"Super Express": - PZPN to naprawdę największy problem futbolu w naszym kraju?
Zbigniew Boniek: - Problemem jest przede wszystkim nieumiejętność szkolenia piłkarzy na takim poziomie, by potem w reprezentacji na każdej pozycji było 2-3 równorzędnych, klasowych zawodników. Cała dyskusja nad selekcjonerem kadry jest wtórna względem tego problemu. W Hiszpanii był Aragones i wygrywał, przyszedł del Bosque i wygrał, przyjdzie następny trener i też będą się liczyli. Mają bogaty skład. U nas niezależnie, kto przyjdzie, to i tak dojdziemy do muru, którego nie przeskoczymy. Jesteśmy po prostu słabsi od innych i nie ma się co tutaj czarować.
- Z tymi samymi piłkarzami jedni mogą wygrywać, a inni przegrywać. Mogą swoim autorytetem zmobilizować...
- Dzisiaj musimy sobie dać czas. Stworzyć nowy system szkolenia piłkarzy i cierpliwie czekać, aż ich sobie wychowamy. Teraz trudno oczekiwać od naszych piłkarzy olbrzymich sukcesów. A dyskusja, czy trener polski, czy zagraniczny, jest bezcelowa. Przeceniamy rolę i znaczenie trenera. Jego za wszystko obwiniamy i on ponosi wszystkie konsekwencje. Tak się stało również w przypadku Smudy, który akurat faktycznie popełnił masę błędów i teraz zaklina rzeczywistość, że było inaczej. Dziś efekty trenera polskiego czy zagranicznego będą takie same. Na samym EURO 2012 przygniatająca większość reprezentacji miała selekcjonerów ze swojego kraju.
- Za szkolenie piłkarzy odpowiada PZPN. I chyba nie przejawia chęci reformowania się.
- Tak naprawdę o naszej piłce decyduje 60 ludzi. Wybierają prezesa i to ich trzeba przekonać do nowoczesnej wizji, lepszego zarządzania związkiem. Od 60 ludzi zależy szczęście 38 milionów Polaków, którzy nie mają żadnego wpływu na PZPN. Bo to właśnie taka szalenie demokratyczna instytucja.
- Pan próbował tych ludzi przekonać. Nie ma pan ochoty jeszcze raz tego spróbować?
- Żeby to zrobić, trzeba być w środku zdarzeń. I obiecać tym ludziom bardzo dużo. Ja mogę im zaoferować satysfakcję z tego, co robią. Inny wizerunek i modernizacje. Tylko czy to by wystarczyło? Nie wiem. Dziś za wcześnie o tym mówić, wybory 26 października.
- Lato uznał, że nie za wcześnie i już się ubiega o reelekcję.
- Największą siłą Laty jest jego słabość. Z chęcią ogrzeje przy sobie kilku ludzi, dlatego jego kandydatura to popychanie go przez osoby zgromadzone wokół niego. Zresztą mało kto na miejscu Laty postąpiłby inaczej. Cały prestiż i splendor stanowiska, wysoka pensja - skutecznie przyspawają człowieka do stołka. I tak też jest z Latą.
- W tydzień po EURO 2012 uznaje pan je za sukces czy porażkę?
- Sukces, ale to mnie nie zaskoczyło. To, że EURO 2012 się w Polsce uda, było wiadome od początku. Oprócz ustaleń UEFA liczy się czynnik ludzki. Naród, entuzjazm, strefy kibica, media. Ludzie byli fantastyczni i wszystko zorganizowane na najwyższym poziomie. To nasz olbrzymi sukces propagandowy, bo już nikt nie będzie na nas patrzył przez pryzmat "kraju byłego bloku komunistycznego".
- Również Włosi?
- Szczerze mówiąc, mnie generalnie mało obchodzi, co o nas myślą inni. Normalni, inteligentni Włosi, Niemcy, Holendrzy od dawna wiedzieli, jakim jesteśmy krajem. EURO 2012 przemówiło raczej do tych, którzy pod tym względem byli zapóźnieni i mieli wizję polarnych niedźwiedzi na ulicach. To, że za bardzo zwracamy uwagę na to, co mówią o nas inni, świadczy o naszych kompleksach, poczuciu obywateli drugiej kategorii. To błąd.
- Sam pan przyznał, że EURO 2012 okazało się "sukcesem propagandowym" i promocją.
- Kiedy otrzymywaliśmy organizację tej imprezy, stwierdziłem, że dla Polski będzie to po zjeździe gnieźnieńskim jedna z najważniejszych imprez (śmiech). Ale takie są fakty. Nigdy nie bylibyśmy w stanie zrobić sobie takiej autopromocji, jak podczas EURO 2012. I powinniśmy to docenić.
- Niektórzy już zdążyli zobaczyć w EURO 2012 więcej minusów niż plusów.
- Wiadomo, że podczas każdych igrzysk zachowujemy się inaczej, lepiej, bliżej siebie. A później zostajemy sami i na nowo odkręcamy polskie piekiełko. Niepotrzebnie, bo teraz powinniśmy raczej myśleć o tym, jak EURO 2012 spożytkować. Co na bazie tego entuzjazmu zbudować?
- Może zbudować od nowa PZPN? Działacze związku wydają się - na swój sposób - uskrzydleni sukcesem...
- Najbardziej mnie śmieszy, że PZPN coraz intensywniej stara się dopisać do listy organizatorów EURO 2012. Oczywiście jako podmiot organizujący piłkę na terenie kraju jest partnerem dla UEFA. Ale PZPN EURO nie organizował. Teraz chcą się do tego na siłę dopisać. Życzę powodzenia.
Zbigniew Boniek
Srebrny medalista MŚ 1982, gwiazda Juventusu i Romy