Sebastian Kaleta się tłumaczy
Dziennikarze "Faktu" nakryli Sebastiana Kaletę, kiedy to podwoził służbową skodą dwoje swoich dzieci do przedszkola. Jak wykazuje oświadczenie majątkowe, wiceminister sprawiedliwości ma czym jeździć, ponieważ wynajmuje długoterminowo samochód w oparciu o prywatną umowę. Polityk nie zaprzeczył, że wozi swoje dzieci służbowym autem. Jakie jest jego wytłumaczenie? - Przedszkole znajduje się po drodze do pracy. Co istotniejsze, zgodnie z regulacjami wewnętrznymi ministerstwa sprawiedliwości za część przejazdu w celach prywatnych, co miesiąc potrącane są z mojego wynagrodzenia jego koszty - mówił "Faktowi". Wspomniał też, że to koszt rzędy 50 zł - 100 zł miesięcznie. Ministerstwo Sprawiedliwości potwierdziło taki stan rzeczy, odpowiadając "Faktowi" następująco: "Zwrot kosztów przejazdu samochodem służbowym z tytułu zużytego paliwa następuje na podstawie dowodów pobrania paliwa, kart drogowych pojazdu i oświadczenia złożonego przez korzystającego z samochodu służbowego odnośnie ilości kilometrów przejechanych w celu nie służbowym z uwzględnieniem paliwa zakupionego we własnym zakresie".
To nie pierwszy raz, gdy politycy wykorzystują służbowe auta do celów prywatnych. W interpelacjach poselskich można znaleźć mnóstwo takich wniosków o przeanalizowanie sprawy. W 2020 roku Izabela Leszczyna złożyła interpelację w sprawie wykorzystywania samochodów służbowych przez kierownictwo oraz pracowników Ministerstwa Edukacji Narodowej.