"Super Express": - Pan jest trochę mniejszym zdrajcą niż Dorn?
Zbigniew Girzyński: - Nigdy nie czułem się zdrajcą.
- A Dorn kogoś zdradził?
- Jego drogi polityczne nawet nie tyle z PiS, co z Jarosławem Kaczyńskim się rozeszły. I tak trzeba na to patrzeć. Oczywiście, będzie to postrzegane jako zdrada.
- Panu PO proponowała wstąpienie w jej szeregi albo start z jej list?
- Były takie rozmowy rozpoznawcze. Przeciąłem je.
- Jak to wyglądało? Ktoś do pana dzwonił?
- Dzwoniła osoba, którą znałem. Mówiła, że jak przyjdę, to będzie dla mnie dobre miejsce na liście i zostanę w grze. Zapytałem: "Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz, że po tylu latach krytykowania PO, wystartuję z jej list?". Odpowiedziano mi, że to nie jest problem, bo wystarczy, że przyznam, że owszem krytykowałem, ale w obliczu zagrożenia dla Polski, jakim są rządy PiS, który chce nam zrobić drugą Grecję, trudno, zostawmy na boku różne rzeczy. Wszystkie ręce na pokład. Ratujmy ojczyznę. Mniej więcej to samo mówił Ludwik Dorn.
- I co pan temu panu z PO odpowiedział?
- Że drugą Grecję robi nam PO, która tak zadłuża Polskę, że szkoda gadać.
- Ludwika Dorna chce pan potępić?
- Ma 62 lata. W polityce jest od niepamiętnych czasów. Do emerytury mu trochę brakuje. Tak po ludzku to go nawet rozumiem.
- To co? Robi to dla pieniędzy, żeby dochrapać się emerytury?
- Myślę, że tak. Trudno byłoby mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
- W polityce naprawdę nie ma żadnych zasad?
Oczywiście, że są. Niekiedy jednak ludźmi kierują przesłanki egzystencjalne. Zresztą nie tylko w polityce. Nie to, że go rozgrzeszam, ale jakoś go rozumiem.
- Dorn pasuje do PO?
- Wszyscy do niej pasują. Bo co? Kamiński nie pasuje? A Giertych?
- A Napieralski? Co robi w PO? Też czeka na emeryturę?
- To młody człowiek. Myślę, że chce zostać w grze i zagrać na nosie Millerowi.
- Platformie po co jest potrzebny?
- Skoro mamy takich zawodników, jak Giertych, Kamiński czy Dorn, to trzeba też pokazać, że mamy też lewicowców. Że jesteśmy ekumeniczni politycznie. Dlatego wzięli Napieralskiego.
- To prawda, że w wyborach prezydenckich Bronisławowi Komorowskiemu i PO bardzo zaszkodzili niektórzy dziennikarze?
- Jest iluś dziennikarzy, którzy PO pomagają. Niektórzy chcą pomóc aż za bardzo. Jak choćby Lis.
- Lis chciał za bardzo?
- Tak bardzo, że aż zaszkodził. Cała ta akcja przeciwko córce prezydenta Dudy - cytowanie fałszywego profilu w jednym z portali społecznościowych - była poniżej wszelkiej krytyki. Za coś takiego na świecie wylatuje się z obiegu dziennikarskiego.
- Pan powiada, że niektórzy dziennikarze są bezkarni. Co to znaczy?
- Tyle że funkcjonują pod parasolem ochronnym formacji, która w dużej mierze poukładała sobie sporą część mediów.
- Ale PO miała media i przegrała prezydenta.
- Bo pojawił się internet. Nie mieli pomysłu, jak go okiełznać.
- A pan po co chce do polityki? Jest pan historykiem, wykłada pan.
- I planowałem do tego wrócić. Zadzwoniło jednak parę osób z Torunia i przekonywało mnie, żeby jednak startować do Senatu, bo warto coś zrobić dla tego regionu. I uległem tym namowom.
- "Uległem namowom" to pańskie hasło wyborcze?
- Nie. "Senator z charakterem".
