Zarząd PKP naraził koleje na gigantyczne straty

2017-03-06 3:00

Około 1,9 mln zł - wedle warszawskiej Prokuratury Okręgowej tak wielkie są straty spowodowane przez byłych już członków zarządu PKP. Chodzi o sprawę olbrzymich nieprawidłowości przy zawieraniu umowy na ochronę dworców podczas Światowych Dni Młodzieży. Śledztwo trwa.  

Czterem członkom zarządu PKP, w tym byłemu już prezesowi Mirosławowi P. (59 l.), prokuratura postawiła zarzuty dotyczące karalnej niegospodarności i nieumyślnego wyrządzenia szkody w mieniu spółki, za co grozi do 3 lat więzienia. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa poinformowało w piątek o dymisji zarządu. - Sprawa przejrzystości funkcjonowania podległych spółek jest dla nas fundamentalna, a kwestia praworządności nie podlega żadnym negocjacjom - tłumaczył szef resortu Andrzej Adamczyk (58 l.). Nowym prezesem został Krzysztof Mamiński (60 l.).

Wszystko zaczęło się przed lipcowymi Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie. Wówczas zarząd PKP zawarł z jedną ze spółek umowę dotyczącą profilaktyki zagrożeń terroryzmem bombowym na dworcach. Zlecenie warte było niemal 2 mln złotych. Jak później ujawniła "Gazeta Wyborcza", na czele firmy, która je otrzymała, stał wspólnik w interesach ówczesnych szefów BOR i Agencji Wywiadu. PKP twierdziło wówczas, że to przypadek, ale sprawie zaczęli przyglądać się śledczy. W czwartek CBA zatrzymało pięć osób, w tym dyrektora biura bezpieczeństwa PKP i oficera BOR. Byli zaś członkowie zarządu wydali specjalne oświadczenie. "W naszej ocenie stawiane zarzuty pozbawione są podstaw faktycznych i prawnych" - czytamy. Prokuratura jest innego zdania. - Podejrzani nie zweryfikowali rzeczywistych potrzeb spółki i konieczności zawarcia umowy, jak również nie przeprowadzili ani nie zlecili analizy rynku w powyższym zakresie - mówił rzecznik prokuratury Michał Dziekański (41 l.).

Zobacz: WYGWIZDALI Andrzeja Dudę! Dlaczego? [WIDEO]