie Zbigniew Siemiątkowski.

"Super Express": - Niemiecki dziennikarz śledczy, który właśnie opublikował swoją książkę o Smoleńsku, ma być w posiadaniu dokumentów tamtejszych służb, a konkretnie BND, według których 10 kwietnia 2010 r. miało dojść do zamachu. Wierzy pan, że takie dokumenty istnieją?

Zbigniew Siemiątkowski: - Jeśli niemieckie służby posiadałyby takie informacje, poinformowałyby polskie służby. To podstawowa zasada, która funkcjonuje w wymianie informacji między zaprzyjaźnionymi, będącymi w tym samym sojuszu służbami. W związku z tym wykluczam możliwość, że BND coś takiego wiedziała, a nie przekazała tej wiedzy stronie polskiej. Wykluczam też taką sytuację, że ktoś taki jak dziennikarz może być w posiadaniu jakichkolwiek autentycznych dokumentów wywiadu, a ten wywiad nic sobie z tego nie robi. Jeśli takie materiały posiada, niech przekaże je niezależnym ekspertom, którzy ocenią ich autentyczność. Niech się do tego ustosunkuje także rzecznik BND.

- Już się ustosunkował, twierdząc, że to wszystko nieprawda.

- Wcale się nie dziwię, że zaprzecza. W związku z czym uważam, że to wszystko jest żerowaniem na tej tragedii.

- Mówi pan, że jeśli te dokumenty istniały, powinny być przekazane polskim służbom. A jeśli nie zostały, to znaczy, że nie istnieją. Wyobrażam sobie, że dla prawicy wcale nie będzie to przekonujący dowód. Dla niej polskie służby w sprawie Smoleńska po prostu mącą i mogą taki dokument po prostu ukrywać przed opinią publiczną.

- Takie stawianie sprawy byłoby zupełną paranoją. Choćby nie wiem jakie to były służby, to muszą wiedzieć, że w kraju demokratycznym istnieje rotacja władzy. Dzisiejsza opozycja jest jutrzejszą władzą. Jeśli więc służby cokolwiek miałyby ukrywać, to następcy by to wszystko odkopali i postawili tych, którzy są za to odpowiedzialni, przed sądem. Jeśli ktoś nie wierzy w inteligencję i prawomyślność służb, niech uwierzy w instynkt samozachowawczy ludzi, którzy nimi kierują.

- Jeśli dokument ujawniony przez Rotha nie jest autentyczny, to pana zdaniem jest jakąś wrzutką? Jeśli tak, to czyją?

- Nie potrafię panu nic na ten temat powiedzieć. Proszę mnie zwolnić ze spekulowania.