- Niektórzy mówią, że doprowadził pan do rozłamu w PiS i chce pan tę partię zniszczyć. Chociaż, szczerze mówiąc, to mało pan na PiS pluje.
- Jak nie muszę, nie wchodzę w polemikę na niskim poziomie. Natomiast jeśli chciałbym zaszkodzić PiS w zbliżających się wyborach, to miałem ku temu dziesiątki okazji.
- Jakich na przykład?
- Takich jak propozycje PO, o których mówiliśmy na początku. Były też inne formacje, z którymi rozmawiałem, a które przedstawiały ciekawe propozycje startu w wyborach do Sejmu, a nie do Senatu. To by jednak szkodziło w sukcesie PiS, za który trzymam kciuki.
- Kaczyński jest dobrym przywódcą?
- Zobaczymy, jaki będzie wynik tych wyborów. Jeśli wygra i stworzy rząd, to okaże się dobrym przywódcą. Jeśli mu się to nie uda, trudno go za takiego będzie uznać.
- Ale przecież w pańskiej sprawie interweniował bardzo konkretnie.
- Nie patrzę na polityków przez pryzmat tego, jaki mają do mnie stosunek. Nie uważam, że Girzyński jest pępkiem świata. Patrzę jak dany polityk może się przysłużyć Polsce.
- Czemu Mastalerek został skreślony?
- Było wiele plotek na ten temat. Myślę, że jego podstawowym błędem było to, że za pewnie się poczuł.
- A słyszał pan taką wersję, że jak dzwonił do niego prezes, to powiedział ludziom, z którymi był: "O, Kaczyński dzwoni". Ale telefonu nie odebrał. Potem jacyś życzliwi mieli na niego donieść.
- Słyszałem. Proszę mnie jednak zwolnić z odpowiedzi na pytanie, która wersja jest prawdziwa. Trzeba pytać samego pana Mastalerka.
- Myśli pan, że PO stworzy koalicję, która powstrzyma rządy PiS?
- Jeśli będzie miała taką możliwość, na pewno stworzy szeroką koalicję z PSL i SLD.
- A odwrotnie? PiS stworzy jakąś koalicję?
- Tu jest pewien kłopot. Najpierw liczono, że będzie samodzielna większość. Tu niczego nie można być pewnym. Potem liczono na Kukiza, ale ten scenariusz chyba nie wchodzi już w grę, bo jego formacja - przynajmniej w moim odczuciu - nie wejdzie do Sejmu.
- Co pan sądzi o Kukizie?
- Ma pewne dobre cechy, które w nim cenię. Podkreśla sprawy związane z patriotyzmem, z historią. To obszar, który także mi jest bardzo bliski.
- I za co go pan jeszcze ceni?
- W zasadzie tylko za to.
- Te 20 proc., które zdobył w wyborach prezydenckich, to był przekaz dla PO i PiS, że ludzie ich nie chcą?
- Myślę, że tak. Szybko Kukizowi udało się to roztrwonić.
- Mimo że roztrwonił, to duża część społeczeństwa nadal nie chce ani PiS, ani PO. I co oni mają zrobić?
- Na upadku Kukiza próbuje się odbudować Korwin. I nie jest bez szans.
- Czy najnowsza odsłona afery taśmowej - nagranie rozmowy Krzysztofa Kwiatkowskiego i Elżbiety Bieńkowskiej - pogrąży zupełnie PO?
- Ludzie się już tyle tych taśm nasłuchali, że się już na nie uodpornili. Może więc okazać się, że to bez znaczenia. Jedna taśma w lewo czy w prawo nie robi na nikim wrażenia.
- Dla pana te taśmy są legalne czy nielegalne? Ludzie PO zawsze podkreślają, że są nielegalne.
- Jakie to ma znaczenie, czy są legalne czy nie? Najważniejsze jest to, czy są prawdziwe.
- Jakie są pańskie przewidywania dotyczące wyników wyborów? Ile dla PiS, ile dla PO?
- Około 30 proc. dla PO, około 40 proc. dla PiS.
- A pan się dostanie do Senatu?
- To zależy od mieszkańców Torunia.
Zobacz: Dr Rafał Chwedoruk: Zamiast demokracji, okno transferowe