Zbigniew Ćwiąkalski

i

Autor: Forum

Zbigniew Ćwiąkalski: Rosja nie ma żadnego POWODU do RADOŚCI

2012-04-18 4:30

W kwestii Katynia i Smoleńska możemy liczyć tylko na dobrą wolę Rosjan?

"Super Express": - Poniedziałkowy wyrok trybunału w Strasburgu i w Polsce, i w Rosji uznano za częściowy sukces. Czy można kogoś uznać za zwycięzcę, a kogoś za przegranego w tej sprawie?

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: - Rodziny ofiar odniosły sukces o tyle, że trybunał uznał, iż w przypadku rozstrzelania polskich oficerów mamy do czynienia ze zbrodnią wojenną. Przyznano również, że rodziny ofiar potraktowano w sposób nieludzki, ponieważ nie udostępniono informacji o tym, gdzie są pochowani ich bliscy. Należy to odczytać bardzo pozytywnie. Niestety, sędziowie nie wypowiedzieli się, czy śledztwo w tej sprawie było przez Rosjan prowadzone prawidłowo, czy też nie.

- Ale jednak tu wrzucili kamyczek do ogródka Rosjan...

- Oczywiście. Nie mogli się do tej sprawy odnieść, bo strona rosyjska nie udostępniła materiałów, o które prosił trybunał. Sędziom trudno więc było się wypowiedzieć na ten temat. Wskazano jednak, że Rosja nie chciała współpracować.

- To czemu Rosjanie tak się cieszą?

- Myślę, że to trochę nadrabianie miną, bo nie mają żadnego powodu do radości. Mogą się jedynie cieszyć, że trybunał niczego jej nie nakazał. Na Moskwę nie ma nawet presji, żeby wznowić śledztwo.

- Jeśli Rosja udostępniłaby materiały potrzebne do wydania wyroku, trybunał mógłby wymóc na niej ponowne przeprowadzenie śledztwa?

- Trybunał nie posiada uprawnień, aby coś nakazać w rozpatrywanych sprawach. Może jedynie zalecić jakieś działania. Tego nie ma i Rosja może nadal być bierna w kwestii Katynia.

- Moskwa może obawiać się jednak o swój wizerunek?

- W zasadzie ten wizerunek już ucierpiał. Samo stwierdzenie, że jakiś kraj nie chce współpracować z taką instytucją jak trybunał w Strasburgu, a tym samym uchyla się od weryfikacji, jest w jakimś sensie moralnym naznaczeniem.

- To piętno może być asumptem do zmiany postawy Rosji?

- Znając Rosję i powszechną chęć do utajniania dokumentów, które w innych krajach zapewne byłyby jawne, wątpię, aby ten wyrok oddziałał na władze rosyjskie i przekonał je do kontynuowania śledztwa.

- Przedstawiciele rodzin ofiar już zapowiedzieli, że odwołają się od wyroku do Wielkiej Izby Trybunału. Ona rozstrzygnie sprawę?

- To duża zagadka. Sam trybunał był w tej kwestii podzielony. Musimy zresztą pamiętać, że w ostatnim okresie na 53 wnioski, które do Izby wpłynęły, zajęła się ona jedynie ułamkiem z nich.

- Zakładając, że Wielka Izba uzna odwołanie za zasadne, może wypowiedzieć się w kwestii śledztwa bez potrzebnych dokumentów?

- Bez nich szanse na to, że Rosja zmieni swoje stanowisko, są raczej niewielkie. Jednak po to jest instytucja apelacji, aby można z niej było skorzystać.

- A może sprawa nie ruszy, póki nie będzie dobrej woli ze strony Rosjan?

- Z całą pewnością, dopóki będzie brakować tej dobrej woli, nie ma co liczyć na przełom.

- Brak tej dobrej woli różnie się interpretuje. Może Rosjanie boją się, że ustąpienie w sprawie Katynia byłoby początkiem lawiny roszczeń, głównie finansowych, ze strony obywateli rosyjskich...

- To uzasadnione przypuszczenie. Wiemy, że stalinizm to nie tylko Katyń, ale także miliony ofiar rosyjskich, których rodziny mogą domagać się zadośćuczynienia wyrządzonej im krzywdzie. Skoro ustępuje się Polakom, czemu nie Rosjanom? Stąd taki opór.

- Sprawa Katynia nie jest jedyną, w której ostatnio borykamy się z oporem Rosjan. Kolejna to Smoleńsk i lustracja pilotów Tu-154 przeprowadzona w ramach pomocy prawnej na prośbę Rosji...

- Naczelna Prokuratura Wojskowa zaprzeczyła, aby jakąkolwiek lustrację w sprawie Smoleńska prowadzono na żądanie strony rosyjskiej. Z informacji przekazanej przez rzecznika NPW wynika, że chodziło tylko o wnioski paszportowe.

- Z oświadczenia wydanego przez IPN wynika z kolei, że chodziło również o dane rodzin dwóch pilotów dotyczące urodzenia, zgonu, małżonka, rozwodu, miejsca zameldowania i wydania dowodu osobistego, członków rodziny, obywatelstwa, wykształcenia i wykonywanego zawodu.

- Czym innym jest to, czego żądali Rosjanie, a czym innym to, co im przekazaliśmy. To prokuratura wojskowa powinna ocenić, czy informacje, o które się zwracano, są rzeczywiście niezbędne dla prowadzonego postępowania.

- Prokuratura tłumaczy, że nie było podstaw prawnych, żeby wniosek Rosjan odrzucić.

- Niestety, zdarza się, że gdy jakieś państwo zwraca się do naszej prokuratury, dochodzi do fatalnych w skutkach błędów. Mówię choćby o udzieleniu stronie białoruskiej informacji na temat Alesia Bialackiego.

- Analogie nasuwają się same...

- Właśnie. Wtedy to działanie spotkało się z ostrą reakcją prokuratora generalnego i wydawało mi się, że będzie to odpowiednia nauczka na przyszłość i więcej taki przypadek się nie powtórzy.

- Wierzy pan, że tym razem nie mamy powtórki z rozrywki?

- Nie chcę spekulować, bo nie mam wystarczającej wiedzy na ten temat.

- Rosjanie żądają od nas coraz więcej coraz bardziej absurdalnych informacji, a my te żądania realizujemy. Sami mamy jednak problem z otrzymaniem choćby dokumentacji lotniska, której od dawna nie możemy się doprosić. Nie za duża ta dysproporcja?

- Rzeczywiście, polska strona składała wiele wniosków o pomoc do Rosjan i znaczna część z tych spraw nadal pozostaje niezałatwiona. Wydaje mi się, że powinniśmy być umiarkowanie optymistyczni, jeśli chodzi o realizację wniosków strony rosyjskiej, szczególnie tych, które budzą wątpliwości.

- Wracamy do dobrej woli Rosjan, bo nikt ich nie zmusi także w tej sprawie do współpracy.

- Zmusić nikt ich nie może, ale jeśli chcą liczyć na pomoc strony polskiej, to muszą wiedzieć, że współpraca jednak wymaga chęci z obu stron.

- Trzeba by zaszantażować rosyjską prokuraturę?

- Tak bym tego nie ujął. Należy jednak podchodzić do wniosków Rosjan na zasadzie wzajemności.

Prof. Zbigniew Ćwiąkalski

Były minister sprawiedliwości