"Super Express": - Prezydent Komorowski, wyraźnie zawiedziony postępami w budowie przez Amerykanów tarczy antyrakietowej, proponuje, żebyśmy się na nich nie oglądali i budowali swoją. Panu się taki pomysł podoba?
Prof. Zbigniew Lewicki: - Przyznam szczerze, że trudno to skomentować. Przecież równie dobrze możemy zaplanować podróż na Księżyc lub wyprawę na Marsa. Miałoby to takie same szanse na realizację, jak pomysł prezydenta, żeby budować własny system obrony antyrakietowej.
- Nie stać nas na to?
- Oczywiście, że nie. To projekt, który szedłby w dziesiątki miliardów dolarów, których nie mamy. Przecież to nie jest poważna inicjatywa!
- Myśli pan, że prezydent Komorowski konsultował swoją wizję z Amerykanami, czy to zwykła partyzantka?
- Ależ nie miał co konsultować. To idea rzucona bez większego namysłu.
- W rozmowie z nami prokremlowski politolog Siergiej Markow stwierdził, że ta inicjatywa zostanie uznana w Moskwie za dobry żart. W Białym Domu też?
- Myślę, że Barack Obama w ogóle się o tym nie dowiedział, ponieważ nie jest to warte tego, aby mu takie newsy przekazywać. Pewnie utknęło to gdzieś na niższym szczeblu urzędników administracji prezydenta. Inna sprawa, że cały ten szalony pomysł pokazuje, iż brak w Polsce koncepcji polityki zagranicznej na wszystkich kolejnych szczeblach władzy. W tym wypadku mamy już zupełną kompromitację urzędu prezydenta. Nie wolno publicznie wychodzić z inicjatywami, które nie mają najmniejszej szansy na realizację.
- Strategiczny błąd pana prezydenta?
- Bardzo ładnie pan to nazwał.
- Inicjatywa Bronisława Komorowskiego mogłaby pokrzyżować plany Amerykanów?
- Mogłaby, jeśli to wszystko miało jakiś pozór sensu. A ponieważ wobec piętrzących się problemów gospodarczych w Europie i wielkiej niewiadomej, w jakim stopniu dotkną one Polski, to zły sygnał dla Unii. Skoro nie stać jej na dołożenie kilkuset milionów do funduszu ratunkowego dla kraju strefy euro, to jak może nas być stać na taką rozrzutność.
- Załóżmy na moment, że stać nas na taką rozrzutność. Warto byłoby wydać te pieniądze na tarczę antyrakietową?
- Pamiętajmy, że tego typu system obrony nie broni przed zmasowanym atakiem rakietowym, a w najlepszym wypadku przed pojedynczymi atakami terrorystycznymi. Łożenie pieniędzy na hipotetyczną sytuację, że kiedyś jakiś szaleniec wystrzeli w nas pocisk rakietowy, jest po prostu śmieszne. Strasznie mi przykro, że takie pomysły formułuje głowa państwa, trzeba je zbyć ironicznym komentarzem. Trzeba formułować myśli, które są godne powagi urzędu.
- Gorzej, że wszystkie siły polityczne mniej lub bardziej ochoczo pochwaliły ten pomysł.
- Cóż, spełniają się nasze sny o potędze. Pokażemy całemu światu, jak dzielnym narodem jesteśmy. Teraz zostaje nam już tylko czekać, aż ktoś sięgnie po hasło "Polska od morza do morza".
- Przy tym entuzjazmie możemy chyba oczekiwać, że nasza klasa polityczna pójdzie krok dalej i powróci do hasła "Zróbmy ściepę narodową, kupmy bombę atomową".
- Oczywiście. Skoro już budujemy elektrownię atomową, możemy przy okazji stworzyć broń jądrową.
- Iran wskazał kierunek. Można pogodzić interesy energetyczne z interesami wojskowymi.
- Dokładnie. Perspektywy przed Polską są absolutnie nieograniczone i mamy szansę stać się potęgą na wszystkich frontach militarnych.
Prof. Zbigniew Lewicki
Amerykanista. Instytut Stosunków Międzynarodowych UKSW