W najnowszym wydaniu tygodnika "Sieci” Kazimierz Kujda podkreśla, że „cała prawda o jego kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa jest taka: dochodziło do nich tylko przy odbieraniu i oddawaniu paszportu". "Takie kontakty mieli chyba wszyscy, którzy w czasach PRL wyjeżdżali do krajów Europy Zachodniej. Zakończyłem je w maju 1983 r. Reszta to zmyślenia i dopiski esbeka" – mówi tygodnikowi.
– Nie byłem tajnym współpracownikiem SB, jeżeli pod tym określeniem rozumie się podpisanie zobowiązania do współpracy, przyjęcie pseudonimu oraz chęć szkodzenia innym. W mojej teczce, która znajduje się w zasobach archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej, nie ma deklaracji takiej współpracy, gdyż zwyczajnie nigdy jej nie podpisałem – tłumaczy Kujda w rozmowie z „Sieci”.
Kazimierz Kujda jest nazywany zaufanym człowiekiem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Pożyczał on nawet pieniądze przywódcy partii rządzącej co zostało odnotowane w oświadczeniu majątkowym Jarosława Kaczyńskiego. O współpracy Kujdy z SB polityk podobno nie wiedział – Jarosław Kaczyński też nic o tym nie wiedział – powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
O tym, że Kazimierz Kujda pod koniec lat 70. miał zostać zwerbowanym przez SB dowiedzieliśmy się 8 lutergo. – Widnieje w jawnym już inwentarzu IPN jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard, który współpracę miał rozpocząć w 1979 r. w Siedlcach – poinformowała wtedy „Rzeczpospolita”.
Polecany artykuł: