Zalewski o wyborach na Ukrainie: Zawinił Kaczyński

2010-02-09 4:50

Przez pięć lat prezydentury Wiktor Juszczenko tracił miesięcznie poparcie 230 tysięcy swoich wyborców, a na "do widzenia" wydał dekret uznający Banderę za bohatera Ukrainy. Ze zgodnego poparcia polskich elit dla skłóconego i w końcu przegranego obozu na Ukrainie tłumaczy się prominentny polityk PO Paweł Zalewski

"Super Express": - Kaczyński, Kwaśniewski, Wałęsa - obywatele RP i w różnych okresach najwyżsi jej przedstawiciele - przybyli pięć lat temu do Kijowa, aby wspierać pomarańczową rewolucję. Nie sztuka dla sztuki, lecz w imię polskiej racji stanu. Gdzie są owoce tej decyzji, której polska polityka wschodnia była wierna przez pięć długich lat? Może oszczędźmy wstydu i nazwijmy to krótko: klęska...

Paweł Zalewski: - Nie klęskę, ale porażkę poniosła Ukraina. Wiele milionów ludzi, którzy uwierzyli w ideę, codziennie zawodziło się praktyką polityczną Tymoszenko i Juszczenki. Polska - wbrew temu, jak to mogło wyglądać - poparła nie konkretnego kandydata, lecz praworządne wybory. I takimi one były. To był sukces Polski. Porażką była późniejsza polska polityka wobec Ukrainy - że nie potrafiliśmy tworzyć odpowiedniej zachęty dla rządzących Ukrainą do tego, aby reformowali swój kraj i aby uwzględnili polskie interesy.

Patrz też: Zastępca Janukowycza w Partii Regionów: Dość wojen gazowych

- A teraz wygrał człowiek, który wówczas stał po przeciwnej stronie...

- Mapa wyborcza jest taka sama - te same regiony popierają pomarańczowych i te same niebieskich. Szala zwycięstwa, choć nieznacznie, przechyliła się na stronę Janukowycza. Ważne, że to zwycięstwo jest całkowicie inne niż potencjalne zwycięstwo, które odbyłoby się pięć lat temu metodą fałszerstw i interwencji ze strony Rosji. Dziś była to decyzja samych Ukraińców. W demokracji, jak się ludzie zawodzą na czyichś rządach, to wybierają konkurenta.

- Jak mamy rozumieć decyzję ustępującego prezydenta o nadaniu tytułu bohatera Ukrainy postaci patronującej bestiom, które dokonały ludobójstwa na Polakach?

- Politykę wobec Juszczenki prowadziła Kancelaria Prezydenta Kaczyńskiego. Dopuszczono do sytuacji, w której Juszczenko zaczął budować ukraińską tożsamość narodową także na tradycji nacjonalistycznej, która miała bardzo zły wymiar w postaci terroru uosabianego przez Banderę czy Szuchewycza. Kaczyński nie reagował na gloryfikowanie tych postaci przez swojego ukraińskiego przyjaciela, przez co doprowadził do tego, że Juszczenko nie bał się być konsekwentny i postawił kropkę nad "i". Kaczyński doprowadził do dysparytetu pamięci historycznej - ludobójstwo na Wołyniu nazywał "wydarzeniami", chętnie i głośno przy tym mówiąc o krzywdach naszego narodu niezwiązanych ze stosunkami polsko-ukraińskimi.

Czytaj dalej >>>


- "Rossijskaja Gazieta" zauważyła twardy ton reakcji Kaczyńskiego na dekret Juszczenki...

- Z reakcją, która powinna nastąpić natychmiast, prezydent Polski nosił się trzynaście dni. Niech to wystarczy za komentarz.

- Dogmatem polskiej polityki wschodniej jest myśl Giedroycia i Mieroszewskiego: pomyślność Polski ma być zapewniona tylko wtedy, gdy od Rosji będzie nas oddzielać kordon niepodległych państw. Jak można się opierać na tak archaicznej koncepcji? Przecież siedzimy na rosyjskich rurociągach jak narkoman na igle. Choćby nas oddzielało sto państw, jesteśmy uzależnieni od Rosji lub - chyba lepiej - od dialogu z Rosją. Po co inwestować całość kapitału politycznego w państwo znajdujące się w jeszcze gorszej sytuacji geopolitycznej niż my?!

- Wskazówki Giedroycia i Mieroszewskiego nie były w Polsce weryfikowane. Przerodziły się w praktykę nieadekwatną do rzeczywistości: wspieraliśmy Ukrainę w sposób całkowicie bezwarunkowy, traktując ją jako przedmiot w grze z Rosją, a nie jako samodzielny podmiot polskiej polityki zagranicznej. To był duży błąd, trzeba to zmienić. Polska ma samodzielne interesy na Ukrainie wynikające nie tylko z tego, że ten kraj jest położony między nami a Rosją. Przyszłość Ukrainy jest ważna sama w sobie, a nie tylko w kontekście relacji polsko-rosyjskich.

Paweł Zalewski

Eurodeputowany z ramienia PO, były poseł PiS, były szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych