"Super Express": - Radio PIK podało informację o sprawie prokuratorskiej posła Łukasza Zbonikowskiego. On jest na liście Prawa i Sprawiedliwości, pana tam nie ma. Dlaczego?
Zbigniew Girzyński: - Bo to ten poseł ustala kształt listy Prawa i Sprawiedliwości w Toruniu.
- Nieobecnych jest więcej. Wysokie miejsce w Toruniu miał zajmować Piotr Gliński, jest profesor Andrzej Zybertowicz. Co się dzieje z listami PiS?
- List PiS nie chcę komentować. To wewnętrzne sprawy tego ugrupowania. Ja nigdy nie miałem wpływu na układanie list wyborczych, nikt mnie przy tym nie pytał o zdanie. Mogę tylko powiedzieć, że jestem dumny z tego, że kandydując w poprzednich wyborach z trzeciego miejsca, zrobiłem najlepszy wynik, wyprzedzając zarówno lidera, jak i osobę z drugiego miejsca. Zawsze swoją pracę starałem się wykonywać sumiennie, chyba z dobrymi rezultatami. A kto listy układa, jak to się odbywa, zostawmy tym, którzy pozostali w Prawie i Sprawiedliwości.
- Pan będzie kandydować do Senatu?
- Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji. Ale są zbierane podpisy poparcia pod moją kandydaturą jako kandydata niezależnego. Co do Sejmu - przynajmniej na chwilę obecną, mimo propozycji ze strony różnych środowisk politycznych, na start ten, przynajmniej na razie, się nie zdecydowałem.
- Chodzi o propozycję ze strony Platformy Obywatelskiej?
- Nie tylko. Zgłosiło się do mnie kilka ciekawszych środowisk. Zarówno ugrupowań politycznych, jak i zgłosiła się grupa ludzi, proponując powołanie zupełnie nowej formacji. Na razie żadnej decyzji nie podjąłem, ale w przyszłości niczego nie można wykluczyć. Poza jednym - na pewno nie wystartuję z PO.
- Tam też dzieją się dziwne rzeczy na listach. Posłanka Staroń rezygnuje z członkostwa w PO, bo nie znalazła się na liście. Iwona Śledzińska-Katarasińska spadła na czwarte miejsce, a Grzegorz Schetyna został "zesłany" do kandydowania w Świętokrzyskiem, regionie, w którym o władzę walczą PiS i PSL. Co się dzieje w partii rządzącej?
- Ewa Kopacz dokonuje czystki. Szykuje się do pracy w opozycji, więc chce zachować pozycję lidera w partii. Po to, by funkcję tę przekazać Donaldowi Tuskowi, gdy ten wróci do kraju za dwa lata. Szefowa rządu postanowiła rozprawić się z tymi, którzy mogli jej pozycji zagrozić. Start Schetyny z województwa świętokrzyskiego mocno osłabi jego pozycję. Szef MSZ na pewno uzyska wynik gorszy od najlepszego kandydata w Prawie i Sprawiedliwości, być może także od kandydata PSL. Nie można nawet wykluczyć, że Schetyna zostanie wyprzedzony przez innych polityków PO, znajdujących się na dalszych miejscach na liście wyborczej.
- O PO pytam nieprzypadkowo. Wczoraj na łamach "Super Expressu" senator PO Jan Rulewski powiedział, że zaprasza wygnańców z PiS do PO. Dlaczego nie chce pan się skusić?
- Propozycję miałem od wiele bardziej znaczących polityków tej partii. Jednak z PO na pewno nie jest mi po drodze.
- Pana byli koledzy przeszli jednak do PO. Paweł Zalewski, Michał Kamiński...
- Nie, nie. Paweł Zalewski był i jest moim kolegą. I zostanie nim, niezależnie od wyborów politycznych, jakich dokona. Natomiast Michał Kamiński nie był moim kolegą nigdy, nawet gdy zasiadaliśmy w jednym klubie. I nie sądzę, by miało się to kiedykolwiek zmienić.
- Dlaczego?
- Nigdy nie podobał mi się styl działania Michała Kamińskiego. A po jego wolcie politycznej nie podoba mi się on jeszcze bardziej.
- Jak ocenia pan start Romana Giertycha do Senatu?
- Każdy w demokracji ma prawo wystartować. Ale ja, gdybym mieszkał w tym samym okręgu, na pewno bym na niego nie zagłosował.
- Giertych startuje jako kandydat niezależny, ale PO nie wystawia swojego kandydata. Z kolei PiS nie wystawia kandydata w okręgu, w którym startuje jako niezależny Grzegorz Bierecki. Czy pan może liczyć na podobne wsparcie dawnej partii?
- Nikt z toruńskiego PiS nie chciał startować przeciwko mnie. Odpowiedzialny za listy poseł Łukasz Zbonikowski przywiózł więc w teczce działacza kółek rolniczych spod Włocławka. Spadochroniarz, rolnik startujący do Senatu w dużym mieście? Życzę powodzenia w walce o głosy wyborców.
Zobacz: Ponad milion złotych dla rządowego zespołu od Smoleńska. Kopacz płaci Laskowi