Jak zaczęła się przygoda Edwarda Siarki z pszczołami? - Gdy skończyłem studia zacząłem szukać swojego miejsca na ziemi. I gdy wróciłem do rodzinnych stron trafiłem na pszczelarza, który opiekował się rodzinami pszczelimi w Rabie Wyżnej, w majątku znanej szlacheckiej rodziny Głowińskich. Jego pasja była jak wirus, który dopadł także mnie. Tylko to był wspaniały wirus, dzięki któremu odnalazłem swoje miejsce. Dziś i ja, i syn tego pszczelarza, starosta nowotarski, kontynuujemy tradycję - opowiada nam wiceminister. - Gdy poznałem swoją żonę okazało się, że jej ojciec również ma pasiekę. Los najwyraźniej nie dawał mi z pszczołami wyboru. Zacząłem szukać w bibliotekach książek o hodowli pszczół, a to były czasy bez internetu i gotowych odpowiedzi po jednym kliknięciu w telefonie. Pamiętam, że gdy znalazłem skrypt dla studentów, dzięki któremu zdobyłem podstawową wiedzę, od razu kupiłem swój pierwszy ul. Skończyło się to niestety bardzo źle, ponieważ byłem tak ciekawy, co się dzieje w ulu, że właściwie nie dawałem tym pszczołom spokoju. Codziennie przy nich coś robiłem i w efekcie doprowadziłem do tego, że zginęła królowa i rodzina została osierocona. Bardzo to przeżyłem. Wróciłem do nauki i przeczytałem o pszczołach chyba wszystkie wydane wtedy książki. Oczywiście uczył mnie też wspomniany pszczelarz. W końcu kupiłem materiały, zawiozłem do stolarza i zleciłem mu budowę moich pierwszych pięciu uli. Zrobiłem to po kryjomu, żeby żona nie wiedziała, bo mieliśmy inne wydatki, ale ja musiałem to zrobić. Wirus pszczelarstwa już działał zbyt mocno. Był to rok 1994. Okazało się, że miód z tej pasieki był rewelacyjny, udało mi się nim „przekupić” żonę i stopniowo zwiększałem pasiekę. Obecnie prowadzę 20 uli, które wyznaczają mi cykl życia zgodny z kalendarzem pszczół - dodaje polityk.
NIE PRZEGAP: Piękny gest posła, który pokonał koronawirusa! Teraz zachęca do tego innych
Jak przyznaje nam Edward Siarka, swej pasji poświęca niemal każdą wolną chwilę. - To trudne, ale ta pasja dodaje sił. W pasiece spędzam każdą wolną chwilę. To znakomita forma regeneracji i odpoczynku od codziennego zgiełku. To niesamowite, że wystarczy po prostu pół godziny spędzić w pasiece, oglądając pszczoły, jak pracują, by odzyskać siły. Przy pszczołach trzeba być bardzo spokojnym, wyciszyć się, bo one potrafią wyczuć negatywne emocje i wtedy pożądlą. Jestem z nimi blisko związany, to jak rodzina. Nie przesadzam, powie tak każdy prawdziwy pszczelarz. Mówimy przecież, że pszczoły umierają, to chyba jedyne istoty oprócz człowieka, wobec których używamy takiego sformułowania - zaznacza. - Pszczoła jest mała, ale ma wielki zmysł. Jestem pełen podziwu, że potrafi stworzyć tak niesamowitą figurę geometryczną, jaką jest komórka pszczela. To złożona konstrukcja, którą opisują nawet matematycy - opowiada.
A jaki miód poleca specjalista od pszczół? - Dla mnie niepowtarzalny i wyjątkowy jest miód mniszkowy. Zbierany w górach z łąk dywanowych żółtych mleczy. Musi być do tego przygotowana odpowiednia rodzina pszczela, która ma sporą siłę - około 30 tys. pszczół w ulu. I po dwóch tygodniach dobrej pogody mamy piękny miód mniszkowy! A jak go skremujemy otrzymamy wersję maślaną - to są niezapomniane doznania smakowe! - zapewnia. - Naukowcy obliczyli, że bez pszczół nich ludzkość by nie przeżyła dłużej niż 10 lat. Pszczoła w naszym ekosystemie odpowiada za 80 procent plonów. Pełni funkcję zapylacza. Aby wyprodukować litr miodu jedna pszczoła musi oblecieć aż pół miliona kwiatów. Pszczoła najlepiej czuje się w środowisku, gdzie jest duża bioróżnorodność i bogata baza pokarmowa. Dlatego rolnictwo powinno stwarzać warunki sprzyjające do funkcjonowania pszczół, najgorsze są monokultury, czyli miejsca, gdzie mamy po kilkaset hektarów tej samej rośliny, np. kukurydzy czy pszenicy i nie ma żadnych drzew i krzewów - podkreśla wiceminister. Czy jego zdaniem praca przy pszczołach na świeżym powietrzu to recepta na długowieczność? - Oczywiście. Co więcej, pszczelarstwo zapewnia też wyśmienitą kondycję. Miód jest uniwersalnym lekarstwem, polecam każdemu, zwłaszcza teraz, gdy koronawirus tak mocno niszczy zdrowie. Wielu pszczelarzy to potwierdzi, że osobom, które przeszły Covid-19, w powrocie do zdrowia pomógł miód i kit pszczeli. Ja też w trakcie tej choroby wspomagałem się codziennie łyżeczką miodu - zachwala i mówi o największej satysfakcji z pszczelarstwa. - Satysfakcja, gdy ktoś próbuje mojego miodu i mówi, że czegoś takiego jeszcze w życiu nie jadł. Dla pszczelarza nie ma większego sukcesu - kwituje.