Najpierw na niedzielną mszę, a potem na szczepionkę? - Nie sztuką jest mieć dużo szczepionek, sztuką jest sprawny system ich dystrybucji - mówi nam naukowiec. W jego mniemaniu jednym z problemów polskiego systemu, jest brak polotu, wyobraźni i zdrowego rozsądku we wdrażaniu rozwiązań. - Jeśli szczepienia robiłoby się przy kościołach, wtedy moglibyśmy mówić o masowości szczepień. Skoro starsi są w grupie ryzyka, jednocześnie chodząc do kościołów, wydaje mi się to zupełnie rozsądnym pomysłem i nie wiem, dlaczego rząd miałby tego nie zaplanować. Punkty mobilne szczepień, które powinny zostać kupione, nadawałyby się do tego idealnie – podkreśla dr Bartoszewicz. Jego zdaniem, kolejnymi takimi punktami powinny być uczelnie wyższe (bo dzięki temu możliwa byłaby promocja szczepień przez środowiska naukowe, a na dodatek miejsca takie jak aule stwarzają dobre warunki do samych szczepień) oraz jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej. Jak twierdzi naukowiec, straż cieszy się olbrzymim zaufaniem, co z kolei mogłoby zachęcić społeczeństwo do szczepień.
NIE PRZEGAP: Wałęsa UJAWNIA szokującą sprawę! TO prawdziwa BOMBA! Wielu się mocno zdziwi
Ale w samym obozie władzy z rezerwą podchodzą do idei naukowca. - To nie jest dobry pomysł. Zaraz ktoś wymyśli, żeby przenieść punkty szczepień pod szkoły, do galerii, pod dyskoteki, żeby zachęcić młodzież... Poza tym nie da się tak łatwo stworzyć takiego punktu, gdyż wymaga on wyposażenia, pełnej obsługi, do prądu musi być podłączona lodówka, musi być ciepło, ponieważ pacjent powinien się rozebrać i pozostawać w nim przez jakiś czas. Taki punkt szczepień trzeba też zabezpieczyć, żeby ktoś się do niego w nocy nie włamał. To pomysł trudny organizacyjne do zrealizowania - komentuje były szef NFZ, obecnie poseł Zjednoczonej Prawicy Andrzej Sośnierz (70 l.).